Pierwsza porażka
Espanyol - Real 2:1
Kiedyś musiał przyjść mecz, w którym Real Madryt nie zdobędzie kompletu lub co najmniej jednego punktu. Nasz wczorajszy rywal należał do grupy tych zespołów, z którymi porażka na wyjeździe wielką niespodzianką nie będzie. I proroctwa wielu ziściły się wczoraj na Estadio Olympic Lluis Companys w Barcelonie, na wzgórzu Montjuic.
Jedenastka Realu wybiegła wczoraj na boisko w następującym składzie: Casillas, Sergio Ramos, Metzelder, Cannavaro, Marcelo, Diarra, Guti, Higuain, Sneijder, Raul i van Nistelrooy. Tradycyjnie Iker, Fabio i Ramos tworzyli szkielet obrony, po lewej stronie grał Marcelo, który najwyraźniej nie brał udziału w szalonych zabawach Robinho i Baptisty w Brazylii kilka dni temu. Środek pola to oczywiście Diarra, już po okresie Ramadanu oraz Guti, wypoczęty po dwóch tygodniach bez meczu, podobnie jak i Raul w ataku. Zaskoczeniem nie była też obsada skrzydeł oraz postawienie na Ruuda w ataku.
Zanim jednak zdążyliśmy cokolwiek zdziałać, przegrywaliśmy już 0:1. Rzut rożny dla Espanyolu, główką uderza Riera, piłka w siatce. Wydaje się, że błąd popełnił Sergio Ramos, który nie upilnował zawodnika gospodarzy. Riera strzela ostatnio w każdym meczu, trafił także nas. W następnych minutach na bramkę uderzała para Raul - Raul, raz Tamudo a trzy razy Gonzalez. Bez skutku. Kapitan Realu zmarnował świetną okazję w 17. minucie. Gra była coraz ostrzejsza, jedno z zagrań naszego Mahamadou Diarry wyglądało naprawdę bardzo nieładne. W 33. minucie natomiast faulowany był Ruud van Nistelrooy i to faulowany w polu karnym. Niestety sędzia tego nie zauważył, widział natomiast to, czego nie zobaczył nikt inny - że Ruud symulował i rozjemca meczu pokazał Holendrowi żółtą kartkę. Pan Teixeita Vitienes boleśnie pomylił się na naszą niekorzyść. Tuż przed gwizdkiem kończącym pierwszą połowę bardzo mocno uderzał Luis Garcia, piłkę sparował jednak Casillas, a obrońcy wyjaśnili sprawę do końca.
W przerwie refleksja była jedna. To gospodarze mieli więcej z gry, to oni mieli inicjatywę, Real prezentował się dość bezbarwnie i anemicznie.
Niestety druga połowa zaczęła się od równie mocnego uderzenia Espanyolu co pierwsza. Tym razem egzekutorem był inny strzelec gospodarzy, także trafiający ostatnio do siatki regularnie, Raul Tamudo. Jak pisaliśmy w relacji live "Valdo zagrywa pięknie po ziemi pomiędzy dwóch zawodników Królewskich wprost pod nogi Tamudo. Ten obrócił się z piłką i pięknym lobem z 16 metrów pokonał Casillasa. 2-0 dla Espanyolu." Biorąc pod uwagę dyspozycję Królewskich w tym spotkaniu, ciężko było prognozować skuteczny finisz, klasyczną zeszłosezonowa remontadę, gdy nie było dla nas rzeczy niemożliwych. W 55. mincie blisko dobicia Realu był Luis Garcia, strzał minimalnie przeszedł obok słupka. Wraz z upływem czasu Bernd Schuster zmieniał kolejnych piłkarzy, boisko opuszczali Sneijder, Higuain i Diarra, swe szanse dostali Drenthe, Soldado i Gago. Obraz meczu jednak nie zmieniał się, co więcej, to Espanyol miał kilka bardzo dobrych sytuacji. Na drodze piłki stawał jednak albo Iker Casillas, albo strzały były bliskie powodzenia, ale tylko bliskie.
Gdy w 85. minucie Sergio Ramos dostał bezsensowną żółtą kartkę, dopełniła się czara goryczy przygotowana dla kibiców Realu tego wieczoru. Jedyną łyżeczką miodu, która jednak osłodzić nam nastroju nie mogła, była bramka właśnie Ramosa, który w dość ekwilibrystyczny sposób pokonał Kamieniego, po rzucie rożnym bitym przez Gutiego. Kilka minut później nastąpił koniec meczu, RCD Espanyol - Real Madryt 2:1. Porażka zasłużona, trzy punkty zostają na Montjuic.
Nie ma co silić się na wystawianie indywidualnych ocen za to spotkanie. Chyba wszyscy piłkarze Realu, łącznie z Casillasem (bramka za kołnierz po strzale Tamudo) zagrali zdecydowanie słabiej niż potrafią. Obrona gubiła się, skrzydła grały słabo, środek pola także. Guti w cieniu, Sneijder bezproduktywny, jedynie Higuain coś szarpał. Snajperzy także nie mieli swojego dnia. Tym bardziej szkoda decyzji sędziego, który nie podyktował ewidentnego rzutu karnego dla Realu przy stanie 0:1. Być może wtedy udałoby się coś ugrać na Stadionie Olimpijskim w Barcelonie. Szansa na odskoczenie od FC Barcelony oraz utrzymanie przewagi punktowej nad Villarealem i Valencią była spora, niestety, nie skorzystaliśmy z okazji. Szkoda. Na porażkę trzeba zareagować mądrze, wyciagnąć odpowiednie wnioski i w środę wygrać z Olympiakosem w Lidze Mistrzów. Reakcja po pierwszej przegranej Bernda Schustera jako trenera Realu Madryt w meczu o punkty to test przede wszystkim właśnie dla niego. Egzamin już za kilka dni.
Espanyol Barcelona: Kameni, Clemente, Valdo, Zabaleta, Luis García (Jonatas, min. 87.), Riera (Lacruz, min. 92.), Torrejón, Jarque, Moisés, Tamudo (Jonathan, min. 83.), Lola.
Real Madryt: Casillas, Sergio Ramos, Cannavaro, Metzelder, Marcelo, Diarra (Gago, min. 84.), Guti, Higuaín (Soldado, min. 72.), Sneijder (Drenthe, min. 61.), van Nistelrooy, Raúl.
Bramki:
1:0, min. 2. - Riera
2:0, min. 53. - Tamudo
2:1, min. 90. - Sergio Ramos
Sędzia: Fernando Teixeira Vitienes
: Zabaleta, Kameni, Jonatan Rosiano (Espanyol) oraz van Nistelrooy, Guti, Sergio Ramos (Real).
Widzów: 40 000.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze