Advertisement
Menu

Wielkanocna bomba Fede

W meczu 32. kolejki La Ligi Real Madryt wygrał u siebie z Athletikiem 1:0 po pięknym trafieniu Fede Valverde w doliczonym czasie gry.

Foto: Wielkanocna bomba Fede
Fede Valverde i Carlo Ancelotti. (fot. Getty Images)

Z jednej strony Carlo Ancelotti nie wprowadził rewolucji, a z drugiej można było przypuszczać, że zmiana ustawienia może dać Realowi coś, czego nie było w ostatnich tygodniach. W jedenastce zobaczyliśmy praktycznie wszystkich dostępnych środkowych pomocników: Valverde, Camavingę, Tchouaméniego, Modricia, Ceballosa i Bellinghama. Dwóch pierwszych zagrało na bokach obrony, a ten ostatni raczej pełnił bardziej ofensywną funkcję.

Dominacja Królewskich to było za mało. Athletic skupił się w pierwszej połowie na bronieniu, ale dobrych akcji było jak na lekarstwo. Bardzo aktywny był Vinícius, w obronie z dobrej strony pokazywali się Tchouaméni i dwójka stoperów, ale ważniejsze było to, że w pierwszej połowie oglądaliśmy tylko jeden celny strzał, i to taki, z którym Unai Simón poradził sobie absolutnie bez żadnych problemów.

Emocji było w pierwszej połowie tyle co goli: zero. Real przeważał i nic więcej.

Po przerwie Real bardzo szybko ruszył. Już po chwili od wznowienia gry świetną okazję miał Rodrygo, który uderzył minimalnie obok słupka, a w jednej z kolejnych akcji Camavinga doszedł do dobrej okazji, ale tym razem na jego drodze stanął Unai Simón. Królewscy jeszcze mocniej niż przed przerwą zdominowali rywala i tym razem miało to swoje odzwierciedlenie w sytuacjach pod bramką Athleticu.

Najlepsze okazje zmarnował Jude Bellingham, który dziś, przy większej skuteczności, mógłby nawet cieszyć się z hat-tricka. Gola strzelił za to Vinícius, tyle że przez pozycję spaloną Endricka arbiter anulował to trafienie. Real walił głową w mur, nie poddawał się i otrzymał za to solidną nagrodę. Przy solidnej defensywie Athleticu potrzebował jednak czegoś ekstra.

Tym czymś był dziś strzał Fede Valverde w 93. minucie. Po błędzie obrońcy pomocnik – tuż po powrocie do drugiej linii – huknął w długi róg, a tym razem Unai Simón mógł tylko odprowadzić piłkę wzrokiem. Do Królewskich wreszcie uśmiechnęło się szczęście.

Po słabej i przespanej ofensywnie pierwszej połowie Królewscy się obudzili i rozegrali całkiem sensowną drugą część meczu. Po przerwie zarzuty mogły dotyczyć głównie braku skuteczności. Real nie dopuścił rywala praktycznie do żadnych dogodnych akcji, Courtois musiał tylko raz interweniować. To było niezłe spotkanie, po którym remis trzeba by zgonić na pecha lub skuteczność. Na szczęście w porę – w idealnej i naszej ulubionej minucie – pojawił się Fede Valverde.

Real Madryt – Athletic Club 1:0 (0:0)
1:0 Valverde 90'+3' 

Real Madryt: Courtois; Valverde, Asencio (84' Lucas), Rüdiger, Camavinga; Tchouaméni, Modrić (79' Arda Güler), Ceballos (58' Endrick), Bellingham; Rodrygo (79' Brahim), Vinícius
Athletic: Simón; Gorosabel, Paredes, Unai Núñez, Adama (87' Vivian); Vesga, Prados; Berenguer (62' Sancet), Unai Gómez (72' Lekue), Djaló (62' I. Williams); Guruzeta (62' Maroan)

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!