Advertisement
Menu
/ marca.com

Legenda Realu, która dała utrzymanie Atlético

Losy piłkarzy, którzy w trakcie kariery zakładali koszulkę zarówno Realu, jak i Atlético, zawsze były pełne podtekstów. Historia Ramona Grosso (1943-2002), czyli dziadka Marcosa Llorente, jest jednak warta szczególnej uwagi. Dziś przypominają ją nam dziennikarze Marki.

Foto: Legenda Realu, która dała utrzymanie Atlético
Ramón Grosso w 1975 roku. (fot. Getty Images)

Grosso był wyróżniającym się graczem rezerw Realu Madryt, które wówczas nosiły nazwę Plus Ultra. W sezonie 1963/64 Atlético nie zaliczyło udanego startu. Działacze niemal wszystkie finanse przeznaczali na budowę nowego stadionu nazwanego później Vicente Calderón. Na transfery pozostawało naprawdę niewiele środków. W 9. kolejce Los Rojiblancos kręcili się w ogonie tabeli i choć do końca rozgrywek pozostawała długa droga, to jednak tak kiepskie wyniki nie przystawały do rangi klubu. 

Zaciskanie pasa i dobre relacje z Realem Madryt popchnęły włodarzy Atleti do tego, by poprosić sąsiadów o wypożyczenie wspomnianego zwinnego atakującego. 20-latek miał dobre uderzenie zarówno z obu nóg, jak i głową. Zdecydowanie przerastał swoim poziomem trzeci poziom rozgrywkowy. Królewscy postanowili pomóc rywalowi zza miedzy i przystali na ofertę. Grosso zadebiutował w zespole Atlético w pierwszym meczu rundy rewanżowej i nie mógł wymarzyć sobie lepszego wejścia. 

Atlético męczyło się z Murcią i nie było w stanie strzelić gola na 2:1. W 84. minucie na boisku pojawił sie jednak Grosso, który cudownym strzałem zdobył zwycięską bramkę. Los Colchoneros dzięki tej wygranej opuścili strefę spadkową i złapali wiatr w żagle. Do teraz uważa się, że tamto piękne trafienie zapewniło drużynie pozostanie na najwyższym szczeblu rozgrywkowym i dało niezbędny impuls do dalszej walki. Atleti rozgrywki skończyło na 7. miejscu, a sam Grosso dorzucił jeszcze kilka goli. Następnie zaś napastnik… wrócił do Realu Madryt. 

Atakujący zasilił już jednak szeregi pierwszej drużyny Królewskich, w której zapisał się złotymi zgłoskami. W białej koszulce rozegrał 12 sezonów, zdobywając w ich trakcie Puchar Europy w 1966 roku oraz siedem mistrzostw i trzy krajowe puchary. To on także miał zaszczyt przejąć numer na koszulce po Alfredo di Stléfano. Grosso przez kolegów i kibiców z racji na swoje poświęcenie i zaciekłość nazywany był „robotnikiem”. Pozostawał związany z Realem do końca życia zawodowego. Pracował jako trener młodzieży i asystent w pierwszej drużynie. Uchodził za zatwardziałego, niepowtarzalnego madridistę, cieszącego się olbrzymim szacunkiem i sympatią całego klubowego środowiska. Nigdy jednak nie wypierał się epizodu w barwach derbowego rywala. 

Dziś jego wnuk, Marcos Llorente, już od kilku ładnych lat reprezentuje Atlético. Także wychowywał się piłkarsko w Realu Madryt, ale w przeciwieństwie do swojego dziadka związał się z Los Rojiblancos na stałe. Odwrotną drogę do Marcosa przebył natomiast jego ojciec, Paco Llorente. Choć był od kolebki fanem Realu, to jednak na profesjonalny poziom wskoczył jako zawodnik Atlético. W 1987 roku Królewscy dokonali jednak głośnego transferu za równowartość 300 tysięcy euro. W trakcie jego pobytu w zespole przez pewien czas trenerem był Ramón Grosso, którego córka – jak miało się okazać – wyda na świat Marcosa, kończy dzisiejszą opowieść MARCA

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!