Óscar Rodríguez: Real przegrał ostatni mecz, więc pewnie wyjdą na boisko naładowani
Óscar Rodríguez udzielił wywiadu dziennikowi El Mundo. Wychowanek Realu Madryt opowiadał o dotychczasowych krokach w jego karierze.
![Foto: Óscar Rodríguez: Real przegrał ostatni mecz, więc pewnie wyjdą na boisko naładowani](/static/images/photo/6ef36d69-d2e9-4b32-b2e6-0205b774ffe0.png)
Óscar Rodríguez. (fot. Getty Images)
Mbappé zagrał mecz z drużyną Realu w Valdebebas w 2012 roku. Był tam jakiś Óscar…
Tak, to byłem ja, chociaż nie zdawałem sobie z tego sprawy, dopóki nie pokazano mi niedawno zdjęcia. Wydaje mi się, że trenował z nami przez tydzień, ale szczerze mówiąc, już nic z tego nie pamiętam.
W tym sezonie Leganés pokonało już Barcelonę i Atlético. Można powiedzieć, że jesteście trochę „pogromcami gigantów”?
Zobaczymy, w jakiej formie będą po porażce z Espanyolem. Przegrali ostatni mecz, więc pewnie wyjdą na boisko naładowani. Ale my też jesteśmy zmotywowani. Udało nam się uzyskać dobre wyniki przeciwko najlepszym i spróbujemy to powtórzyć.
Pochodzisz z Los Navalmorales, małego miasteczka w prowincji Toledo. Gdy Real Madryt sprowadził cię w wieku 11 lat, codziennie pokonywałeś 150 kilometrów w jedną stronę i tyle samo z powrotem razem z ojcem.
Tak, cała moja rodzina jest z Los Navalmorales. To niewielkie, skromne miasteczko. Od drugiego roku życia zawsze miałem piłkę przy nodze. Byłem wręcz obsesyjnie skupiony na futbolu. Mój tata przejechał mnóstwo kilometrów, żeby pomóc mi spełnić marzenie. Odwoził mnie i kilku innych chłopaków, był takim „taksówkarzem” między Toledo, Talaverą i Madrytem.
A teraz, po tylu latach, jak radzisz sobie z byciem piłkarzem?
Myślę, że jestem prostym, rodzinnym człowiekiem. Mam tych samych przyjaciół, których znam od zawsze, i tyle. Jestem uparty, gdy gram słaby mecz, denerwuję się i potrzebuję trochę czasu, żeby mi przeszło… Ale teraz, odkąd mam dziecko, wszystko się zmieniło.
Ojcostwo cię zmieniło?
Oczywiście. Kiedy zostajesz ojcem, nie możesz wracać do domu wkurzony. Dziecko zmienia wszystko. Nie lubię też wychodzić stąd i dalej rozmawiać o futbolu. Nie chcę cały czas żyć tylko tym. Wolę oczyścić umysł.
Czy piłkarze nieufnie podchodzą do ludzi spoza swojego kręgu?
Tak, zawsze znajdą się tacy, którzy się do ciebie zbliżają… Ale piłkarze nie są głupi. Wiesz, kto pojawia się z interesem, a kto jest naprawdę szczery.
Czy pieniądze zmieniły twój sposób bycia?
Nie, bo też nie mam wielkich zachcianek. Mam samochody, jak wszyscy, ale nie przywiązuję do tego większej uwagi… Najdroższy zakup to auto, a nawet nie jestem ich wielkim fanem. Nie wydaję też dużo na ubrania. Teraz większość wydatków idzie na dziecko.
Ani wydatków na siebie, ani drogich aut, ani zachcianek… Koledzy z szatni nie komentują tego?
Nie, nie… Wiedzą, że taki jestem, prosty. Dzisiaj w modzie jest pokazywanie się, ale to nie dla mnie, tym bardziej że w mojej rodzinie tego nie było.
Opowiedz mi o niej.
Zawsze mnie wspierali, bardzo mi to ułatwili i teraz spędzamy ze sobą mnóstwo czasu, szczególnie my, mężczyźni – mój ojciec, moi bracia i ja. Widzimy się codziennie.
Czy ojciec doradza ci w sprawach piłkarskich?
Tak, to on trzyma stery. Ma decydujące zdanie, podobnie jak mój brat. Ale zawsze wszystko odbywało się naturalnie, nigdy nie czułem presji, jaką widziałem u niektórych kolegów, którzy po meczu mówili „cholera, teraz mi się dostanie…”. Mój ojciec nigdy w życiu nie powiedział mi niczego w tym tonie.
Odszedłeś z Realu Madryt w wieku 20 lat, najpierw na wypożyczenie do Leganés, potem trafiłeś do Sevilli, a teraz, po kilku klubach, wróciłeś na Butarque. Czego się nauczyłeś?
Odszedłem do Primera División, co było moim marzeniem, i byłem tym podekscytowany. Teraz jestem bardziej dojrzały, nauczyłem się dużo więcej i wciąż mam w sobie tę samą pasję.
Czy dostanie takiego policzka po drodze pomaga?
Tak, uświadamiasz sobie rzeczywistość. Że są lepsze i gorsze momenty, że taki jest futbol – raz jesteś na górze, a czasem na dole. Ale to też uczy i pozwala dojrzeć. Najtrudniejszy był pobyt w Sevilli. Nie żałuję, bo to była moja decyzja, podjęta razem z ojcem. Nauczyłem się tam wiele i dobrze mnie traktowano. Nie dostałem tylu minut, ile chciałem, ale tak to już bywa, nie mam do nikogo pretensji.
Porozmawiajmy o muzyce. Uwielbiasz flamenco, prawda? Śpiewasz?
Nie, nie… Lubię, ale nie śpiewam. To jedyna muzyka, jakiej słucham, żadnego trapu, reggaetonu ani niczego w tym stylu.
Nie używasz zbyt często mediów społecznościowych.
Nie, w ogóle. Mam konta, kiedyś korzystałem z nich więcej… ale nie widzę w tym żadnej korzyści. Nawet z telefonu mało korzystam, nawet z WhatsAppa. Wolę spotykać się na żywo. Często ludzie mówią mi „dzwoniłem do ciebie, a ty nie odebrałeś”. Po prostu nie lubię siedzieć z telefonem w ręku. Jeśli jestem w trakcie jakiegoś spotkania czy zajęcia, mam wrażenie, że telefon tylko cię ogranicza.
Dziś dzieci nie odrywają się od telefonów.
Teraz to już nieuniknione, bajki na ekranie trochę je uspokajają. Ale jestem przeciwny. Gdyby to zależało ode mnie… Pod tym względem jestem jak mój ojciec, który nawet nie ma WhatsAppa i używa starej komórki.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze