Advertisement
Menu

Chińskim sposobem

„Jeśli nie wiesz, co powiedzieć, to powiedz stare chińskie przysłowie”, mówi stare chińskie przysłowie.

Foto: Chińskim sposobem
Lucas Vázquez. (fot. Getty Images)

„Jeśli nie masz czasu, znajdź sobie dodatkowe zajęcie”, głosi stare chińskie powiedzenie. Nie mamy pojęcia, czy to właśnie dzięki skrupulatnemu działaniu w myśl tej maksymy Chiny są dziś światową potęgą. Szczerze mówiąc, nie do końca jesteśmy w stanie określić, czy w ogóle tkwi w niej jakaś wielka życiowa mądrość. W odniesieniu do Realu Madryt brzmiałaby ona bowiem raczej niezbyt przekonująco. Przynajmniej w naszej interpretacji. 

Real Madryt z całą pewnością nie może narzekać ani na nadmiar czasu, ani na niedobór obowiązków. Gorzej jednak, gdy kolejne zajęcia są z góry narzucone i nie dysponujesz odpowiednimi środkami, by podejść do nich w rzetelny sposób. Gdy już wydawało się, że zespół złapał odpowiedni rytm, znów okazało się, że jednak – pozwolimy sobie na sparafrazowanie kolejnej chińskiej mądrości – żyjemy w ciekawych czasach. 

Przez parę tygodni było stosunkowo fajnie, ale po porażce z Espanyolem znowu nie jest. Z Atlético czeka nas bezpośrednie starcie o fotel lidera, a zaraz potem udamy się do Manchesteru, by zmierzyć się z kolejnym z naszych ulubionych rywali w Lidze Mistrzów. Na domiar złego, z gry na te dwa kluczowe dla losów sezonu starcia wypadł Antonio Rüdiger, czyli bodaj jedyne ogniwo defensywy, które sprawiało, że Real wciąż mógł pochwalić się obroną lepszą niż drużyny środka tabeli La Ligi. Byśmy jednak nie myśleli zbyt długo o głupotach, w terminarzu znajdziemy jeszcze jeden wypełniacz czasu przed derbami i konfrontacją z City. Na Butarque stoczymy bowiem bój o awans do półfinału Pucharu Króla. 

Copa del Rey to rozgrywki, które przez kibiców Realu Madryt najczęściej są postrzegane w dość osobliwy sposób. Z jednej strony znajdują się one wyraźnie na dalszym planie, jeśli chodzi o priorytety, a pierwsza runda jest z naszej perspektywy wręcz jawnym zawracaniem głowy (co nie zmienia faktu, że raz na jakiś czas przytrafi nam się spektakularna klęska w starciu z rywalem z niższej ligi). Z drugiej natomiast, gdy już z niego odpadamy, i tak pojawiają się głosy oburzenia. Bo skoro już bierzemy w tym turnieju udział, to mimo wszystko zawsze koniec końców przeważy chęć triumfu. Do pewnego momentu schemat od lat wygląda więc tak samo: jak najmniejszym nakładem sił zbliżyć się do szczytu drabinki. 

Choć priorytetem na najbliższy czas z pewnością pozostają mecze, które czekają nas w sobotę i wtorek, to jednak ćwierćfinał Copa del Rey również ma już swój zauważalny wydźwięk. Trudno po prostu oprzeć się wrażeniu, że mecz ten trzeba rozegrać w wyjątkowo wrażliwym momencie. Tak czy inaczej, wciąż mogło być gorzej, ponieważ na tym etapie rozgrywek dało się trafić na o wiele silniejszego w teorii rywala lub/i dalszy wyjazd. Pod tym względem kilkudziesięciominutowa podróż do 16. zespołu La Ligi nie brzmi aż tak przerażająco. 

Jak jednak przekonaliśmy się w minioną sobotę, takie spotkania również nie wygrywają się same, a zwycięstwo 3:0 z końcówki listopada będzie mieć takie samo znaczenie, jak i 4:1 z Espanyolem z drugiej połowy września. Najfajniejszym w teorii scenariuszem byłoby ogranie Leganés na pół gwizdka na wpół rezerwowym składem. Problem jednak w tym, że przynajmniej w obronie już nie ma za bardzo jak wystawić nawet  pół-rezerw, a meczów, które da się wygrać na niższym biegu, jest coraz mniej. Zwłaszcza że przeciwnik też nie jest głupi i wie, iż pojedyncza wygrana może zagwarantować mu udział w fazie rozbudzającej marzenia o historycznym triumfie. 

Real Madryt pomimo całej masy obowiązków na głowie nie może wieczorem pozwolić sobie na zaniedbanie. W razie odpadnięcia po raz kolejny przyszłoby nam bowiem uświadomić sobie, że Puchar Króla to drugorzędne rozgrywki, ale tylko do momentu odpadnięcia lub konfrontacji z którymś z odwiecznych rywali. W razie awansu natomiast chińskie powiedzenie o szukaniu sobie kolejnych zajęć być może nabierze nieco większego sensu. Częściowe odbudowanie morale po klęsce z Espanyolem niewątpliwie dobrze by nam zrobiło. Nie próbujmy jednak robić tego w ten sam sposób, jak w poprzedniej rundzie. 

* * *

Mecz z Leganés rozpocznie się w środę o godzinie 21:00, a w Polsce będzie można obejrzeć go na kanale TVP Sport w serwisie CANAL+ Online.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!