Spokojnych świąt
Rok 2024 powoli dobiega końca, więc już wkrótce pora rozpocząć sezon na wszelkiego rodzaju postanowienia (tym razem już na serio wytrzymamy w nich aż do końca stycznia!) i zaklinanie rzeczywistości hasłem „nowy rok, nowy ja”.
Jude Bellingham. (fot. Getty Images)
Real Madryt – Sevilla: Przewidywane składy
Bywały u Królewskich lata, gdy było na tyle dobrze, że pod koniec grudnia mogliśmy w pełni zadowolić się życzeniem sobie, by kolejny rok był po prostu taki sam, jak poprzedni. To znaczy, wiadomo, zawsze mogłoby być lepiej, ale gdyby było tak samo, to nikt raczej nie miałby prawa do narzekania. Gdyby tym razem jakaś siła wyższa postawiła nas przed wyborem, czy chcielibyśmy, by 2025 roku był taki sam jak 2024, to… nie powiemy, czy byśmy na to poszli. Niech każdy z nas w ramach świąteczno-noworocznej refleksji sam się nad tym zastanowi.
Nie ulega jednak wątpliwości, że był to rok dość osobliwy. Gdybyśmy mieli go do czegoś porównać, to chyba do klimatu panującego w Ekwadorze. Nietrudno bowiem podzielić sobie minione 12 miesięcy na porę ciepłą i deszczową. Za moment wyznaczający zmianę pory roku można natomiast umownie obrać transfer Kyliana Mbappé. Z jednej strony Królewscy dopiero po raz drugi w swej historii kończą rok z pięcioma trofeami, z drugiej natomiast od kilku miesięcy regularnie zawodzą, co jednak nie przeszkadza w tym, że… pozostajemy żywi na wszystkich frontach.
Tak naprawdę dobrym podsumowaniem, jak Real Madryt wygląda w trakcie tej pory deszczowej, jest poprzedni tydzień. Podopieczni Carlo Ancelottiego zaliczyli wpadkę, która koniec końców w praktyce nie okazała się aż taką wpadką, bo pomogła nam zmniejszyć i tak niewielki dystans do lidera, a kilka dni później sięgnęli po niezbyt prestiżowe, ale jednak wciąż trofeum. I właśnie tym torem się to z grubsza toczy od kilku miesięcy. Drużyna gra najczęściej tak sobie, kontuzji raz jest więcej, a innym razem jeszcze więcej, Mbappé ma co prawda 13 goli, ale tylko szaleniec stwierdzi, że Francuz jest w dobrej formie. A na końcu ogólny bilans wciąż sugeruje, że w sumie nic aż tak złego się nie dzieje. Tak pewnie muszą wyglądać kryzysy u karaluchów – różnie u nich bywa, ale finalnie i tak wszystko przetrwają.
By jednak przez te najbliższe kilkanaście dni łatwiej było nam zachowywać ten mimo wszystko powierzchowny spokój, dziś przydałoby się postawić kropkę w ostatnim zdaniu zapisanym w tym roku kalendarzowym i wygrać wieńczący go mecz. Nasz dzisiejszy rywal, Sevilla, to zespół, który chyba w najlepszy sposób mógłby obecnie wygłosić wykład pod tytułem „Kryzys w dużym klubie”. Andaluzyjczycy dwa kolejne sezony kończyli w dolnej połowie tabeli i jak na razie za ciosem idą także w tym. Goście zajmują w tej chwili 12. miejsce, a w bieżących rozgrywkach jeszcze ani razu nie byli w stanie wygrać w dwóch meczach z rzędu.
Jeśli wziąć jeszcze pod uwagę fakt, że wczoraj Barcelona przegrała u siebie z Atlético, praktycznie wszystkie okoliczności wymagają od nas bezwzględnego zwycięstwa. Gdyby nie gol Sørlotha w doliczonym czasie, Real mógłby już dziś wskoczyć na pozycję lidera. Nie zamierzamy jednak narzekać, ponieważ nasze położenie przed pierwszym gwizdkiem wciąż jest więcej niż komfortowe. O ile można w pewien sposób stwierdzić, że przed tygodniem mieliśmy więcej szczęścia niż rozumu, o tyle dziś scenariusz, który pozwoli nam uniknąć gigantycznego niedosytu, jest tylko jeden. Nie dbamy o styl. Mbappé może nie strzelić trzech karnych i spudłować na pustą bramkę, byleby ktoś choćby siłą woli wcisnął tego zwycięskiego gola. Wyjątkowo zadowolimy się nawet najbardziej siermiężną formą pragmatyzmu.
Parafrazując nieśmiertelnego klasyka, prosimy dziś jedynie o to, by Królewscy nie spieprzyli nam świąt. Jest to rzecz jasna prośba mocno egoistyczna i w ogóle niewspółgrająca z duchem Bożego Narodzenia, ponieważ nasze niespieprzone święta są równoznaczne ze spieprzonymi świętami u rywala, ale postarajmy się udawać, że to wyłącznie niewiele znaczący szczegół. Wystarczy, że Santiago Bernabéu ładnie pożegna Jesusa Navasa, który przeciwko Realowi zagra swój ostatni mecz w karierze.
* * *
Mecz z Sevillą rozpocznie się dzisiaj o godzinie 16:15, a w Polsce będzie można obejrzeć go na kanale CANAL+ Sport na platformie CANAL+ Online.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze