Kolejka górska Asencio
Raúl Asencio znakomicie wszedł do pierwszego zespołu Realu Madryt, ale powrót Tchouaméniego i decyzje Carlo Ancelottiego sprawiły, że znów stał się postacią epizodyczną.
Raúl Asencio. (fot. Getty Images)
Raúl Asencio trafił do pierwszej drużyny, zapiął pasy i czekał na prawdziwy rollercoaster emocji i wrażeń, jakim był jego początek wśród piłkarskiej elity. Hiszpan wykorzystał szpital w defensywie Realu Madryt i zadał kłam tym, którzy nie liczyli na szkółkę w kwestii wzmocnienia pierwszego zespołu. Asencio pokazał, że z całą pewnością wśród młodszych zawodników jest kilku gotowych, by wejść na poziom Primera División i nie odstawać szczególnie poziomem. Jak informuje MARCA, Asencio latem miał pięć ofert z drużyn w Primera i jedną ze strony City Group, która najprawdopodobniej obejmowałaby grę w Gironie. Żadna jednak nie doszła do skutku, ponieważ nie spełniała oczekiwań Realu Madryt.
W takim wypadku więc Asencio pozostał jednym z liderów defensywy Castilli, a w klubie uważano go za jednego z wielu zawodników z potencjałem na pierwszy zespół. Rozpoczął sezon w rezerwach, ale niesamowite braki w defensywie Realu Madryt sprawiły, że przeskoczył całą drogę, która dla wychowanków Królewskich zazwyczaj jest naprawdę niesamowicie długa. 60 minut z Osasuną i pełne 90 minut z Leganés, podczas których wyglądał dobrze i które skończyły się nieoczekiwanym egzaminem na Anfield. Choć Los Blancos przegrali, Asencio pozostawił po sobie dobre wrażenia i przeczucie, że byś może rozwiązanie problemów kadrowych już jest w domu, a Królewscy mają w składzie stopera na najbliższe kilka lat. Następnie przyszły kolejne dwa spotkania, z Getafe i Athletikiem, które pozwoliły Hiszpanowi podtrzymać formę, aż w końcu przyszedł kolejny cios… a Asencio wrócił na koniec kolejki.
Do zdrowia wrócił Tchouaméni, który już z Athletikiem zebrał swoje pierwsze minuty po kontuzji. Ze środka pola przeszedł jednak na pozycję stopera już od kolejnego spotkania. Powrót Francuza sprawił, że Asencio został rezerwowym w meczach z Gironą (zagrał 11 minut), Atalantą (6 minut) i Rayo Vallecano (0 minut). Konieczne było stworzenie luki, by piłkarze będący wyżej w hierarchii Carlo wrócili do gry i to właśnie młody wychowanek został poświęcony. To decyzja, która szczególnie zabolała madridismo, bo Asencio pokazał, że może z powodzeniem grać na tym poziomie i że jednak nie tylko rywale mają znakomite szkółki, ale też i w Realu Madryt można odnaleźć wartościowych zawodników do pierwszego zespołu. „Tak, byłem zaskoczony przede wszystkim jego dojrzałością, spokojem, z jakim podchodzi do sytuacji meczowych. Nigdy się nie martwi, nie widać po nim strachu, jest bardzo pewny siebie. Przeszedł już ten egzamin, może być uważany za gracza pierwszego zespołu, ponieważ na to zasługuje”, mówił Carletto, by niedługo później znów posadzić Hiszpana na ławce.
Raúlowi Asencio nie pozostaje więc nic innego jak zagryźć zęby i kontynuować codzienną, ciężką pracę w ciszy. To najlepsza metoda, by wreszcie osiągnąć swój sukces. Nikt nie ma wątpliwości, że dostanie jeszcze swoje szanse, bo Rüdiger i Tchouaméni nie będą grali każdego meczu do końca sezonu, a ponadto rozważa się sprawdzenie go jako prawego obrońcy, by odciążyć Lucasa. Spokój, który jest kluczem do wykorzystania następnej okazji, która może nadejść już przeciwko Sevilli. Wciąż będzie otrzymywać minuty, aby naprawdę ugruntować swoją pozycję w pierwszej drużynie. Już stał się członkiem szatni, co pokazuje jego obecność na chociażby wyjściu wigilijnym. Koledzy z zespołu cenią go za dobre nastawienie, niezależnie od okoliczności. Teraz Hiszpanowi pozostaje czekać na kolejną szansę.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze