„Trzy miesiące później Mbappé dalej nie gra nic”
Carlos Carpio, zastępca redaktora naczelnego dziennika MARCA, w najnowszym tekście dzieli się swoimi przemyśleniami na temat meczu Realu Madryt z Athletikiem. Przedstawiamy spostrzeżenia dziennikarza.
Kylian Mbappé. (fot. Getty Images)
Pięć porażek w ostatnich jedenastu meczach. Oznacza to przegrywanie w co drugim spotkaniu. Z pięciu trudnych meczów, jakie rozegrali Królewscy do tej pory, udało im się pokonać tylko Borussię u siebie, dokonując remontady przy 0:2 dzięki Viníciusowi. Takie są statystyki. I są one bardzo złe. Ale wrażenia, a zwłaszcza gra, są jeszcze gorsze. Trzy i pół miesiąca później ten Real Madryt nie gra już nic. W tabeli może już tracić jeden, cztery czy 40 punktów do Barcelony. Zespół nie funkcjonuje. To proste.
Pierwsza godzina Los Blancos w San Mamés była bzdurą, nieporozumieniem. Krok do tyłu albo nawet dwa. Bo można mieć zły wieczór, popełnić jakiś błąd, ale wyjście na boisku w La Catedral bez odpowiedniego ciśnienia przeciwko Athleticowi to jak pójście na rzeź. Brak intensywności w drużynie Ancelottiego był odczuwalny w każdym pojedynku i w każdej stykowej piłce. Finalnie piłki te zawsze kończyły się na korzyść gospodarzy, którzy walczyli o nie z większą wiarą. Brakowi intensywności ze strony Realu towarzyszył jedynie brak ambicji. Wyszli tak, aby nic się nie wydarzyło, aby niczego nie narzucać i aby jedynie bronić się przed graczami Athleticu, którzy nieprzerwanie dusili ich w wysokim pressingu i uniemożliwiali wyprowadzenie piłki. Zespół Valverde też nie potrzebował świetnego meczu, aby zdominować rozmazany Real. Bez pomysłu. Bez chęci. Do przerwy zero celnych strzałów. Trudno było zdecydować, który zawodnik jest najgorszy, ponieważ kandydatów było wielu: Fran García, Tchouaméni, Rodrygo, Lucas Vázquez, Mbappé…
Courtois dołączył do tego grona w 52. minucie po błędzie, który pozwolił Berenguerowi dać swojej drużynie prowadzenie. Drużynie, która była lepsza od rywala jedynie przez włożenie trochę serca i chęci. Bo Nico też nie zagrał rewelacyjnie. Pierwsza bramka obudziła Real, który w końcu oddał strzał na bramkę. Było to po kolejnym fatalnym uderzeniu Mbappé, których jest już zbyt wiele. Bellingham wyrównał po dobitce strzału z dystansu Francuza. To był jeden z tych strzałów, które Kylian zwykł oddawać, gdy w przeszłości grał bez tego niepokoju. Jednak rażący błąd Valverde wyprowadził Athletic na prowadzenie. Bez intensywności, bez skuteczności Mbappé i bez wystrzegania się ogromnych błędów przez dwóch niezawodnych piłkarzy, na San Mamés nie da się wygrać. I bez „dziewiątki” w polu karnym, która strzeli brakującego gola, tak samo. Ancelotti „zaryzykował” w 88. minucie i zdjął niewidocznego Rodrygo, dając szansę Endrickowi. Ech, Carlo.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze