Bellingham znów błyszczy
Anglik w meczu z Getafe wykorzystał rzut karny, asystował przy golu Kyliana Mbappé i dźwigał atak drużyny na swoich barkach. A to wszystko zaledwie w ciągu jednej połowy. Tym samym ponownie zgłasza akces do bycia liderem madryckiej ofensywy.
Jude Bellingham celebruje gola strzelonego w meczu z Getafe. (fot. Getty Images)
Kiedy uśmiech się Jude Bellingham, uśmiecha się cały Real Madryt. To nie przypadek, to konsekwencja. Coraz wyraźniej widać, że część nieregularności i braku równowagi drużyny na początku sezonu wynikała z przesunięcia Anglika, żeby zrobić miejsce dla Kyliana Mbappé. Carlo Ancelotti stopniowo zaczął rozumieć, że zamknięcie Bellinghama w El Clásico było błędem i gdy zbliżył się on do swojej ulubionej strefy, nastąpiła jego reaktywacja, której symbolem był pamiętny gol strzelony przez niego 9 listopada w meczu z Osasuną. Później znów trafił do siatki na Butarque w rywalizacji z Leganés. Wczoraj z kolei wykorzystał rzut karny w starciu z Getafe. Ta seria również nie jest dziełem przypadku, zauważa dziennik AS.
Pojawiły się głosy, które kwestionowały to, czy spadek formy pomocnika, widoczny do początku listopada, był wynikiem przedłużającej się nie najlepszej kondycji fizycznej z końcówki minionej kampanii, uwypuklonej przez Mistrzostwa Europy i zbyt krótki urlop. Ale chociaż wydaje się, że było to tak dawno temu, to 14 sierpnia Jude został MVP spotkania o Superpuchar Europy za sprawą wspaniałego pokazu swojego futbolu w pierwszej oficjalnej potyczce sezonu 2024/25. Wówczas grał jeszcze na pozycji bliższej tej, którą pokrywał w swoim pierwszym roku w Madrycie, w którym zdobył pięć bramek w pierwszych czterech ligowych meczach i cztery w pierwszych czterech konfrontacjach w Lidze Mistrzów, przypomina AS.
Niesamowity pod każdym względem
W tamtym okresie Jude był motorem napędowym Królewskich, którzy musieli poradzić sobie bez Karima Benzemy. Odbierał piłkę, kreował sytuacje, asystował i wykańczał. Był po prostu niesamowity. Teraz ponownie taki jest. AS wskazuje, że przeciwko Getafe wziął na swoje barki cały madrycki atak. Najpierw uwolnił Mbappé od presji, przejmując odpowiedzialność za wykonanie jedenastki. Kylian został uratowany przed ewentualną pomyłką z wapna, która w obliczu zmarnowanego karnego na Anfield rozpętałaby niebywałą burzę. Bellingham pewnie umieścił futbolówkę w bramce i wykonał wymowny gest w stronę Davida Sorii, z którym kilka minut wcześniej nieprzyjemnie się zderzył. Ale nie było w tym przesady, nawet w tym potrafił zademonstrować klasę.
Wspomniane zderzenie z bramkarzem Los Azulones zebrało jednak swoje żniwo. Po zejściu do szatni na przerwę Anglik wyglądał na oszołomionego, a klub podjął decyzję o działaniu według protokołu dotyczącego potencjalnego wstrząsu mózgu. Nie wyszedł już na drugą połowę, ale zaledwie w ciągu pierwszych 45 minut po raz kolejny nadał zespołowi swój sznyt. Wcześniej umożliwił częściową rehabilitację Mbappé, obsługując go kapitalnym podaniem przy drugim golu Los Blancos. Jude Bellingham w wersji 2.0 znów jest postrachem rywali, podsumowuje AS.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze