Real Madryt ma problem, nazywa się Kylian Mbappé
„Ostatni miesiąc francuskiego napastnika na najwyższym poziomie futbolu jest kompletnie niezrozumiały. Brak pewności siebie, brak szczęścia, brak celności, brak wszystkiego”, zaczyna swój felieton na łamach El País Manuel Jabois. Hiszpan to dziennikarz i pisarz, który jest madridistą i autorem słów do ostatniego hymnu Realu Madryt.
Kylian Mbappé. (fot. Getty Images)
Gdy zakończyło się pierwsze 45 minut, oczy całego Anfield zwróciły się ku Kylianowi Mbappé, przyglądając mu się z prawdziwą ciekawością, jakby przed wejściem do tunelu miał zdjąć maskę i okazać się Christophem Dugarrym. Ostatni miesiąc w wykonaniu Mbappé na najwyższym poziomie futbolu jest po prostu niezrozumiały – kompletnie. Tak bardzo, że gdy w drugiej połowie stanął do wykonania rzutu karnego (po najlepszej swojej akcji w meczu, gdy rozbił obronę Liverpoolu lewą flanką), wśród kibiców Realu nie było radości, lecz strach. I to uzasadniony, bo strzał nie wymagał nawet wybitnej interwencji bramkarza. Podania wprost do przeciwników, strzały prosto w rywali, rezygnacja z pressingu w momentach, gdy wciąż była na to szansa, nieudane przyjęcia piłki w biegu, niepojęte spalone… Trudno pojąć, jak zawodnik tak niesamowity, potężny, absolutnie wyjątkowy, naturalny spadkobierca schedy po Messim i Ronaldo, może grać tak, jak w ostatnich meczach.
W swojej pierwszej akcji w meczu Mbappé przebiegł z piłką poziomo przez połowę rywala, mając za plecami przeciwnika, po czym stracił ją w sposób tak naiwny („wydaje się, że jest w Pałacu Wersalskim, a Real to tonący okręt” – napisał komentator Ángel del Riego), że Liverpool omal nie strzelił gola (piłkę sprzed linii bramkowej wybił Asencio). Mbappé poruszał się między lewym skrzydłem a środkiem boiska, domagając się podań na wolne pole, których koledzy albo nie widzieli, albo odrzucali z powodu spalonego. Pressował jak zwykle – schylony, z szeroko otwartymi oczami, skoncentrowany, jakby szykował się do błyskawicznego ataku, ale… nie ruszał się z miejsca. W optymalnej formie Mbappé przewyższa Viníciusa o klasę, ale dziś to Vinícius jest niezbędny dla Realu, decyduje o wynikach najważniejszych meczów i jest o wiele bardziej efektywny niż jego kolega z ataku. Mbappé miał swoje momenty w pierwszej połowie, jak wtedy, gdy Brahim podał mu genialnie na wolne pole – Francuz ruszył do piłki jak stado bizonów w czasach Ronaldo Nazário, ale Connor Bradley zdążył wykonać wślizg życia, zatrzymując go w ostatniej chwili, gdy Mbappé szykował się do strzału.
Rywalom udaje się wszystko, gdy wydaje się, że Mbappé zaczyna grać dobrze; jemu samemu – gdy nie. W doliczonym czasie pierwszej połowy miał sytuację jeden na jednego na skraju pola karnego, swoją ulubioną pozycję, a chwilę później zgubił piłkę w tłumie nóg i zostawił ją za sobą. W drugiej połowie rozpoczął od efektownego tunelu… w kierunku własnej bramki. Później zmarnował kontratak na otwartym polu, oddając absurdalne podanie wprost do Liverpoolu. W kolejnej akcji bramkarz mógł wyjść z pola karnego i zmusić do wybicia piłki, gdyby Mbappé dalej pressował, ale Francuz odpuścił, jak już nieraz wcześniej, za wcześnie. Nie wykorzystał rzutu karnego, a w 90. minucie wreszcie pokazał swoją klasę – przeprowadził świetną akcję z lewej strony pola karnego, znalazł linię strzału i uderzył z dużą siłą. Jednak piłka nawet nie dotarła do bramki – cudowna interwencja obrońcy posłała ją na rzut rożny. W grze Mbappé jest dziś tyle czynników, w tym pech, które idą źle, że sytuacja wydaje się bez wyjścia: albo w tym sezonie znów zacznie błyszczeć, albo popadnie w nieistotność, co będzie dla Realu jeszcze większym problemem.
Zespół, wyczerpany kontuzjami (wypadł Camavinga, najlepszy na Anfield obok Bellinghama i Asencio; wszyscy oni są jednak o poziom niżej od kosmicznego Courtois), mierzy się teraz z niespotykaną sytuacją w Lidze Mistrzów. Niemal tak niespotykaną jak ta, że wielka gwiazda, na którą czekano latami, mająca zdominować światowy futbol i rozwiązać nieliczne problemy zespołu, zaczyna być jego największym problemem.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze