Advertisement
Menu
/ focus.de

Kroos: Najwyraźniej zostawiłem coś po sobie mieszkańcom Madrytu

Toni Kroos udzielił wywiadu dla internetowego wydania niemieckiego magazynu Focus przed odebraniem nagrody Bambi – najważniejszego niemieckiego wyróżnienia medialnego. Przedstawiamy zapis rozmowy z byłym pomocnikiem Realu Madryt, w której mówi m.in. o swoim życiu po zakończeniu kariery i działalności społecznej.

Foto: Kroos: Najwyraźniej zostawiłem coś po sobie mieszkańcom Madrytu
Toni Kroos i Robbie Williams z nagrodami Bambi odebranymi w czwartek w Monachium. (fot. Getty Images)

Panie Kroos, zakończył pan karierę, będąc na jej szczycie. Z 34 zdobytymi tytułami jest pan najbardziej utytułowanym niemieckim piłkarzem wszech czasów. Niedawno był pan jednak na meczu swojego byłego klubu, Realu Madryt, i został pan bardzo entuzjastycznie przyjęty przez kibiców. Proszę powiedzieć szczerze: nie żałuje pan swojego pożegnania?
Nie, wcale. Choć oczywiście to bardzo miłe nadal cieszyć się takim przyjęciem i słowami uznania ze strony kibiców. Zupełnie się tego nie spodziewałem! To pokazuje mi, że moje 10 lat spędzone w Realu Madryt było dobrym czasem, którego nie da się szybko zapomnieć. Najwyraźniej zostawiłem po sobie coś mieszkańcom Madrytu. Emocjonalnie to jest ważniejsze niż jakikolwiek tytuł.

Kiedy patrzysz na swoich następców w koszulce reprezentacji Niemiec, którzy aktualnie mają naprawdę dobrą passę: pozostawiłeś tej drużynie jakieś dziedzictwo?
Cóż, niezupełnie. Zawsze starałem się iść do przodu i przekazywać zespołowi moje spojrzenie na futbol. Oni wszyscy to profesjonaliści, każdy może sam zdecydować, co chce podejrzeć. 

Czy zespół Juliana Nagelsmanna ma szanse na zdobycie mistrzostwa świata w 2026 roku?
Radzą sobie całkiem dobrze! Euforia, jaka została wywołana w naszym kraju przy okazji EURO, została przeniesiona przez zespół na Ligę Narodów. Ponownie widać wielką radość z gry, pasję i jedność. To nie tylko zasługa Juliana Naglesmanna.

Niemcy ponownie są jedną z najlepszych drużyn na świecie. Jednak jest chyba za wcześnie, by mówić, że są faworytem do zdobycia mistrzostwa świata.
W listopadzie poprzedniego roku nikt nie przypuszczał, że rozegramy tak dobre EURO. Przesłanki są dobre! Mamy bardzo dobrych piłkarzy, którzy przed mistrzostwami świata będą jeszcze lepsi.

W ostatnich tygodniach częściej widywano pana w Kolonii, pana niemieckim domu z wyboru, ale pana głównym miejsce zamieszkania cały czas pozostaje Madryt. Czy zastanawiał się pan już, gdzie pan zamieszka na stałe? Czy po prostu będzie pan podróżował między Hiszpanią a Niemcami?
Plan na najbliższe lata jest bardzo prosty: naszym głównym miejscem zamieszkania jest i pozostanie Madryt. Jednak zawsze będą takie okresy w ciągu roku, jak letnie wakacje czy okolice Bożego Narodzenia, kiedy będziemy w Niemczech. Mogę powiedzieć, że wszyscy członkowie rodziny czują się bardzo dobrze w Madrycie. Nasze dzieci chodzą tutaj do szkoły, mają tutaj swoje hobby, mamy tu spore grono przyjaciół. Nie mamy żadnych powodów, aby po 10 latach rezygnować z tego wszystkiego. Co wcale nie oznacza, że nie lubimy przebywać w naszym w domu w Kolonii czy ogólnie w Niemczech.

Jak wygląda codzienne życie rodzinnego Toniego Kroosa po zakończeniu kariery? Częściej zajmuje się pan domem, gotuje, czyta dzieciom?
Czuję, że pracuję prawie więcej niż wcześniej (śmiech). Piękne dla mnie i dla mojej całej rodziny jest to, że widzimy się dużo częściej, ponieważ znacznie rzadziej przebywam nocami poza domem. Jako zawodnik Realu Madryt byłem z reguły trzy-cztery dni w tygodniu poza domem, czy to z powodu meczów wyjazdowych w lidze, czy w Lidze Mistrzów, gdzie z reguły zachodziliśmy stosunkowo daleko. Teraz w końcu możemy cieszyć się regularnie prawdziwą, rodzinną atmosferą. Myślę, że każdemu to pasuje i nikogo przy tym nie obrażam. Mam nadzieję, że to będzie trwało jeszcze długi. Niemniej, raczej nigdy nie stanę się takim typowym gospodarzem domu, ze wszystkimi rzeczami, które się z tym wiążą.

Jak głęboka jest jeszcze rana po porażce w ćwierćfinale EURO z Hiszpanią i brakiem rzutu karnego po zagraniu ręką?
Już nie tak głęboka. Potrzebowałem dwa-trzy dni, aby przetrawić ten mecz. Nie tyle chodzi o ten nieprzyznany rzut karny. Mieliśmy wystarczająco dużo możliwości, aby wygrać ten mecz. Byliśmy z Hiszpanami na tym samy poziomie, to był mecz pół na pół pomiędzy dwiema najlepszymi drużynami turnieju. W tak zaciętym meczu szala może przechylić się w obie strony. Szczęśliwie podczas mojej kariery wiele razy schodziłem z boiska jako zwycięzca. Niestety w tym przypadku było inaczej.

Dla kibiców w Niemczech i wielu ekspertów był to przedwczesny finał. 
Też miałem takie uczucie. Z perspektywy czasu możemy jednak powiedzieć, że byliśmy znacznie bliżej tytułu, niż przed turniejem wielu się spodziewało.

Trzy miesiące po tym meczu UEFA doszła do wniosku, że powinien był zostać podyktowany rzut karny. Skomentował pan to ironicznie: „Mogę nazwać się teraz mistrzem Europy?”.
Tak. To właściwie mówi wszystko w tym temacie.

Kontaktował się pan od tego czasu z Cucurellą, który ewidentnie zagrał wtedy ręką?
Nie.

Spotkałby się pan z nim chętnie i porozmawiał o tym meczu?
O nie, ale nie ze względu na to. Jak powiedziałem, mieliśmy wystarczająco dużo okazji, aby wygrać to spotkanie nawet bez tego rzutu karnego.

Założył pan w Madrycie własną akademię piłkarską. Do tego wystartował pan z Icon League, w której występują byli piłkarze i celebryci. Czy to pokazuje ambicje sportowca, który na boisku był już reżyserem i głównym aktorem w jednej osobie?
Akademia to projekt, który sprawia mi niesamowitą przyjemność. Od kiedy zaczęliśmy (rozgrywki) półtora miesiąca temu, to jestem na boisku niemal codziennie i obserwuję, jak przekazujemy zespołom naszą filozofię i jak dzieciaki poprawiają się w swojej grze. Zgłosiliśmy drużyny młodzieżowe, które grają w ligach madryckich. To bardzo miłe uczucie, kiedy w twoim trykocie biega 220 dzieciaków w 16 drużynach. To daje mi ogromne spełnienie. Sam przechodziłem przez te wszystkie etapy. Teraz jestem „prezesem” (śmiech). Podobnie jest z Icon League, który oczywiście również jest wielkim projektem, który realizuję z ogromną pasją. Wiele się zmieniło: wideorozmowy, organizowanie, planowanie, dyskutowanie…

Czy wyobraża sobie pan siebie w roli profesjonalnego trenera lub nawet trenera reprezentacji?
Obecnie nie. Oczywiście nie mogę powiedzieć, czy za 10 lat sytuacja się nie zmieni. Ale nie chcę tak szybko wracać do rytmu, który świadomie porzuciłem: być zaangażowanym od rana do wieczora, dużo podróżowania, spanie w hotelach. Właśnie to mnie męczyło przez te wszystkie lata. Nie chcę znów wracać do tego samego życia. Nawet jeśli myślę, że mógłbym coś wnieść do pracy trenerskiej.

Jak wygląda teraz pana codzienność w akademii?
Rano tworzę lub kontroluję plany treningowe dla trenerów. Chciałbym w pewien sposób wyznaczać, co będzie trenowane. Popołudniami, kiedy dzieci wrócą ze szkoły, odbywają się treningi. Później przyglądam się realizacji tego wszystkiego na boisku. Sobotami robię rundkę po Madrycie i patrzę, jak radzą sobie moje trzy-cztery drużyny. Wcześniej jeździłem na Bernabéu i kopałem – teraz patrzę, jak kopią moi chłopcy.

W 2015 roku założył pan fundację Toniego Kroosa, której celem jest wspieranie dzieci i młodzieży z poważnymi problemami zdrowotnymi oraz ich rodzin. Sam jest pan ojcem trójki dzieci. Co skłoniło pana do tego kroku?
Krótko przed Świętami Bożego Narodzenia w 2014 roku wraz z kilkoma zawodnikami Realu Madryt odwiedziłem szpital dla ciężko chorych dzieci w Madrycie. Pomysł na fundację istniał od dawna, ale po wizycie w tym szpitali cel stał się jasny. Przede mną stanęło dziecko, które miało wówczas tyle samo lat, co mój syn, i miało raka. To mnie uderzyło. Nie możesz tak po prostu zamknąć drzwi i wyjść. Chcesz pomóc. Współpraca ze szpitalami i hospicjami daje ku temu wiele możliwości. Nawet niech to będzie życzenie, które mają dzieci i którego rodzice nie są w stanie spełnić. Niech to będzie pomoc dla rodzin, która ułatwi im codzienne życie. Nieważne, czy chodzi o remont łazienki, windę schodową czy finansowanie terapii dla dzieci – to pomaga rodzinom w życiu codziennym. Działamy w tym od niemal 10 lat i jestem z tego powodu bardzo dumny.

Czy ten temat powinien zostać jeszcze bardziej przybliżony opinii publicznej?
Ogólnie rzecz biorąc: tak. Aby zwrócić uwagę na los innych i zyskać kolejne osoby do pomocy. To zawsze zależy od tego, czego chcą dotknięte rodziny. Wiele osób nie chce, aby ich historia została upubliczniona. I należy to absolutnie uszanować.

Czy może pan podać przykład projektu, który obecnie wspiera pan ze swoją fundacją i który jest szczególnie bliski pana sercu?
W ośrodku Hannah Hof w Zülpich powstaje włączająca społecznie, chroniona przestrzeń i miejsce pracy dla osób niepełnosprawnych. Za tym projektem kryje się bardzo wzruszająca historia. W 2016 roku rodzina Schumacherów kupiła stare gospodarstwo, aby stworzyć wyjątkowe miejsce dla swojej córki Hannah i innych osób niepełnosprawnych, zwłaszcza, ze tak wartościowych miejsc dla młodych dorosłych niepełnosprawnych brakuje. Dwa i pół roku później Hannah zmarła. Ku pamięci córki rodzina podtrzymała jednak swoją wizję. Nowy budynek dla osób dotkniętych i ich rodziny, w którym będą mogły odpocząć i naładować swoje akumulatory, będzie gotowy w 2025 roku. To, jak ta rodzina poradziła sobie z tyn projektem wbrew losowi, jest godne podziwu, dlatego chętnie wspieramy ten projekt całym sercem.

Za swoją karierę i wielkie zaangażowanie społeczne otrzyma pan nagrodę Bambi 2024, najważniejszą niemiecką nagrodę medialną. Jak ważne jest dla pana to wyróżnienie?
To wspaniała nagroda z wielkimi tradycjami. To dla mnie wielki zaszczyt stanąć w jednym rzędzie z tyloma osobistościami, które otrzymały już nagrodę Bambi. Bardzo doceniam to, że zostałem doceniony nie tylko jako piłkarz, ale też jako człowiek, dla którego ważne są sprawy społeczne. Tak że bardzo chętnie przyjeżdżam do Monachium, aby odebrać tego jelonka!

Czy Bambi zajmie honorowe miejsce w twojej kolekcji trofeów?
Nie żartuję: właśnie zbudowaliśmy dla niego nową szafę w naszym salonie. Nie po to, żeby się popisywać, ale żeby przyciągał wzrok. Normalni ludzie stawiają tam książki. Jako że nie jestem jakimś wielkim czytelnikiem i moja kolekcja książek jest raczej uboga, to mogę tam postawić Bambi obok trofeów Ligi Mistrzów. Na pewno będzie mu tam całkiem wygodnie. 

 

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!