Ciągle bez przełamania
W 7. kolejce Euroligi Real Madryt przegrał z Maccabi Tel Awiw. Królewscy dobrze się spisywali niemal przez całe spotkanie, ale zawiedli w ostatnich sekundach, co wykorzystali gospodarze.
Edy Tavares. (fot. Getty Images)
Wyjazdowa niemoc trwa. W wielu momentach spotkania z Maccabi mogło się wydawać, że właśnie dzisiaj uda się przełamać. Jeszcze na 1,5 minuty przed końcem Real Madryt prowadził sześcioma punktami. Niestety, w samej końcówce ani razu nie był w stanie trafić do kosza, a gospodarze wykorzystali wszystkie swoje szanse. Taki wynik sprawia, że madrytczycy wypadają poza pierwszą dziesiątkę w tabeli. Różnice na tym etapie ciągle są niewielkie, ale układa się to zupełnie inaczej niż rok temu.
Pierwsza kwarta była bardzo wyrównana i żadna z drużyn nie była w stanie się czymś wyróżnić. W Realu Madryt w ofensywie błyszczał przede wszystkim Hezonja, ale swoje dorzucił też Llull, wykorzystując oba rzuty z dystansu. Maccabi natomiast prowadzili Sorkin oraz Randolph. Na przerwę udało się zejść z prowadzeniem dzięki Hezonji. To on przechwycił piłkę na cztery sekundy przed końcem i zdołał jeszcze trafić do kosza (21:23).
Druga część przyniosła trochę mniejszą skuteczność, ale za to lepszą defensywę. W porównaniu do początku sezonu widać pod tym względem ogromną poprawę. Rywale momentami mają ogromne problemy ze zdobywaniem punktów. Brakuje przy tym kroku do przodu w ofensywie, żeby wykorzystać obronę i na tej podstawie zbudować sobie przewagę. Maccabi w drugiej kwarcie zdołało nawet wyjść na prowadzenie, ale końcówka należała do Facundo Campazzo, który niemal w pojedynkę wyprowadził drużynę na prowadzenie (36:43).
Po zmianie stron Maccabi rzuciło się w pościg i krok po kroku goniło Real Madryt. Potrzebowało nieco ponad sześciu minut gry, żeby doprowadzić do remisu. Dopiero to obudziło podopiecznych Mateo. Dwie celne „trójki” pozwoliły znów szybko odskoczyć i można było odnieść wrażenie, że wszystko jest pod kontrolą Królewskich, którzy wygrali trzy pierwsze kwarty i przystępowali do ostatniej z zapasem dziewięciu oczek (55:64).
Ostatnia kwarta długo przebiegała z prowadzeniem Realu Madryt. Na dosyć wczesnym etapie Maccabi straciło Sorkina, który musiał opuścić parkiet z powodu pięciu fauli. Na 1,5 minuty przed końcem Królewscy prowadzili sześcioma punktami. Wtedy za trzy punkty trafił Rivero. Madrytczycy odpuścili krycie w jego przypadku, bo do tej pory w tym sezonie ten zawodnik ani razu nie oddał celnego rzutu z dystansu. Przełamał się dzisiaj, dając gospodarzom nadzieję. Królewscy w końcówce byli nieskuteczni. W swojej ostatniej akcji Maccabi wyszło na prowadzenie po indywidualnej akcji, którą wyprowadził Saben Lee. Madrytczykom na odpowiedź została 0,1 sekundy, co nie wystarczyło na oddanie skutecznego rzutu.
79 – Maccabi Tel Awiw (21+15+19+24): Hoard (8), Sorkin (13), Rayman (2), Randolph (8), Jokubaitis (17), Lee (19), Kaba (-), Menco (-), Mayer (-), DiBartolomeo (0), Rivero (10), Cohen (2).
78 – Real Madryt (23+20+21+14): Abalde (8), Campazzo (16), Hezonja (18), Tavares (11), Ndiaye (2), Rathan-Mayes (7), González (0), Musa (-), Deck (7), Gueye (0), Llull (9).
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze