Liga ACB: Zła passa Realu trwa
Barcelona 73:68 Real Madryt
To było do przewidzenia. Real Madryt zrobił wszystko, aby wywieźć z Palau Blaugrana zwycięstwo, które w pewnym momencie wydawało się osiągalne. Pomimo iż to Barcelona posiadała inicjatywę na tablicy wyników, niemal przez cały czas prowadząc, Królewscy byli bardzo bliscy rezultatu remisowego, a nawet objęcia prowadzenia. Drużyna Joana Plazy nie potrafiła jednak przełamać fatalnej serii i dorzuciła do woreczka z napisem „Porażki Realu Madryt" kolejną przegraną. Jednak ten mecz nie był najważniejszy - taki czeka naszych koszykarzy już we wtorek, kiedy to zmierzą się z Uniksem Kazań, aby nie tylko przełamać złą passę, ale powalczyć o udział w finale Pucharu ULEB.
Oba zespoły rozpoczęły mecz w miarę spokojnie. Pierwsze punkty spotkania zdobył Alex Umbr, w drugiej minucie. Co prawda defensywa Królewskich nie pracowała zbyt dobrze, ale Real, głównie dzięki wkładowi Raula Lópeza, który w przeciągu pierwszych pięciu minut zaliczył 3 ofensywne zbiórki, objął prowadzenie, 6:2. Hervelle bardzo efektownie zablokował Navarro, jednak gospodarze nadrobili różnicę kilkoma celnymi rzutami osobistymi. Dwa z nich, wykonywane przez Marconato, pozwoliły Barçie na przejęcie prowadzenia (8:6). Punkty Hervelle wyrównały stosunek, lecz faule osobiste jego kolegów wielce się zemściły, ponieważ zawodnicy Barcelony byli bardzo efektywni z linii rzutów wolnych (8/8), a celny rzut Basile powiększył przewagę do 7 punktów (17:10). Real Madryt zaczął pod koniec kwarty stosować pressing i zdobył pięć punktów - dwa „oczka" zdobył Reyes, natomiast celną „trójką" popisał się Smith. Barça nie pozwoliła na tak małą różnicę między zespołami i poprzez silne ataki zakończyła pierwsze 10 minut wynikiem 19:15.
Kolejna kwarta również rozpoczęła się w nieco sennym tempie, a pierwsze punkty ponownie zostały zdobyte dopiero po 2 minutach. Trener Barcelony, Ivanović, wprowadził do gry Frana Vázqueza, podczas gdy Joan Plaza odpowiedział mu, wpuszczając na parkiet Eduardo Hernándeza-Sonsekę. Gospodarze zaczęli atakować agresywniej i zdobyli 6 punktów. Madridistas nie zareagowali i po chwili strata wynosiła już 10 punktów (25:15). Plaza poprosił o „czas", po którym kres skutecznej grze Barcelony położył Felipe Reyes. Hervelle, Mumbrú i Raúl López wrócili na boisko, ale to Charles Smith zdobył bardzo ważne sześć „oczek", które zniwelowały straty (27:21). Nadal jednak, nasi zawodnicy mieli duże problemy w obronie i Barcelona postanowiła z tego skorzystać. Celna rzut za trzy Kakiouzisa, oddany równo z syreną kończącą pierwszą połowę, ustanowił wynik 34:25.
Lider Ligi ACB nigdy się nie poddaje. Tak szybko, jak nasi koszykarze wyszli z szatni, tak szybko zdobyli cztery punkty (34:29), pokazując przy tym, że gra się jeszcze nie skończyła. Podopieczni Plazy byli bliscy remisu (w 24. minucie - 36:33), ale Barça odpowiedziała w porę dwoma celnymi koszami. To jednak nie zniechęciło Królewskich, którzy nadal próbowali dogonić rywala. Axel Hervelle sprawił, że różnica wynosiła zaledwie dwa punkty (41:39), a później Sonseca zmniejszył ją do jednego (43:42). Niestety, Navarro, który tego wieczoru grał „w kratkę", wziął się w garść i powiększył przewagę do trzech punktów. Barcelona ocalała dzięki indywidualnym akcjom, wykorzystując kryzys w obronie przyjezdnych. Objawiło się to zdobyciem przez Barcelonę sześciu punktów, przy żadnym ze strony Realu Madryt. Wynik na koniec trzeciej kwarty brzmiał 55:46.
Królewscy koniecznie musieli zmienić styl i tempo gry, aby w ogóle myśleć o możliwości remisu lub ewentualnym przejęciu prowadzenia. Znów było blisko (59:54), ale znów się nie udało. Felipe Reyes i Axel Hervelle dawali z siebie niemal wszystko, aby wreszcie doprowadzić do remisu, lecz... właśnie - brakowało im zawodnika, który razem z nimi pociągnąłby Real do przodu, nadrobił skuteczność, poprawił celność drużyny z obwodu. Kogo? Zagadka jest bardzo prosta, bowiem nazwisko tego koszykarza zazwyczaj pojawia się w tekście minimum dziesięciokrotnie i to wśród wielu pozytywnych przymiotników. Teraz jednak należy umieścić je wśród kilku gorzkich słów, ponieważ Louis Bullock wyraźnie nie był w formie, podobnie jak w meczu z Uniksem. Katalońscy obrońcy z łatwością powstrzymywali ataki Amerykanina, a on sam nie miał pomysłu na dobre rozegranie akcji.
Mumbrú oraz Raúl López wzięli odpowiedzialność zespołu za skuteczność zza linii 6,25m, na trzy minuty przed końcem meczu doprowadzając do wyniku 63:60 i tylko trzypunktowej straty. W końcówce po raz kolejny zabrakło celności, a jakiekolwiek szanse na korzystny wynik przekreśliła „trójka" Rodrigo de la Fuente.
Setne El Clásico dla Barcelony. Obie drużyny mogą się jeszcze spotkać w playoffach Ligi ACB, a wtedy Real na pewno zrobi wszystko, aby tylko zrewanżować się za tę porażkę.
73 - Winterthur FC Barcelona (19+15+21+18): Basile (5), Trías (2), Marconato (10), Lakovic (5), Navarro (9), De la Fuente (15), Fran Vázquez (5), Kakiouzis (14), Ukic (6), Roger Grimau (2);
68 - Real Madryt (15+10+21+22): Smith (13), Sekulic (2), Felipe Reyes (16), Mumbrú (9), Hernández-Sonseca (2), Hervelle (13), Tunceri (2), Bullock (4), Raúl López (7), Marko Tomas (0);
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze