Liga ACB: Niepowodzenie w Valladolid
Valladolid 77:74 Real Madryt
W niedzielnym spotkaniu w Pabellón Pisuerga, pomiędzy Realem Madryt a zespołem Grupo Capitol Valladolid, wydarzenia wielokrotnie zmieniały swój bieg. Po fatalnym początku i stracie sięgającej 16 punktów, koszykarze Joana Plazy podnieśli się z parkietu i ruszyli z kontratakiem, przejmując prowadzenie. Niestety, dzięki dobrej grze Hopkinsa, gospodarze przegonili Królewskich, a nasz zespół nie potrafił w ostatnich sekundach doprowadzić do chociażby remisu.
Po świetnym występie w meczu przeciwko Crvenie Zvezdzie i zrobieniu dużego kroku w sprawie awansu do półfinału Pucharu ULEB, Real Madryt wrócił na krajowe boisko, gdzie czekał go pojedynek z drużyną z Valladolid. Javier Imbroda, trener naszych przeciwników, zajmujących przedostatnie miejsce w tabeli, podejmuje desperackie próby ratowania zespołu przed spadkiem z ligi. Każdy mecz, który ich czeka, może zaważyć nad przyszłością Valladolid w następnym sezonie. Do 16 porażek na koncie, mieliśmy dopisać jeszcze jedną, po meczu z Realem, lecz fioletowo-żółci skutecznie przeciwstawili się liderowi Ligi ACB i odnieśli bardzo ważne zwycięstwo.
Zacznijmy jednak od początku. Zawodnicy Grupo Capitol Valladolid wyszli na parkiet bardzo zmotywowani, wierzący w możliwość sprawienia niespodzianki. Bez kontuzjowanego Milicia, Królewscy rozpoczęli mecz w składzie: Raúl López, Louis Bullock, Alex Umbr (który wrócił już do zdrowia po kontuzji), Hernández-Sonseca i Felipe Reyes. Z początku zapowiadało się bardzo dobrze - nasz kapitan przewodził w grze pod tablicami, zwłaszcza w obronie, bardzo solidnej obronie. Pierwsze minuty były prowadzone w szaleńczym tempie. Drużyny szły bark w bark (10:10 w 7. minucie); dopiero w końcówce pierwszej kwarty, koszykarze Grupo Capitol Valladolid wykorzystali kilka strat Realu Madryt, zyskując tym samym nieznaczną, czteropunktową przewagę (17:13).
Różnica powoli wzrastała, na korzyść zawodników Imbrody, i urosła aż do 16 punktów. Wszystko wskazywało na to, że zwycięstwo przeszło Los Blancos przed nosem. Musieli oni znaleźć szybki sposób na odpowiedź, zmienić coś w swojej grze, aby uniknąć zmartwień w drugiej połowie spotkania. I tak właśnie się stało - nasi koszykarze zareagowali jak najbardziej prawidłowo. Raúl López i Felipe Reyes zadbali o powrót Realu do gry, inicjując tym samym początek „pogoni za rywalem". Bullock, Smith i Hervelle złapali wiatr w żagle, zdobyli 11 punktów, przy zaledwie 1 gospodarzy, i zmniejszyli straty do pięciu punktów (36:31).
Po przerwie, zawodnicy z Madrytu wrócili na parkiet rządni dokończenia zemsty, którą rozpoczęli jeszcze w drugiej kwarcie. Siedem punktów, na które Valladolid nie potrafił odpowiedzieć, pozwoliły wyrównać rezultat spotkania. Podopieczni Joana Plazy włożyli w grę całe swoje serce, lecz to punkty niezawodnego Louisa Bullocka dały nam upragnione prowadzenie. Grupo Capitol Valladolid w grze trzymali Hopkins i Bud Eley. Trzecia kwarta była popisowym występem naszych graczy, co pozwoliło, na 10 minut przed końcem meczu, na rezultat 61:55 dla Realu.
Pabellón Pisuerga pobudziło się do życia w ostatniej kwarcie. Gospodarze, niesieni dopingiem całej hali, zupełnie odmienili swoją grę, głównie za sprawą, wspominanego już nie raz, Hopkinsa, który znakomicie radził sobie w strefie podkoszowej. Żniwa w ostatniej części meczu zbierały osobiste przewinienia poszczególnych graczy. Cztery na koncie miał Reyes, Sekulić i Hervelle, natomiast trzykrotnie faulował już Hernández-Sonseca. W tak ważnym momencie, grę w swoje ręce wzięła dwójka Amerykanów - Charles Smith oraz Louis Bullock. Na 35 sekund przed końcową syreną, było 75:72. Przed szansą wyrównania stanął Sweet Lou, ale chybił dwa z trzech rzutów osobistych, co jest do niego niepodobne. W ostatnich sekundach, przy wyniku 77:74, w posiadaniu piłki byli nasi koszykarze. Aby doprowadzić do remisu, potrzebowaliśmy jednej celnej „trójki". Do kogo w takiej sytuacji najlepiej podać piłkę? Oczywiście, że do Louisa Bullocka. Amerykanin próbował trzykrotnie, lecz w tak ważnym momencie, zabrakło mu skuteczności. Końcowa syrena była bardzo bolesna, bowiem zwycięstwo, bądź ewentualna dogrywka, były tak blisko...
77 - Grupo Capitol Valladolid (17+19+19+22): Iván Corrales (13), Gomis (16), Óscar Yebra (5), Bud Eley (9), Hopkins (15) – Giedraitis (-), Evtimov (8), Joao Santos (4), Zoroski (7);
74 - Real Madryt (13+18+30+13): Raúl López (3), Bullock (20), Mumbrú (3), Hernández-Sonseca (4), Reyes (11) – Smith (16), Marko Tomas (3), Sekulic (-), Tunçeri (-), Hervelle (14);
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze