Bez pomysłu, bez kompletu
W meczu trzeciej kolejki La Ligi Real Madryt zremisował z Las Palmas 1:1 i traci do liderującej Barcelony już cztery punkty.
Vinícius z golem, ale bez zachwytu. (fot. Getty Images)
Carlo Ancelotti zaskoczył kibiców jeszcze przed meczem, ponieważ w pierwszym składzie pojawił się Brahim Díaz, który zastąpił Rodrygo. Reprezentant Maroka swoim bardzo dobrym występem z Realem Valladolid z pewnością zasłużył w oczach wielu sympatyków Królewskich na dużo poważniejszą szansę i się doczekał. Do pierwszej jedenastki wskoczyli też Lucas, Mendy i Modrić, ale ich obecność nie powinna dziwić.
Real Madryt praktycznie od początku meczu musiał odrabiać straty. Militão popełnił więcej niż jeden błąd, Brahim nie doskoczył, Valverde nie zdążył, Tchouaméni nie ryzykował, a Alberto Moleiro w świetnym stylu znalazł miejsce na strzał, który był niemal doskonały, a na pewno poza zasięgiem Thibaut Courtois. Od piątej minuty można było się spodziewać, że Real rzuci się na przeciwnika w celu gonienia wyniku, ale to nie nastąpiło. Niby się rozpędzał, niby naciskał, momentami szybko odbierał piłkę, ale gra była siermiężna. Błyskotliwych zagrań brakowało, udanych dryblingów było jak na lekarstwo, a Las Palmas nie tylko dobrze broniło, lecz także chciało raz na jakiś czas zaatakować.
Real sam sobie uprzykrzył życie pasywnością. To słowo klucz. Królewscy źle się zachowali przy golu rywala, ale w ataku było dokładnie tak samo. Znów był ten sam problem: przy zwartym rywalu potrzebujesz kreatywności, błyskotliwości, nieoczywistych decyzji, ale też perfekcji przy prostych zagraniach. W pierwszej połowie nie było ani jednego z tych elementów.
Trener nie czekał w nieskończoność ze zmianami i już w przerwie doszło do interwencji. Za Mendy'ego i Brahima weszli Fran i Rodrygo. Real potrzebował kilku minut, by ruszyć do przodu i wreszcie ruszył. Kilkanaście dobrych minut, gdy Królewscy zamykali rywala w polu karnym, bardzo szybko odzyskiwali piłkę i nie tracili jej w głupi sposób, napawał optymizmem. Wydawało się, że madrytczycy uśpili nieco rywala, ale wtedy obudziło się nieco szczęścia. Zasługi trzeba oddać oczywiście Tchouaméniemu, Lucasowi, Viniemu i Ardzie, ale nie ma się co oszukiwać: błąd obrońcy Las Palmas, który zagrał ręką, miał w sobie ogromną ilość szczęścia. Sędzia słusznie podyktował rzut karny, a Vinícius wyrównał wynik meczu.
Królewscy mogli być bardzo zaskoczeni, że po stracie gola Las Palmas zaatakowało i nie pozwoliło gościom na rozwinięcie skrzydeł. Po kilku minutach sytuacja wróciła do normy sprzed bramki wyrównującej: Real atakował, a Las Palmas dzielnie się broniło. Do końca meczu Real nie znalazł pomysłu i nie pokazał nic ciekawego. Po drugiej połowie można sobie zadać pytanie: czy nie dało się tak wcześniej? Real traci punkty przede wszystkim przez całkowicie przespaną pierwszą połowę, po której nie ma żadnego wytłumaczenia przede wszystkim dla pierwszej i drugiej linii. To w tym czasie i w tych formacjach należy szukać powodów remisu, który i tak smakuje jak porażka.
UD Las Palmas – Real Madryt 1:1 (1:0)
1:0 Moleiro 5' (asysta: McBurnie)
1:1 Vinícius 69' (rzut karny)
Las Palmas: Cillessen; Marvin, Álex Suárez, McKenna, Mika Mármol; Kirian (81' Manu Fuster), Javi Muñoz, Campaña (81' Loiodice), Moleiro (61' Benito), Sandro (78' Viti Rozada); McBurnie (78' Jaime Mata)
Real Madryt: Courtois; Lucas (76' Carvajal), Militão, Rüdiger, Mendy (46' Fran García); Tchouaméni, Valverde, Modrić (64' Arda Güler); Brahim (46' Rodrygo), Vinícius (86' Endrick), Mbappé
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze