Amerykański sen trwa
Od 2009 roku Real Madryt praktycznie rok w rok odwiedza Stany Zjednoczone w ramach okresu przygotowawczego przed nowym sezonem. Tym razem Królewscy rozegrają w USA tylko trzy mecze, za które mają zainkasować około 12 milionów euro.
Luka Modrić podczas ubiegłorocznego Klasyku na AT&T Stadium w Arlington. (fot. Getty Images)
Real Madryt w dalszym ciągu twardo stawia na Stany Zjednoczone jako ten najbardziej opłacalny marketingowo kierunek poza granicami Hiszpanii. Pierwszy zespół Królewskich już dzisiaj rozpocznie podróż do USA, gdzie w ciągu siedmiu dni rozegra trzy towarzyskie mecze. Wizyta ta będzie stała pod znakiem licznych absencji wynikających z EURO 2024 i Copa América – zabraknie Kyliana Mbappé, Ferlanda Mendy'ego, Auréliena Tchouaméniego, Eduardo Camavingi, Daniego Carvajala, Fede Valverde i Jude'a Bellinghama. Jednak mimo to przylot Los Blancos cieszy się bardzo dużym zainteresowaniem, co tylko potwierdza, że Real Madryt w ostatnich latach zdecydowanie umocnił swoją markę w Ameryce Północnej.
Królewscy dużo częściej stawiają na pobyt na zachodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych, a dokładniej w Kalifornii, czyli regionie zamieszkałym przez liczne hiszpańskojęzyczne społeczeństwo i w którym futbol odgrywa dużo ważniejszą rolę niż w pozostałej części kraju. Tym razem jednak piłkarze Realu Madryt odwiedzą wschodnie wybrzeże – z Milanem zagrają w Chicago, z Barceloną w New Jersey i z Chelsea w Charlotte. Chociaż w szeregach Los Blancos zabraknie kilku głośnych nazwisk, to już teraz bilety na każde z tych spotkań są w dużej mierze wyprzedane – na Soldier Field w Chicago zostało około 5000 wejściówek przy pojemności stadionu na 61 500 miejsc, na MetLife Stadium w New Jersey zostało około 5000 biletów na 82 500 miejsc i na Bank of America Stadium w Charlotte zostało około 7000 biletów na 75 000 miejsc.
Brak Mbappé czy Bellinghama nie oznacza jednak, że Real Madryt będzie na boisku wystawiał swój drugi garnitur. Carlo Ancelotti od pierwszego dnia pretemporady na amerykańskiej ziemi będzie miał do dyspozycji takich zawodników jak Thibaut Courtois, Antonio Rüdiger, Luka Modrić czy Endrick. Ponadto jeszcze przed zaplanowanym na 4 sierpnia Klasykiem do kadry Królewskich dołączą Vinícius, Rodrygo i Éder Militão.
Florentino Pérez od swojego powrotu do Realu Madryt w 2009 roku ewidentnie zaczął stawiać na rynek amerykański. Wcześniej podczas swojej pierwszej kadencji w roli prezesa Królewskich zdecydowanie bardziej patrzył w kierunku azjatyckim, gdzie główną rolę odgrywały Chiny. A należy pamiętać, że USA jest o tyle trudnym i ryzykownym rynkiem dla europejskiego futbolu, że tam królują zamknięte narodowe rozgrywki związane z zupełnie innymi dyscyplinami jak futbol amerykański, koszykówka, hokej czy baseball.
12 milionów
Mimo to od 2009 roku Real Madryt dobrowolnie w Stanach Zjednoczonych nie zawitał tylko przy okazji jednego sezonu (w dwóch pozostałych przypadkach wynikało to z restrykcji związanych z pandemią koronawirusa) – miało to miejsce w 2015 roku, gdy postawiono na Australię i Chiny. Dla porównania okres przygotowawczy w 2008 roku, czyli przed powrotem Florentino Péreza, w madryckich realiach wyglądał zupełnie inaczej – obejmował on wizyty w portugalskim Algarve, austriackim Irdning, w Kadyksie, w Kolumbii i we Frankfurcie.
Nie da się jednak ukryć, że stawianie na Stany Zjednoczone po prostu się opłaca. Rok temu Real Madryt za rozegranie czterech meczów w USA zainkasował około 15 milionów euro, co pozwoliło wrócić na poziom przychodów sprzed pandemii. Tego lata Królewskich czekają tylko trzy mecze, dlatego prognozowany przychód nieco zmaleje, ale wciąż utrzyma się na lukratywnym poziomie około 12 milionów euro.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze