„Nikt w drużynie nie miał numeru do Zidane'a”
Niedługo po wyczekiwanym 10. triumfie w Pucharze Europy Real Madryt ogłosił, że nowym szkoleniowcem Castilli zostanie Zinédine Zidane. Francuz w sezonie 2013/14 był asystentem Ancelottiego, a przejęcie przez niego drużyny rezerw miało stanowić powiew świeżości.
Zidane w kurtce świecącej niczym jego łysina. (fot. Getty Images)
„To spokojny w bliskim kontakcie człowiek”, mówi o swoim byłym trenerze w drugim zespole Królewskich Cristian Benavente. Przybycie Zizou do Castilli wzbudziło mimo wszystko kontrowersje. Wielu zarzucało mu brak odpowiedniego przygotowania i widziało w nim kogoś, kto blokuje stanowisko bardziej kompetentnym od niego. Sami zawodnicy byli jednak wdzięczni klubowi za postawienie właśnie na Zidane'a, który bardziej skupiał się na zarządzaniu grupą. „Był wspaniałym trenerem, który na dodatek przejmował się swoimi graczami”, ocenia z kolei Dani Suárez. W trakcie pracy w Castilli Francuz uchodził też za kogoś, kto swoim zaufaniem „leczył” podopiecznych, gdy któryś z nich zmagał się z urazem.
W swoim pierwszym i ostatnim sezonie w Segunda B Zidane uplasował się z rezerwami na szóstym miejscu. Ekipa zaliczyła w gruncie rzeczy udany sezon, a dla samego trenera stanowił on udany etap przygotowawczy do tego, co miało wydarzyć się w styczniu 2016 roku. Wtedy to były pomocnik przejął pierwszą drużynę po Rafie Benitezie. „Widać było, że jest przygotowany, jego wyniki nie dziwiły”, brzmią z kolei słowa Rubena Belimy.
Choć w Castilli po raz pierwszy podjął samodzielną pracę, zdaniem Benavente Zidane umiał przekazywać pewne rzeczy inaczej niż wszyscy. Z jego wspomnień wyłania się też obraz człowieka bliskiego piłkarzom, lecz jednocześnie zdystansowanego. „Nie mieliśmy do niego numeru telefonu. Każdy z nas zapisywał swój na tablicy, a Zidane dzwonił do nas, kiedy coś się działo”, zdradza.
Dani Suárez opowiada natomiast inną dość osobistą historię. „Kiedy zmarła moja babcia, mieliśmy tego dnia trening. Powiedziałem o tym Zidane'owi. Nie zrozumiał jednak, co do niego mówiłem. Był chłodny w obyciu, ale opuściłem Valdebebas. W drodze do domu pogrzebowego zadzwonił do mnie prywatny numer. To był Zidane. Powiedział, że jest mu przykro i nie wiedział, co się stało. Przeprosił, wyznał, że był poddenerwowany i zestresowany. Warto docenić, że odezwał się, kiedy zdał sobie sprawę, co się wydarzyło”.
Prywatnie Zidane uchodzi za zdystansowanego człowieka, który dzielił się tylko tym, co uważał za słuszne. Mimo to kilkukrotnie organizował integracyjne wypady, by zjednoczyć grupę. Jego wskazówki zarówno drużynowe, jak i indywidualne wkrótce miały stać się jego znakiem rozpoznawczym. Podobnie zresztą jak niektóre ciekawostki, jakie zdradzał z czasów gry w piłkę.
Inną rzeczą, z jakiej słynął, były wizyty legendarnych piłkarzy Realu w trakcie mniej intensywnych etapów sezonu. Wszyscy pamiętają, jak Valdebebas niespodziewanie odwiedził Ronaldo. Absolutnie nikt nie wiedział, że Brazylijczyk przyjdzie na trening. „Najpierw na zajęcia przyszedł Zidane, a po nim Ronaldo, jak gdyby nigdy nic. Dla nas to nie było jednak zwykła rzecz. Oszaleliśmy, przez 20 minut prosiliśmy go o wspólne zdjęcia. Zidane wiedział o wszystkim, co dzieje się dookoła, ale dokładnie wiedział, co ma powiedzieć, a czego nie”.
W maju 2021 roku Francuz po raz drugi ogłosił odejście z klubu, tym razem publikując emocjonalny list. Od tamtej pory pomimo licznych plotek nie wrócił jeszcze na ławkę trenerską.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze