Wszystkiego najlepszego, Thibaut!
Dziś swoje 32. urodziny obchodzi Thibaut Courtois. Z tej okazji w pierwszej kolejności życzymy mu rzecz jasna rychłego powrotu do najwyższej formy i by już nigdy więcej nie trapiły go równie poważne urazy.
Thibaut Courtois broni strzał. (fot. Getty Images)
Minione miesiące bez cienia wątpliwości były najgorszym okresem w karierze belgijskiego golkipera. Nie chodzi tu jednak oczywiście o jego sportową formę, lecz o fakt, że z powodu urazu przegapił on niemal cały sezon. Na boisku mieliśmy okazję ujrzeć go dopiero w poprzedniej ligowej kolejce z Kadyksem po dziewięciomiesięcznej przerwie.
Wiadomość o zerwaniu przez golkipera więzadeł w przeddzień startu ligowych rozgrywek stanowiła jedną z tych wiadomości, które sprawiają, że jednym robi się ciepło, drugim drętwieją kończyny, a jeszcze inni czują się, jakby ich ciało przeszył prąd o wysokim napięciu. Z gry na wiele miesięcy miał wypaść bowiem najlepszy bramkarz świata (cokolwiek na ten temat sądzą panowie w garniturach przyznający indywidualne wyróżnienia) i człowiek, który ratował nas z nieprawdopodobnych opresji tyle razy, że nawet trudno dokładnie spamiętać ile. Thibaut Courtois to również poza boiskiem jeden z niekwestionowanych liderów Królewskich. Kapitan bez opaski. Zawodnik bodaj najczęściej delegowany do rozmów z dziennikarzami i niegryzący się przy tym w język. Wybitny gracz na swojej pozycji i jednocześnie niezwykle wyrazista osobowość. Kiedy z obiegu wypada ktoś taki, uczucie olbrzymiej pustki jest całkowicie naturalne.
Jedynym szczęściem w nieszczęściu okazał się fakt, że koniec końców nawet przez bardzo długi okres absencji Thibaut Królewskim udało się przejść suchą stopą. Olbrzymia w tym zasługa przede wszystkim Andrija Łunina. Choć klub początkowo miał jasny plan, że to ściągnięty naprędce Kepa ma wejść w buty Belga, to jednak z czasem Ukrainiec przegonił Arrizabalagę o kilka długości w wyścigu o pierwszy skład. Niektóre mecze Łunina z pewnością pozostaną w naszej pamięci jeszcze na długo, jak choćby dwumecz z Lipskiem. 25-latek wzniósł się na poziom znacznie przekraczający faktyczne oczekiwania. Tak czy inaczej, trudno się dziwić, że gdzieś w tle tęsknota za Courtois była wciąż odczuwalna. Żadna w tym jednak wina Andrija. To po prostu Thibaut zdążył wybudować sobie pomnik, którego nie jest w stanie ruszyć nawet największy buldożer.
Dziś bramkarz jest już w pełni gotowy do gry, a nasze serca bardzo cieszyły się, gdy wreszcie ujrzeliśmy go na boisku w starciu z Kadyksem. Powrót Thibaut naturalną koleją rzeczy zmusza do zastanawiania się nad tym, jak dalej potoczą się losy pozostałych golkiperów. O ile odejście Kepy wydaje się na tę chwilę więcej niż pewne, o tyle prawdziwy zgryz tyczyć się będzie Łunina. W najbliższym czasie możemy też spodziewać się niekończących się dyskusji na temat tego, kto powinien wystąpić w finale Ligi Mistrzów, choć w tym przypadku media przekonują, że wszystko wskazuje właśnie na Courtois. Jakkolwiek patrzeć, w dłuższej perspektywie nieuniknione jest, że to Belg wróci między słupki i będzie zwalniał miejsce co najwyżej raz od wielkiego dzwonu.
Życzymy naszemu charyzmatycznemu bramkarzowi, by już nigdy więcej nie musiał przeżywać tak koszmarnych doświadczeń i by jak najszybciej wrócił do szczytowej dyspozycji. Z nim w składzie Real Madryt jest w stanie czynić cuda jeszcze częściej. Niech Thibaut znów stanie się wielki, a bramka dla rywali mała.
Wszystkiego najlepszego, Thibaut!
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze