Vinícius chce być najlepszy na świecie
Brazylijczyk ciężko pracuje, żeby być najlepszym zawodnikiem na świecie. Jego celem jest wygranie z Realem Madryt wszystkich możliwych trofeów. Wie, że ma szansę na Złota Piłkę, ale żeby to osiągnąć, musi nadal rozwijać się jako piłkarz.
Vinícius świętuje gola w Monachium. (fot. Getty Images)
Vinícius Júnior nie przestaje się rozwijać. Tytuł MVP wtorkowego starcia na Allianz Arena jest tego najlepszym potwierdzeniem. Wciąż kroczy w kierunku szczytu, w poszukiwaniu tytułów dla swojej drużyny i uznania dla swojej gry, która z tygodnia na tydzień wygląda coraz lepiej i coraz dojrzalej. W wieku 23 lat on sam zdaje sobie sprawę z tego, że jego sufit nie został jeszcze zdefiniowany, że margines dalszego progresu, który ma w swoich nogach, ciele i głowie, zależy od pracy, słuchania rad mentorów i umiejętności dostosowywania się do tego, czego Real Madryt potrzebuje w danym momencie. Europejskie złoto jest blisko. Brakuje tylko dwóch kroków, których on i jego koledzy potrzebują, żeby ponownie przejść do historii, zdobywając kolejną Ligę Mistrzów.
Ani dla Brazylijczyka, ani dla żadnego z jego kompanów z madryckiej szatni mecze takie jak ten ostatni w Monachium nie są tylko jednymi z kolejnych na drodze do celu. Liga Mistrzów to rozgrywki, które wyznaczają futbolowe trendy, a te wskazują ścieżkę najlepszym zawodnikom i najlepszym ekipom. Ani Vinícius, ani pozostali gracze Królewskich tego nie unikną. Przygotowują się, by cieszyć się grą i sprawiać radość kibicom. To są spotkania jedyne w swoim rodzaju, a oni po raz kolejny udowodnili, że zawsze stają na wysokości zadania.
Smak kontuzji
Pierwsze miesiące bieżącego sezonu nie były dla Viníciusa łatwe. Po raz pierwszy w swojej karierze doświadczył tego, jak to jest przez dłuższy czas zmagać się z kontuzjami. Jego znakomicie uwarunkowane genetycznie ciało pozwoliło skrócić mu czas absencji do dwóch i pół miesiąca, co i tak wydawało się być dość długą drogą do powrotu na boisko. To jedno ostrzeżenie wystarczyło, by przygotował się lepiej niż kiedykolwiek. Perfekcyjnie nastroił zarówno ciało jak i umysł do kontynuowania swojego rozwoju. Jego poświęcenie jest całkowite i absolutne.
Vinícius był i jest świadomy tego, że aby się ciągle poprawiać i pełnoprawnie wkroczyć na piłkarski Olimp, jego repertuar musi stawać się coraz bogatszy. Nie mógł sobie pozwolić na luksus zamknięcia się na bycie nieskoordynowanym zawodnikiem gotowym do występów wyłącznie na skrzydle.
Carlo Ancelotti postawił przed nim wyzwanie rozpoczęcia gry na środku ataku i poszukania możliwości, które mogłyby ujawnić wszystko, co kryje w sobie jego siła fizyczna i nieprzeciętna technika. Włoch miał racje, ale bez futbolu Viníciusa nic takiego nie miałoby miejsca. Swoją drogą, nikt nie potrafi tak ugasić złości atakującego jak 64-letni trener.
Brazylijczyk pokazuje, że jest w stanie nadal rozwijać się jako piłkarz. Jego gra z dala od skrzydła lokuje się na równi z tym, co oznaczało inicjowanie przez niego akcji dryblingami od linii bocznej, niczym akrobata skaczący z dużej wysokości bez żadnego zabezpieczenia. Od stycznia występuje w środku, nieustannie wchodząc w pole karne. Liczby nie kłamią. Wciąż jest decydujący, niezależnie od przestrzeni, którą zajmuje podczas ataku.
Co więcej, teraz gdy naciera z lewej strony, kryjący go obrońca musi uważać już nie tylko na drybling, ponieważ Viní do szerokiego wachlarza swoich umiejętności dołożył dośrodkowania zewnętrzną częścią prawej stopy, które jak dotąd były znakiem rozpoznawczym Luki Modricia. Wiele mógłby na ten temat powiedzieć Lucas Vázquez. To już kolejna wyjątkowa cecha genialnego Brazylijczyka.
Kolejnym obszarem, który wyraźnie poprawił dzięki treningowi i poświęceniu, jest wykończenie. Nie spieszy się, potrafi poczekać na odpowiedni moment, a ostatnio subtelność uderzenia wzięła górę nad szaleństwem, które często go zawodziło. Gol strzelony w rywalizacji z Bayernem był doskonałym przykładem tej poprawy w wykańczaniu akcji.
Bezkonkurencyjne liczby
Vinícius ma 24 udziały bramkowe w 23 meczach w fazie pucharowej Champions League. W ciągu trzech ostatnich lat żaden inny gracz nie uczestniczył w większej liczbie zdobytych bramek na tym etapie rozgrywek. Jest też jedynym zawodnikiem obok Cristiano Ronaldo i Jariego Litmanena, który trafił do siatki w trzech półfinałach Ligi Mistrzów z rzędu.
I to wszystko przy pracy w defensywie, która wcześniej w jego przypadku praktycznie nie istniała, oraz pełnym i absolutnym zrozumieniu z kolegami z drużyny, tymi samymi, którzy wiedzą, co może dać na murawie, a jest to coś więcej niż tylko byciem lepszym piłkarzem.
Wszystkie te aspekty poprawy wzięły się również z ciężkiej pracy nad formą fizyczną, której poświęca dni i noce. Jego życie to piłka nożna. Oddaje jej swoje ciało i duszę. Jego codzienność polega na zostawaniu w domu, unikaniu życia nocnego i skupianiu się na regularnych, kompleksowych treningach. Najpierw w Valdebebas, a później w domu w swojej własnej siłowni. Efektem tych działań jest ciało idealne i przygotowane do przystrojenia go złotem, czyli kruszcem godnym najlepszego piłkarza na świecie.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze