„Ceballos uczy nas, jak wiele zmiennika kosztuje gra od początku”
Tłumaczenie felietonu dziennikarza Enrique Ortego, który został opublikowany na łamach Relevo.
Igor Zubeldia i Dani Ceballos. (fot. Getty Images)
To nie był pierwszy raz i pewnie nie ostatni. Kiedy przychodzi taki mecz jak ten z Realem Sociedad i trener korzysta z tzw. zmienników, to normalne, że większość z nich nie wykorzystuje danej im szansy na poziomie indywidualnym i gubi się w przeciętności. To niepisane prawo. Jakby ciążyła na nich odpowiedzialność udowodnienia, że są dobrzy i powinni dostawać więcej szans. Dla Ancelottiego piątkowe spotkanie nie miała znaczenia. Dał odpocząć dziewięciu piłkarzom pierwszego wyboru. A Carvajal zagrał, ponieważ nie może wystąpić w Monachium.
Pomijając zwycięstwo, patrząc indywidualnie, w madryckiej drużynie byli ci, którzy trzymali nerwy na wodzy i pokazywali swoje umiejętności oraz ci, którzy gubili się między chcieć a móc i nie byli na siłach. Wśród tych pierwszych na pochwały zasłużył Kepa, pewny i z dobrym nastawieniem, a wśród tych drugich był słaby Dani Ceballos, który już dawno nie pokazał swojej najlepszej wersji, choć grał bardzo mało. Jego przyszłość zależy od opuszczenia Realu Madryt i umiejętnego wyboru nowej drużyny, która odpowiada jego cechom.
Wskazuje się Ceballosa palcem częściej niż innych, gdy zaczyna mecze i pozostaje niezauważony, dlatego, że jest jednym z tych graczy, od których można i należy wymagać znacznie więcej, gdyż ma jakość, ale niechętnie ją pokazuje. Reprezentował lepiej niż ktokolwiek inny te dziwne odczucia, które serwują nam mniej regularni gracze, gdy muszą wyjść na murawę. Fran García, Brahim czy Joselu również przeszli przez mecz na paluszkach. Güler był nieco bardziej widoczny, z dużym głodem i ładnym golem. A jeśli dla Militão mecz z Sociedad był ostatecznym testem, aby sprawdzić, czy jest gotowy do gry przeciwko Bayernowi, wniosek jest taki, że brakuje mu minut. Może być w dziewięćdziesięciu procentach fizycznie gotowy, ale musi odzyskać swoją pozycję, a przede wszystkim determinację, aby pokazać, że może nadal być tym, kim był.
Rzeczywistość jest taka, że Real Ancelottiego rywalizuje jako jeden organizm bez względu na to, kto gra. Trzyma się planu. Wie, jak sobie radzić w zależności od okoliczności i ma passę 27 meczów bez porażki. Ni mniej, nie więcej. Tego samego nie można niestety powiedzieć o drużynie Realu Sociedad, która rozpada się jako całość, łącznie z indywidualnościami. Liga Mistrzów pochłonęła kolejną ofiarę. Gra w tych rozgrywkach jest tak ekscytująca, powstaje tak wiele oczekiwań, że kiedy znikają one z horyzontu, pozostawiają piętno na resztę sezonu.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze