Jakie są szanse, że Barcelonie uda się doprowadzić do powtórzenia Klasyku?
Prezes Barcelony zapowiedział, że jeśli okaże się, że Lamine Yamal zdobył bramkę w sytuacji gola-widmo w Klasyku z Realem Madryt, to jego klub wniesie o powtórzenie całego meczu. Jakie są na to faktyczne szanse? Nad tematem pochylają się hiszpański portal Iusport zajmujący się prawem w sporcie oraz Ramón Fuentes, który jest specjalistą od spraw dyscyplinarnych w hiszpańskim futbolu.
Joan Laporta szykuje przemowę dla sądu. (fot. Getty Images)
PRZEMOWA JOANA LAPORTY W SPRAWIE POWTÓRZENIA KLASYKU
Pierwszą drogą Barcelony do zaskarżenia całej tej sytuacji jest droga dyscyplinarna w Federacji, która w kwestii ostatniej kolejki La Ligi wygasa dzisiaj o 14:00. Jeśli do tego terminu klub nie złoży wniosku do Komitetu Dyscyplinarnego (inaczej nazywanego Komitetem Rozgrywek) w sprawie Klasyku (w jakimkolwiek temacie), to ta droga po prostu wygaśnie. Na podstawie Porozumienia Koordynacyjnego to Federacja zajmuje się sprawami dyscyplinarnymi w La Lidze.
Nawet jeśli klub złoży jakiś wniosek w sprawie analizy potencjalnego błędu sędziów i potencjalnego rozegrania meczu na nowo, to szanse na pozytywne rozstrzygnięcie sprawy są praktycznie zerowe. W poprzednich przypadkach, w których kluby żądały anulowania meczu i rozegrania go na nowo przez błąd VAR-u lub sędziów, Komitet Dyscyplinarny po prostu orzekał, że nie ma kompetencji do rozstrzygania takiego sporu, a jego stanowisko utrzymywał Komitet Apelacyjny. Historia pokazuje, że także wyższy organ dyscyplinarny poza Federacją, konkretnie Trybunał Administracyjny ds. Sportu, przyznaje w tej kwestii rację komitetom z Federacji.
Takie postępowanie oparte jest między innymi na Protokole VAR stworzonym przez Międzynarodową Radę Piłkarską, która tworzy i chroni Przepisy Gry w piłkę nożną. Zapisano tam, że mecz nie może być unieważniony, jeśli VAR zadziałał źle jako technologia (na przykład goal line technology) lub jeśli sędzia VAR po prostu podjął złą decyzję. Podsumowując, Barcelona nie ma w praktyce żadnych szans na uzyskanie jakiejkolwiek rekompensaty za gola-widmo na drodze dyscyplinarnej w Federacji, nawet jeśli uzyskałaby niezaprzeczalny dowód, że gol padł (którego na ten moment po prostu nie ma i dlatego też żąda wszelkich materiałów od Komitetu Arbitrów, by spróbować go znaleźć).
To pozostawia Barcelonie tylko drogę w sądach powszechnych. W ostatnich latach weszły na nią Cádiz (który żądał unieważnienia meczu za to, że sędzia nie zauważył gracza obrony przy ocenianiu spalonego) czy Espanyol (przeciwko któremu uznano gola-widmo). Oba kluby dodały przy tym do swoich pozwów żądania o odszkodowania finansowe, bo postępowania są na tyle długie, że ciągle trwają i nie było realnych szans na rozegranie ich meczów ponownie w odpowiednim terminie przed zakończeniem rozgrywek, w tym Espanyolu znajdującego się już w niższej lidze.
Co może więc ugrać Barcelona? Może na przykład żądać odszkodowania za utratę potencjalnego mistrzostwa Hiszpanii (jeśli skończy sezon niewiele punktów za Realem) czy potencjalnego wicemistrzostwa Hiszpanii (jeśli w ogóle skończy sezon za Gironą). Szans na ponowne rozegranie Klasyku w teorii nie ma praktycznie żadnych.
Podkreślmy, że przede wszystkim na ten moment żadne ujęcie czy analiza nie dają 100% pewności co do tej sytuacji, a sędziowie, przynajmniej w materiale oferowanym w trakcie meczu oraz po nim, też nie mieli żadnego ujęcia, która obiektywnie i definitywnie rozstrzygnęłoby kwestię potencjalnego gola. Jeśli Barcelona chce w ogóle o cokolwiek walczyć, musiałaby najpierw znaleźć dowód na to, że gol faktycznie padł, a następnie udowodnić, że sędziowie popełnili błąd, być może nawet celowo. Na ten moment w transmisji meczowej i następnie udostępnionych nagraniach Komitetu Arbitrów z tej sytuacji trudno doszukać się choćby zalążka błędu sędziów w tej akcji. Co gorsze dla Katalończyków, nawet jeśli uda im się znaleźć dowody i zbudować mocne argumenty w tej sprawie, to większość ekspertów jest zgodnych, że potencjalny gol i tak powinien byłby zostać anulowany przez pozycję spaloną Cubarsíego.
* * *
Co więcej, Joan Laporta w przemowie powiedział o „meczu w Europie, który został powtórzony przez błąd VAR-u”. W grudniu 2023 roku Genk wykonywał rzut karny przeciwko Anderlechtowi. Jedenastkę obronił bramkarz, ale dobił ją wbiegający w pole karne drugi gracz ataku. VAR anulował trafienie, bo stwierdził, że ten zawodnik wbiegł w pole karne za wcześnie i przyznał piłkę Anderlechtowi. Zgodnie z przepisami powinien był jednak powtórzyć karnego, bo w pole karne przedwcześnie wbiegli także gracze obrony. Genk zaskarżył mecz i rację przyznała mu Federacja, ale Anderlecht jej decyzję skierował z kolei do międzynarodowego Sportowego Sądu Arbitrażowego, który decyzję anulował, bo stwierdził, że organy dyscyplinarne nie mają kompetencji do rozstrzygania takiej sytuacji. Ostatecznie mecz nie został powtórzony.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze