Lekarz, hotelarz, dramaturg i… napastnik Realu Madryt
Choć Klasyk sam w sobie kipi historią, to jednak wciąż niektóre jej rozdziały nie są aż tak znane. Dziś przedstawimy jeden z nich, a jego bohaterem będzie Jaime Lazcano.
Jaime Lazcano. (fot. twitter.com)
Wyobraźcie sobie, że chcecie zatrzymać się w pensjonacie w centrum Madrytu, a na recepcji wita was piłkarz Realu Madryt. I to nie pierwszy lepszy, lecz jedna z gwiazd. Ktoś, to strzelił pierwszego gola w historii Królewskich w La Lidze, pierwszy z ligowym hattrickiem i pierwszy z trzema ligowymi trafieniami przeciwko Barcelonie oraz jedyny obok Puskása z dwoma hattrickami w lidze przeciwko Katalończykom. Wszystko to wydarzyło się na początku lat 30. minionego stulecia za sprawą Jaime Lazcano.
Urodzony 30 grudnia 1909 roku Lazcano był Nawarczykiem z krwi i kości. Do stolicy Hiszpanii trafił w wieku 18 lat, na chwilę przed startem pierwszego w historii sezonu ligowego. Po początkach w Osasunie Real wykorzystał fakt, że zawodnik udał się do stolicy studiować medycynę, by ściągnąć go do siebie. Królewscy zwrócili na niego uwagę już w kwietniu 1928 roku podczas meczu z Osasuną zakończonego remisem 2:2. 9 września tego samego roku Lazcano zadebiutował w białej koszulce przeciwko Realowi Unión (4:4). Trzy dni później natomiast strzelił swojego pierwszego z 82 goli dla Realu i zarazem czwartego z dziewięciu w spotkaniu z Cartageną.
10 lutego 1929 La Liga rodziła się dla Realu Madryt. Choć do przerwy w meczu z Europą utrzymywał się bezbramkowy remis, w drugiej połowie cztery bramki zdobył „Dzieciak od zawijasów”, jak nazywano Lazcano. Archiwalne relacje mówią o czterech golach piłkarza występującego na środku ataku z konieczności oraz owacji, jakiej zgotował mu stadion po ostatnim gwizdku. W czasach, kiedy liga dopiero raczkowała, Lazcano stał się też pierwszym katem Barcelony. W dziesięciu konfrontacjach aż osiem razy trafiał do siatki Blaugrany. Atakujący miał zresztą chyba po prostu patent na zespoły z Katalonii, ponieważ to właśnie one były jego ulubionymi ofiarami. Dość wspomnieć, że siedem razy jego ofiarą padła Europa, a pięć Espanyol.
Poza świetną grą w piłkę Jaime Lazcano miał bardzo szerokie horyzonty. Jedną z jego pasji było… dramatopisarstwo. Rozwijanie się w pełni w tym kierunku uniemożliwiały mu jednak studia medyczne. Kierunek studiów nie przeszkodził mu jednak udać się do miejscowego znachora, kiedy zmagał się z urazem kolana. Kontuzji piłkarz nabawił się podczas starcia z Valencią. Jego łąkotka była w opłakanym stanie. Lazcano nie powinien był w tym stanie wystąpić w przegranym 1:2 finale z Athletikiem. O grę poprosił go jednak sam prezes, który przekazał Jaime, że bez niego zespół nie ma szans na zwycięstwo. W zaistniałej sytuacji atakujący początkowo zaufał znachorowi. Jak jednak zaznaczał, zdecydował się na ten krok nie ze względu na jego metody, które uważał za nieszkodliwe, lecz dobre oko. Po rozmowie z „szamanem” zaniechał leczenia. Lekarski umysł koniec końców budził w nim zbyt duże zakłopotanie sytuacją.
Klub miał to Lazcano za złe. 28 października 1933 roku działacze zakomunikowali mu, że ma udać się do Sewilli i zagrać. Jaime po diagnozie prawdziwego autorytetu, za jaki uchodził doktor Enrique Slocker y la Rosa, pojechał z drużyną, ale odmówił gry. Relacje z klubem zaczęły się przez to sypać, a piłkarz poprosił o możliwość poszukania innej drużyny. Real się nie zgodził, a następnie wystąpił przeciwko Lazcano do związku i poprosił o trzymiesięczną dyskwalifikację za niesubordynację.
Ostatecznie zdołano jednak załagodzić sytuację. W ostatni dzień 1933 roku Lazcano ponownie założył białą koszulkę w potyczce zakończonej zwycięstwem 3:2 z Espanyolem. Real po dwóch mistrzostwach kraju z rzędu w tamtym sezonie sięgnął po puchar dzięki wygranej 2:1 z Valencią. Decydujący gol był dziełem, jakżeby inaczej, Jaime Lazcano. Następnie kraj nawiedziła wojna domowa, a wraz z nią zakończyła się kariera napastnika. Przez swój ostatni sezon występował już w barwach Atlético. Zaliczył też pięć występów w reprezentacji Hiszpanii, w tym w pamiętnym meczu wygranym 4:3 z Anglią. Była to pierwsza w historii porażka Anglików poza domem.
Piłkarz, lekarz, niedoszły dramaturg (choć jedno z jego dzieł zostało opublikowane), selekcjoner, miłośnik motoryzacji, hotelarz, założyciel klubu Apóstol Santiago i chłopak, który dla Santiago Bernabéu był niczym syn. Legendarnemu piłkarzowi i prezesowi niemalże pękło serce, gdy dowiedział się, że Lazcano będzie grał dla Atlético. Jaime Lazcano robił w życiu wiele rzeczy, a do każdej z nich podchodził z olbrzymią pasją. Zmarł 1 czerwca 1983 roku.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze