Advertisement
Menu
/ marca.com

Domingo Balmanya, wielki ambasador Girony

Trudno sobie wyobrazić, ile Domingo Balmanya byłby w stanie dać, by zobaczyć swoją Gironę w obecnej sytuacji przed meczem na Santiago Bernabéu. W życiu stoczył wiele bitew z Realem Madryt zarówno jako piłkarz, jak i trener. Nigdy jednak nie było mu dane reprezentować barw klubu ze swojego rodzinnego miasta. Nie zmienia to faktu, że żadna osoba z tego miasta nie zapisała się w aż takim stopniu w historii hiszpańskiego futbolu.

Foto: Domingo Balmanya, wielki ambasador Girony
Domingo Balmanya na treningu w 1967 roku. (fot. Getty Images)

W dzielnicy Mercadal szybko zaczęto mówić o Domingo, synu stolarza José. Urodzony w 1914 roku Balmanya junior codziennie wychodził z domu przy ulicy Anselmo Clavé z piłką pod pachą, by grać, gdzie popadnie. Jego rodzice mieli już tego czasami wręcz dosyć, jak choćby w sytuacji, gdy Domingo został potrącony przez rower. Chłopak miał od małego dwa dary: jeden do piłki, drugi do śpiewu. Balmanya od najmłodszych lat był członkiem chóru kościelnego Santa Susana. Niedzielne plany zawsze wyglądały tak samo – rano śpiew, wieczorem futbol. 

W parku Dehesa, centrum życia towarzyskiego Girony, zaczął kształtować się piłkarz, o którym później miał usłyszeć cały kraj. Bardzo mocny strzał szybko przysporzył mu popularności. Aż zbyt dużej. Balmanya wspomniał po latach pewną związaną z tamtymi czasami anegdotę. – Kiedyś powiedziano mi, że będę mógł strzelać rzuty wolne, ale pod warunkiem, że będę pewien, iż strzał będzie szedł w światło bramki lub będę strzelał z mniejszą siłą. Ludzie mieli już dosyć powyłamywanych drzwi od łazienek – wspominał zmarły w 2002 roku piłkarz i trener. 

Gdy Domingo miał 15 lat, futbol zaczął odgrywać poważną rolę w jego zyciu. W rezerwach Girony zaczął odwiedzać boiska w regionie. Jego pierwszym trenerem był José Luis Zabala, czyli autor pierwszego hattricka w historii reprezentacji Hiszpanii (16 grudnia 1923 z Portugalią). Z tamtych czasów pozostały ujęcia treningów, na których zawodnicy nie mieli na sobie obuwia, ponieważ tak zażyczył sobie szkoleniowiec. 

W końcu Balmanya awansował do pierwszej drużyny, gdzie zetknął się już z poważną piłką. Miał 16 lat, a jego jakość nie pozwoliła zamaskować faktu, że młody zawodnik chował się, gdy sprawy na boisku się komplikowały. Zabala jednak mocno w niego wierzył i był przekonany, że Domingo ma potencjał, by stać się środkowym pomocnikiem pierwszego sortu. W sezonie 1934/35 drużynie zaczął grozić spadek. 28 lipca Girona grała o utrzymanie w najwyższej lidze Katalonii z Granollers. Balmanya wyszedł w podstawowym składzie, a w rolę środkowego napastnika wcielił się... Zabala. 37-letni wówczas szkoleniowiec pojawił się na boisku, by zaimponować rywalowi samą swoją obecnością. Gola nie strzelił, ale zauważalnie uprzykrzał życie obrońcom przestraszonych faktem, że mają przed sobą tak wybitną postać. Girona koniec końców zwyciężyła 2:1. 

Domingo tymczasem nie był już wyłącznie melodią przyszłości, lecz teraźniejszością hiszpańskiego futbolu. Girona stała się w pewnym momencie dla niego za mała. Wówczas na horyzoncie pojawiła się Barcelona, która zapłaciła za transfer 15 tysięcy peset. 10 tysięcy za podpis otrzymał także sam pomocnik, a jego pensja miesięczna wynosiła 500 peset plus 150 za wygrany mecz. Balmanya po przenosinach do stolicy regionu jasno zakomunikował też ojcu, że wspomoże go finansowo. José z dnia na dzień pozostał bowiem bez swojego najlepszego pomocnika w stolarni. Choć Domingo wiedział, że zostanie piłkarzem, nigdy nie odmawiał ojcu pomocy. 

Girona pozostawała więc już za nim, ale nie do końca. U Patricka O'Connella Domingo miał pewny pierwszy plac. Zdobył mistrzostwo regionu bez pojedynczej porażki. W La Lidze Barcelona skończyła mimo to w środku stawki. W krajowym pucharze zaś przegrała 1:2 finał z Realem Madryt na Estadio Mestalla. Później natomiast przyszła wojna. Balmanya wrócił do zabarykadowanej Girony. 

Piłkarz dołączył do ekipy ze swojej dzielnicy. Miał nawet wystąpić w meczu w Port de la Selva, ale spotkania ostatecznie nie rozegrano. Jedyny plus był taki, że zespół nie musiał płacić za podróż i jedzenie. To były mroczne czasy. Z Barceloną udał się do Ameryki Północnej, a po powrocie wyjechał do Francji, gdzie grał dla Sets. W sezonie 1952/53 trenował Gironę. 

Domingo Balmanya to piłkarz, o którym koniecznie trzeba wspomnieć, by zrozumieć hiszpański futbol z poprzedniego wieku. W Barcelonie zapisał się w historii nie tylko jako piłkarz, lecz również jako trener. Z Blaugraną sięgnął bowiem po Puchar Hiszpanii. Z Atlético natomiast zdobył mistrzostwo. Łącznie trenował 12 zespołów, a w latach 1966-1968 był selekcjonerem reprezentacji Hiszpanii. Kadrę narodową zostawił, gdy Barcelona zaproponowała mu stanowisko dyrektora technicznego. Pracował też jako komentator w duecie z José Maríą Garcíą.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!