Real Madryt wygrał na wyjeździe z Arandiną 3:1. Poniżej prezentujemy oceny, jakie zawodnikom Królewskich wystawili redaktorzy i użytkownicy RealMadryt.pl. Skala 1–6.
Fot. Gouda
25. Kepa
Bezproblemowy występ Hiszpana. Arandina oddała tylko jeden celny strzał, z którym Kepa sobie poradził bez żadnych problemów. Do tego miał jedno wyjście poza pole karne, gdy również nie można było mu nic zarzucić. Szkoda, że nie zachował czystego konta, ale przy tak niespodziewanym zachowaniu obrońców nie mógł zrobić więcej.
Wreszcie zaliczył debiut w pierwszym zespole, ale wyglądał tak, jakby coś go blokowało w rozwinięciu skrzydeł. Mimo wszystko pokazał się z niezłej strony. Dobrze poruszał się na prawej stronie, a rywale nie sprawiali mu żadnych problemów w defensywie. Na początku meczu to on podał do Ardy Gülera, gdy ten oddał pierwszy celny strzał w meczu, a w drugiej części spotkania Tobias sam próbował zaskoczyć bramkarza, ale uderzył prosto w środek. Niezły występ, ale chyba sam 19-latek liczył na zaprezentowanie czegoś więcej.
Jak na kogoś, kto ostatni raz pojawił się na boisku 29 października, spisał się bardzo dobrze. Abstrahując od długiego rozbratu z piłką, środkowy obrońca Castilli był solidnym punktem drużyny. Pewność i skuteczność interwencji pozwoliła mu rosnąć z minuty na minutę. W końcówce zajął miejsce na prawej stronie obrony, skąd posłał bardzo dobre podanie do Álvaro, ale Urugwajczyk uderzył niecelnie.
To nie są najlepsze miesiące Nacho. W ciągu kilkunastu tygodni dwukrotnie wyleciał z boiska z czerwonymi kartkami, a wczoraj dołożył do tego samobója. Miał jednak sporego pecha i chyba to nie jego należy wskazać jako głównego winowajcę stracenia gola, który koniec końców i tak nie był aż tak istotny. Jeśli jednak ma pełnić rolę podstawowego stopera w najważniejszych meczach, musi jak najszybciej przypomnieć sobie swoje najlepsze czasy.
Przez całe spotkanie grał dość przeciętnie i trudno było znaleźć nawet pojedyncze akcje, które mogłyby pozytywnie wpłynąć na ocenę końcową. Tych jednak też nie było za dużo, może poza niezłym dograniem do Joselu w pierwszej połowie. W doliczonym czasie gry rywal Raly Cabral wkręcił go w ziemię i z niemałą pomocą Nacho strzelił gola. No nie wypada w ten sposób bronić dostępu do własnej bramki…
Jego obecność w jedenastce mogła być zaskakująca, ale przez niemal godzinę Eduardo pokazał, że już jest w stanie grać na bardzo dużej intensywności. Chętnie wchodził w pojedynki, często je wygrywał, rywale musieli powstrzymywać go faulem. Wykonał sporo ciężkiej pracy w środku pola i wrócił w niezłym stylu. Jego obecność może mocno pobudzić drugą linię Królewskich, zwłaszcza jak już wróci do regularnej gry.
Jeden z najbardziej irytujących występów jednego zawodnika w tym sezonie. Oczywiście spory plus za duże chęci do grania (aż 132 celne podania, w tym 10/11 długich) czy grę w obronie, ale też spora liczba niewymuszonych strat. Nie podejmował dobrych decyzji i zbyt często zwalniał tempo akcji, gdy należało je przyspieszyć.
Długo czekaliśmy na jego obecność w pierwszym składzie, ale był stłumiony. Chyba sam nie do końca wiedział, jak powinien się poruszać. Oddał dwa strzały – o pierwszym powinien jak najszybciej zapomnieć, a drugi powinien znaleźć się w bramce po bardzo dobrym dośrodkowaniu Ardy Gülera. Nie był sobą, uciekał w bycie niewidocznym, a jego skuteczność dryblingu i pojedynków stała na niskim poziomie.
W pierwszej połowie ewidentnie się wyróżniał. Stwarzał bardzo duże zagrożenie – pierwszy celny strzał (z ostrego kąta), uderzenie w słupek z rzutu wolnego czy dogranie do główkującego Nico Paza. Widać było u niego dużą kulturę gry, nienaganną technikę. Krótko mówiąc, z przyjemnością się na niego patrzyło. Kończy mecz bez gola, asysty czy choćby pośredniego udziału przy którejś z bramek, ale już teraz można stwierdzić, że jeśli będą omijały go urazy, jego gra sprawi nam dużą radość
Na boisku nie było drugiego zawodnika, który tak często by ryzykował. Często brał na siebie odpowiedzialność i notorycznie szukał pojedynków z rywalami. W pierwszej połowie to mogło nieco irytować, ale koniec końców jego gra przyniosła dużo więcej dobrego niż złego. Wywalczył rzut karny, potem po jego indywidualnej akcji sam strzelił gola, a swój występ podsumował asystą. Gracz meczu.
Pracował na całej długości boiska, choć przy piłce był bardzo rzadko, zwłaszcza jak na taki mecz. Wykonał zaledwie 9 celnych podań, ale dołożył swoje trzy grosze i otworzył wynik meczu skutecznym uderzeniem z rzutu karnego. Miał też mały udział przy drugim trafieniu. Jego bilans mógłby być lepszy, ale… w kluczowym momencie piłka bardzo wyraźnie odbiła się na nierównej murawie i po jego uderzeniu poleciała wysoko nad bramką.
Samo jego wejście na boisko mogło być zaskakujące, ale Fede dołożył nieco świeżości i fizyczności w środku pola. A do tego dołożył ładne podanie do Brahima przy trzeciej akcji bramkowej. Solidna zmiana Urugwajczyka.
Podobnie jak Fede, pojawił się na boisku i dał coś od siebie. W jego przypadku było to trafienie na 3:0. Poza tym nie był zbyt widoczny, ale to on wypracował świetną okazję Joselu, gdy ten posłał piłkę nad bramką. Kolejny dzień w biurze.
Prawie rok czekał na swój drugi mecz w pierwszym zespole. W styczniu ubiegłego roku wszedł w 115. minucie pucharowego starcia z Atlético, a wczoraj dostał nieco poważniejszą szansę. Najpierw grał w pomocy, ale kończył mecz jako stoper. I to właśnie w roli obrońcy posłał bardzo dobre podanie do Rodrygo, które napędziło kontrę Królewskich (strzał Joselu). Zaliczył niezły występ.
Przy tylu urazach trudno było oczekiwać od niego jeszcze większych rotacji, zwłaszcza że już pierwsza połowa pokazała, że nawet czwartoligowiec nie wyłoży przed Realem czerwonego dywanu. Obyło się bez kontuzji, najważniejsi piłkarze odpoczywali lub grali w mniejszym wymiarze czasowym, a jutro nikt już nie będzie nawet pamiętał tego meczu. A to plus.
Víctor García Verdura spotkał się z Królewskimi po raz pierwszy i raczej nie ostatni. Dobrze prowadził to spotkanie, chociaż dwukrotnie w krótkim odstępie wyraźnie zaspał. Nie zauważył bowiem, że ataki gospodarzy na piłkarzy Realu nie były w piłkę, lecz w nogi, a dotknięcie futbolówki w dalszym etapie interwencji nie powinno wpływać na ostateczną decyzję sędziego. Tego typu wejścia mogły doprowadzić do kontuzji, więc trudno przymknąć oko na takie przyzwolenia. Na szczęście obyło się bez urazów, a arbiter nie wypaczył wyniku meczu i pomimo braku VAR-u nie było żadnych większych kontrowersji.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze