Advertisement
Menu
/ as.com

Zazu: Wyjdziemy po to, aby cieszyć się tym meczem

Kapitan Arandiny, Zazu, udzielił wywiadu dziennikowi AS w przeddzień meczu z Realem Madryt w 1/16 finału Copa del Rey. Poniżej przedstawiamy zapis tej rozmowy.

Foto: Zazu: Wyjdziemy po to, aby cieszyć się tym meczem
Fot. as.com

Opowiedz nam, kim jest Carlos Alonso i dlaczego Zazu?
Jestem chłopakiem z Arandy, urodziłem się w Burgos, ale to właśnie tutaj się wychowałem. Moja ksywka ma związek z moim oddalonym o dziesięć kilometrów miastem. Małe miasteczko Zazuar. Od dziecka wołali na mnie Zazuarinho, a teraz zostało Zazu.

Dochodzą do nas słuchy, że jesteś madridistą. To prawda?
Zawsze byłem madridistą. Gdy ojciec kierunkuje cię w jakąś stronę, to ostatecznie tam przechodzisz. Bardzo często jeździł, jak on to mawia, na Chamartín. Mam wiele wspomnień związanych z Realem Madryt. Ale również przez całe swoje życie byłem za Arandiną.

Jakieś konkretne wspomnienie?
Ostatnio właśnie rozmawiałem na ten temat z przyjacielem. La Séptima, bramka Mijatovicia. To moje pierwsze piłkarskie wspomnienie z dzieciństwa.

Telefon urywa się od momentu wylosowania Realu Madryt?
Wyobraź sobie! Dwa pierwsze dni były prawdziwym szaleństwem. Wszyscy proszą o bilety. Nie mam już więcej! (śmiech)

Jesteś symbolem Arandiny.
Mówi się, że ludzi ze szkółki zazwyczaj się nie docenia, ale w moim przypadku jest zupełnie na odwrót. Czuję się tutaj bardzo kochany. W Arandinie przeżyłem złote czasy. Wiele play-offów, dwa awanse, Copa del Rey… I teraz u zmierzchu kariery… Nie spodziewałem się tego, to ukoronowanie mojej kariery.

Jesteście w stanie sprawić niespodziankę?
Niespodzianką będzie to, jeśli Real Madryt nas pokona. (śmiech) Ale tak na poważnie, to wielki zespół z wielkimi zawodnikami. Ale cóż, ludzie są podekscytowani i wyjdziemy na boisko po to, aby się tym cieszyć. Dochodziło już do różnych sytuacji. (śmiech) Wszystko jest możliwe.

Jaką wersję Arandiny zobaczymy? W Copa del Rey szybujecie wysoko, ale w lidze cierpicie.
W lidze zaczęliśmy dobrze, a później przyszły gorsze wyniki. Tam mamy tę presję, aby uciec z dołu tabeli, a w Copa del Rey chcemy się tymi meczami po prostu cieszyć. Grasz na większym luzie, mierzysz się z drużyną z wyższej ligi, która ma więcej do stracenia niż ty… W lidze bardziej się tym wszystkim zadręczasz. Głowa odgrywa bardzo ważną rolę. Gdy masz świadomość, że to tylko jeden mecz, to nogi od razu lepiej pracują. Z kolei gdy jesteś na samym dole i nie masz tego punkciku szczęścia z Copa del Rey, to głowa od razu ma bardziej negatywne myśli…

Na pewno już sobie wizualizowaliście to, co się będzie działo w sobotę.
Wszystko. Rozmawialiśmy o każdym możliwym składzie Realu Madryt, kto będzie kapitanem… Ale dopóki to się nie zacznie, to nie będziemy sobie zdawać sprawy z tego, co naprawdę czeka całą Arandinę.

Jak się podchodzi do takiego meczu?
Nie wiem. (śmiech) Ludzie pytają nas, czy robimy coś nadzwyczajnego, ale nie, normalnie trenujemy. Gdyby nie Real Madryt, to teraz gralibyśmy kolejny mecz ligowy, więc przygotowania byłyby takie same. Zmienia się tylko to, że jesteś jeszcze bardziej zmotywowany.

Czym dla Arandy de Duero będzie ten mecz?
Zapanowało wielkie poruszenie. Ludzie zatrzymują cię na ulicy i mówią: „Trzeba wygrać z Realem Madryt!”. W pracy wszyscy mnie o to pytają. Jestem tym zaskoczony, ponieważ o zdjęcia proszą mnie ludzie, którzy mnie znają i widują na co dzień. Ja się nie zmieniłem! Jedyna różnica jest taka, że jutro przyjeżdża Real Madryt. Większość ludzi jest tym wszystkim zainteresowana tylko z powodu Realu Madryt i to zupełnie normalne. Będą nas wspierać, ale prawdziwą atrakcją są oni. Oby to trwało jak najdłużej. Szkoda, że później przyjdzie czas na powrót do rzeczywistości.

Masz jakieś przesądy?
Nie jestem przesądnym człowiekiem. Jedynie w dniu meczu spotykamy się na wspólnym śniadaniu.

I co jesz?
Zawsze to samo. Tosta z pomidorem. Później przychodzi pora na godzinną sjestę. Mam nadzieję, że w sobotę bez problemów zasnę. (śmiech)

Zastanawiałeś się już, kogo poprosisz o koszulkę?
Cóż, mamy to już za sobą. Ze względów bezpieczeństwa nie będziemy mogli zrobić tego tuż po meczu, więc wszyscy przygotowaliśmy małą listę. Ja poprosiłem o koszulkę Modricia. To wielki wzór, weteran jak ja. Uwielbiam go, ale na boisku postaram się wyciągnąć jeszcze jakąś inną.

Jakąś konkretną?
Tak, Kroosa. Toni to kolejny piłkarz, którego bardzo podziwiam. Wiem już nawet, jak to zrobię. (śmiech) Złożę mu życzenia urodzinowe i wykorzystam moment.

Jak wyglądają pozostałe zamówienia?
Byłem zaskoczony, ponieważ najwięcej dotyczy Modricia i Kroosa. Átomo poprosił o koszulkę Nacho, ponieważ to idol jego siostry. A bramkarze o koszulki bramkarzy. Ale nie wiemy też, czy przyjadą tutaj wszyscy…

Mówiłeś, że jesteś madridistą. Miałeś jakiegoś idola w dzieciństwie?
Tak, dwóch. Jeden z nich na pewno będzie zaskoczeniem, ponieważ był wielkim piłkarzem, ale zazwyczaj nie jest wymieniany wśród idoli. Ten pierwszy to Figo. Uwielbiałem go już z czasów gry w Barçy. Ja wcześniej również grałem na skrzydle i podobały mi się jego osobowość i uderzenie. Drugi to Sávio. Sávio Bortolini. Najmłodsi mogą go nie znać, ale zawsze zwracał moją uwagę. Naznaczył mnie i od zawsze go uwielbiałem.

Śnił ci się jakiś wynik na sobotę?
Nie, nie mam zbyt wielu snów. Ale mam pewną ciekawostkę. W dniu meczu z Cádizem pojechałem na obiad do rodziców. Ojciec powiedział mi wtedy: „Śniło mi się, że wygraliście 2:1”. Powiedział mi to dokładnie w dniu meczu. Po zakończeniu spotkania od razu do niego zadzwoniłem. Pytałem go teraz, czy znów mu się coś przyśniło, ale nie. (śmiech) To było naprawdę ciekawe.

Ciebie czeka jeszcze jedna dodatkowa pamiątka – wspólne zdjęcie kapitanów.
Mam nadzieję, że jednym z nich będę właśnie ja! (śmiech) Jak już mówiłem, robiłem wiele analiz. Wydaje mi się, że w Realu Madryt będzie nim Nacho. Kolejny wzór, ponieważ spędził tam całe swoje życie. To będzie coś niesamowitego!

Czy kiedykolwiek spotkałeś z jakimkolwiek zawodnikiem z obecnego zespołu Realu Madryt?
Z obecnego nie. Ale rozgrywaliśmy już mecze z Castillą. Pamiętam Ødegaarda, Mariano…

Jaki wynik na jutro?
Szkoda, że nie znam jeszcze snu swojego ojca. (śmiech) Gdybyśmy wygrali 1:0, to byłoby to coś niesamowitego. I jeszcze po mojej bramce… To byłoby niczym sen. Ponadto to byłaby wielka radość dla mojego ojca, który ogólnie zawsze jest za Realem Madryt.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!