Tylko i aż remis na Benito Villamarín
W meczu 16. kolejki La Ligi Real Madryt zremisował na wyjeździe z Betisem 1:1. Bramkę dla Królewskich zdobył Jude Bellingham, który wykorzystał świetne dogranie Brahima Díaza.
Fot. Getty Images
Niezależnie od kontuzji, absencji, formy i rywala kibice Realu Madryt niemal zawsze oczekują zwycięstwa i nie inaczej było dzisiaj. Niewątpliwie starcie z Betisem było zapowiadane jako jedno z najtrudniejszych w tym okresie, zwłaszcza patrząc na to, kogo do dyspozycji ma Carlo Ancelotti, ale akurat dziś możemy mieć do czynienia z pewnym wewnętrznym konfliktem: czy można być zadowolonym z remisu?
Królewscy mają prawo pluć sobie w brodę. Mieli rywala na widelcu. Długo kazali na siebie czekać, ale wreszcie akcja Bellingham-Brahim-Bellingham dała upragnione trafienie i miała dać też względny spokój. Tak naprawdę tego spokoju było… za dużo. Rywal nie przejął inicjatywy, a Real jej nie oddał. Łatwo byłoby wszystko zgonić na strzał życia rywala, ale – no właśnie – to byłoby zbyt proste.
Po trafieniu na 1:1 Królewscy grali dużo bardziej zachowawczo niż w jakimkolwiek wcześniejszym momencie tego meczu. Zawodnicy Ancelottiego zachowywali się tak, jakby przede wszystkim mieli tego spotkania nie przegrać. Wierzymy jednak w to, że tak nie było. Pod względem stworzonych sytuacji czy po prostu tego, kto co miał z gry, remis jest uczciwym wynikiem, a bliżej wygranej byli nawet gospodarze. I ten punkt być może warto docenić.
A być może warto skrytykować trenera i liderów za to, że nie potrafili wykorzystać wielu dobrych momentów. Po bardzo dobrym początku, zwłaszcza w wykonaniu Rodrygo czy Modricia, nadeszło sporo gorszych chwil, ale koniec końców znów pojawił się ten nieszczęsny (dla rywali) Jude Bellingham. I wtedy też była szansa na więcej. Można było zagrać lepiej, można było zapobiec trafieniu Aitora Ruibala, można było ruszyć odważniej w końcówce.
Rozstrzygnięcie nie jest proste do oceny. Betis nie przegrał u siebie żadnego meczu w tym sezonie i Real nie był w stanie przerwać tej passy. Ostatecznie nigdy nie można dyskutować z argumentem „Jesteśmy Realem Madryt, trzeba wygrywać wszystkie mecze”, choć nie ma on większego sensu. Perspektywa powinna być nieco szersza i tak naprawdę trzeba być gotowym na to, że takie mecze mogą się zdarzać. Zwłaszcza że to, co Real Ancelottiego robi i robił przy tylu nieobecnościach, zasługuje na duży szacunek. I dziś nie powinno to ulec zmianie.
Real Betis – Real Madryt 1:1 (0:0)
0:1 Bellingham 53' (asysta: Brahim)
1:1 Ruibal 66' (asysta: Willian José)
Betis: Rui Silva; Ruibal, Pezzella, Chadi Riad, Abner; Altimira (70' Guardado), Roca; Abde (61' Assane Diao), Isco, Ayoze (82' Luiz Henrique); Willian José
Real Madryt: Łunin; Lucas (83' Nacho), Rüdiger, Alaba, Mendy; Kroos (83' Nico Paz), Valverde, Modrić (70' Ceballos), Bellingham; Brahim (79' Joselu), Rodrygo
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze