Advertisement
Menu

Remontada made by Jude

W Klasyku rozgrywanym w ramach 11. kolejki La Ligi Real Madryt pokonał Barcelonę 2:1 na Estadi Olímpic Lluís Companys. Bramkę dla Dumy Katalonii zdobył İlkay Gündoğan, natomiast po stronie Królewskich dubletem popisał się Jude Bellingham, który po raz kolejny w tym sezonie przesądził o losach rywalizacji.

Foto: Remontada made by Jude
Fot. Getty Images

Wydaje się, że w tego typu starciach jednym z kluczowych elementów jest utrzymanie maksymalnej koncentracji od pierwszej minuty, by już na samym początku nie napytać sobie biedy. Podopieczni Carlo Ancelottiego najwyraźniej albo w ogóle o tym nie wiedzieli, albo po prostu wypadło im to z głów, bo wejście w mecz w ich wykonaniu nie należało do najlepszych. I jest to dalece eufemistycznie napisane.

Nie trzeba było długo czekać na pierwszego gola. Już w 6. minucie gospodarze wyszli na prowadzenie za sprawą İlkaya Gündoğana, który wykorzystał gapiostwo obrony i z bliskiej odległości pewnie pokonał Kepę. Niefortunny kontakt z piłką zanotował w tej sytuacji Aurélien Tchouaméni, a stoperzy zwlekali z podjęciem decyzji o interwencji. Antonio Rüdiger patrzył na Davida Alabę, David Alaba na Antonio Rüdigera, a Gündoğan wbiegł w pole karne i wpakował piłkę do siatki. Defensywa Realu zachowała się fatalnie, a opieszałość jej członków wprawiała w irytację. Nie po raz pierwszy i zapewne nie po raz ostatni w tym sezonie.

Dziesięć minut później mogło być już 2:0. Kilka metrów przed szesnastką Gavi agresywnie odebrał Toniemu Kroosowi futbolówkę, która wylądowała pod nogami Fermína Lópeza. 20-latek uderzył jednak w słupek. Niemal w każdym momencie pierwszej połowy Barcelona była zdecydowanie bliżej podwyższenia prowadzenia, aniżeli Królewscy wyrównania.

Dość powiedzieć, że do przerwy oddali zaledwie jeden celny strzał, a największe zagrożenie stworzyli po uderzeniu Rüdigera ze znacznej odległości. Dodajmy, że po uderzeniu, które poszybowało nad poprzeczką. W 38. minucie szczęścia szukał także Dani Carvajal, ale z kolei jego strzał po dobrym długim podaniu Kroosa zatrzymał się na bocznej siatce. Wszystko sprowadzało się do tego, że w pierwszej odsłonie Blaugrana miała pełną kontrolę nad spotkaniem, a piłkarze z Estadio Santiago Bernabéu nie mieli zielonego pojęcia, jak dobrać się do rywala.

Początek drugiej części gry nie przyniósł diametralnej zmiany w obrazie meczu. Ba, to Barça mogła zadać kolejny cios po uderzeniu głową Iñigo Martíneza, ale na drodze zespołu Xaviego ponownie stanął słupek, a przy dobitce Ronalda Araújo skórę Los Blancos uratował Kepa. Wraz z upływem kolejnych minut Real starał się wejść na wyższe obroty i narzucić swoje warunki, choć robił to dość niemrawo.

Trudno było przedrzeć się w pole karne po ziemi poprzez środkową strefę, dośrodkowania również nie przynosiły oczekiwanych rezultatów, w związku z czym Królewscy wpadli na pomysł, by śladem Rüdigera pójść w strzały z dystansu. I okazało się, że w tym szaleństwie była metoda. Tym sposobem najpierw sygnał do ataku w 67. minucie dał Tchouaméni. Marc-André ter Stegen stanął jednak na wysokości zadania i sparował piłkę na rzut rożny. Minutę później próba Francuza ośmieliła niewidocznego wcześniej Jude’a Bellinghama. Anglik niesamowicie pociągnął całą nogą, posyłając prawdziwy pocisk w kierunku bramki Barcelony i wyrównując stan rywalizacji.

Real wbrew pozorom nie rzucił się na przeciwnika, ale wyczekiwał na rozwój wydarzeń w dalszej fazie tego pojedynku. Była to swego rodzaju cisza przed burzą, która rozpętała się w doliczonym czasie gry. Dani Carvajal dośrodkował z prawej strony, w obrębie szesnastki piłki nie zdołał opanować Luka Modrić, ale dzięki temu trafiła ona pod nogi – a jakże – niezawodnego Bellinghama. To nie mógł być nikt inny. Galaktyczny 20-latek z bliska kopnął między nogami Ter Stegena i w swoim stylu rzutem na taśmę zagwarantował Realowi Madryt zwycięstwo w pierwszym w bieżącej kampanii ligowej Klasyku.

Bellingham po raz kolejny był tam, gdzie trzeba. Bellingham po raz kolejny odegrał główną rolę. Bellingham po raz kolejny wygrał Los Blancos mecz. I nie ma w tym stwierdzeniu grama przesady. Anglik został wybawcą całej drużyny, jak i trenera Ancelottiego, którego w przerwie rozwścieczeni postawą swoich ulubieńców madridistas zdążyli już odsądzić od czci i wiary, a nawet wyrzucić z klubu. Ostatecznie jego gracze na czele z wykonującym rzeczy wymykające się futbolowej logice Jude’em wywożą z Estadi Olímpic Lluís Companys komplet punktów.

I chyba trudno oprzeć się wrażeniu, że triumf w El Clásico w takich okolicznościach, po zwycięskim golu strzelonym w 92. minucie, smakuje jeszcze apetyczniej. Czyż nie?

FC Barcelona – Real Madryt 1:2 (1:0)
1:0 Gündoğan 6'
1:1 Bellingham 68'
1:2 Bellingham 90'+2' (asysta: Modrić)

FC Barcelona: Ter Stegen; Araújo, Christensen, Iñigo Martínez, Balde; Cancelo (77' Yamal), Gündogan, Fermín (72' Romeu), Gavi; Joao Félix (76' Raphinha), Ferran (61' Lewandowski)
Ławka: Peña i Astralaga; Alonso, Koundé, Cubarsí, Fort, Casadó, Guiu

Real Madryt: Kepa; Carvajal, Rüdiger, Alaba, Mendy (52' Camavinga); Tchouaméni, Kroos (63' Modrić) Valverde, Bellingham; Vinícius (90'+5' Lucas), Rodrygo (63' Joselu)
Ławka: Łunin i Piñeiro; Nacho, Fran, Brahim

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!