Advertisement
Menu

Tam gdzie dom, tam rodzina

Hogar dulce hogar. Nie ma jak w domu.

Foto: Tam gdzie dom, tam rodzina
Fot. twitter.com

Motyw powrotu do domu jest stary jak świat. Nic w tym zresztą dziwnego, ponieważ zapewne każdy z nas ma w swoim życiu miejsce, do którego chciałby wracać i w którym czułby się bezpiecznie. Już w starożytności Homer opisywał losy króla Itaki, który przed powrotem do ukochanej ojczyzny z powodu gniewu bogów odbębnić musiał dziesięcioletnią tułaczkę. Trzeba jednak przyznać, że Odyseusz i tak mógł uważać się za szczęśliwca w porównaniu z Mojżeszem, któremu dotarcie do Ziemi Obiecanej zajęło aż cztery dekady.

Z racji zbliżającego się roku szkolnego warto również przypomnieć, że wybitne dzieła na obczyźnie pisali Mickiewicz, Norwid, czy Słowacki, w których twórczości niejednokrotnie przebijała wyraźna tęsknota za domem. Podobnie zresztą, jak  u Chopina komponującego na obczyźnie najwspanialsze dzieła literatury fortepianowej, przepełnione nostalgią i chęcią ponownego ujrzenia ojczyzny. Po udaniu się na emigrację żadnemu z wymienionych nie przyszło jednak dokonać żywota w rodzinnych stronach.

Bicie w patetyczne tony i tworzenie mitologicznych historii z okazji powrotu Realu Madryt na Santiago Bernabéu, mając na uwadze wyżej wymienione przykłady, byłoby oczywiście dość groteskowym zabiegiem. Nie zmienia to jednak faktu, że i w tym przypadku motyw powrotu do domu jest obecny, choć rzecz jasna na mniejszą skalę. 90 dni to przecież w gruncie rzeczy szmat czasu. Przyzna to każdy, ktoś choć raz w życiu opuścił na dłużej miejsce, do którego faktycznie planował i chciał wracać. Jakkolwiek patrzeć, fajnie jest przecież wyspać się we własnym łóżku, mieć cały dobytek pod ręką i wiedzieć, jak się poruszać, by nie walnąć się o nic, idąc w nocy do łazienki.

W ciągu minionych trzech miesięcy Real Madryt bywał wszędzie, tylko nie u siebie. Jeszcze w lipcu podopieczni Carlo Ancelottiego udali się za ocean w ramach projektu Work & Travel, a gdy tylko wrócili w rodzinne strony, nawet nie zdążyli przekroczyć progu domostwa, nim udali się w trzytygodniową podróż służbową. W jej trakcie Królewscy przemierzyli cały kraj niemalże wzdłuż i wszerz – od niezbyt gościnnej północy, przez gorące południe, po deszczowy północny zachód. Z pragmatycznego punktu widzenia każda z trzech części delegacji zakończyła się sukcesem. Jeśli zaś chodzi o same odczucia towarzyszące wykonywaniu pracy, mogą być one już różne. Fakty pozostają jednak faktami, a są one takie, że późnym popołudniem na Santiago Bernabéu ujrzymy mecz z udziałem lidera rozgrywek.

Los Blancos wrócą dziś do domu może nie tyle nie do poznania, ile mocno odmienionego. Gdy zespół był bowiem w rozjazdach, na Bernabéu wzorem poprzedniego roku wkroczyła ma grubo ekipa remontowa. Plandeki, choć stylowe, wreszcie ustąpią miejsca krzesełkom, na których będą mogli zasiąść kibice. Przewiduje się, że na trybunach będzie dziś komplet widzów, co jedynie utwierdza w przekonaniu, jak bardzo stęsknieni za swoją drużyną byli kibice. Obiekt Królewskich doczekał się też nareszcie – miejmy nadzieję – solidnej murawy, która w poprzednich rozgrywkach była jedną z bolączek. Nie jesteśmy ekspertami w dziedzinie groundhoppingu, ale wysuwane boisko trzymane na co dzień w katakumbach w pewnym stopniu działa na wyobraźnię.

Choć oczywiście nie wszystko jest jeszcze w pełni gotowe – oficjalne otwarcie nowego Bernabéu zaplanowano przecież dopiero na grudzień – to mimo wszystko dom Realu jest na tyle przygotowany, by móc już do niego zaprosić pierwszego sąsiada celem wzbudzenia jego zazdrości. A będzie nim mieszkające za rogiem Getafe, czyli 15. drużyna poprzedniego sezonu. Los Azulones w poprzednich rozgrywkach do samego końca bronili się przed spadkiem, jednak koniec końców zdołali osiągnąć cel. Spora w tym zasługa wracającego do klubu Pepe Bordalasa, który przejął zespół w rozsypce po Quique Floresie pod koniec kwietnia. Jedenaście oczek zdobytych w ostatnich siedmiu kolejkach pozwoliło rzutem na taśmę ocalić się klubowi przed spadkiem z przewagą dwóch punktów nad 18. Realem Valladolid.

W tym sezonie nasi rywale zdążyli wypróbować wszystkie trzy podstawowe smaki w futbolu: na inaugurację zremisowali bezbramkowo z Barceloną, następnie doznali porażki 0:3 z Gironą, by przed tygodniem wygrać 1:0 z Alavés. Jak nietrudno zauważyć, Getafe do tej pory zdołało strzelić zaledwie jednego gola, przy którym jednak maczali palce dwaj byli piłkarze Realu Madryt. Borja Mayoral wykorzystał bowiem rzut karny podyktowany za faul na Latasie. W ramach ciekawostki można wspomnieć, że drugi z wymienionych w tym sezonie w ciągu 244 minut zdążył już wygrać 24 pojedynki główkowe. Gdybyśmy byli złośliwi, napisalibyśmy, że daje nam to mniej więcej obraz tego, jaki futbol preferują dzisiejsi goście. Jako że złośliwi wbrew pozorom nie jesteśmy, stwierdzimy jedynie, że należy nastawić się na ambitną walkę o każdy centymetr boiska.

Jeśli chodzi o Real Madryt, jak już wspomnieliśmy, najważniejszą wiadomością jest fakt, że do starcia podejdziemy jako lider rozgrywek. Nie oznacza to jednak, że Carlo Ancelotti i jego pupile nie mają żadnych problemów. W Vigo Królewscy męczyli się przez bardzo długi czas, a w wyjściu na prowadzenie nie pomógł nawet rzut karny. Na szczęście w decydującym momencie sprawy w swoje ręce wziął ponownie Jude Bellingham. Anglik kontynuuje swą zadziwiającą passę i z pewnością to na niego w największej mierze zwrócone będą oczy publiki w trakcie pierwszej w tym sezonie domowej potyczki. Sam obraz gry na Balaídos pozostawiał jednak – eufemistycznie rzecz ujmując – sporo do życzenia.

Głównym kłopotem w najbliższym czasie będzie niewątpliwie brak Viniciusa. Brazylijczyk z powodu kontuzji uda wypada z gry na około sześć tygodni, a pod jego nieobecność mający rynkowy napastnikowstręt Królewscy będą musieli radzić sobie zestawem złożonym z Rodrygo, Joselu i Brahima. Gdybyśmy zeznali przed sądem, że jest to imponująca obsada, prawdopodobnie poszlibyśmy siedzieć za składanie fałszywych zeznań. Real w tej chwili jest zmuszony straszyć tak na dobrą sprawę atakującymi, którzy w meczowych okolicznościach nie zdążyli się jeszcze nawet na spokojnie poznać. Brahim w zasadzie w ogóle ledwo poznał okoliczności meczowe, ponieważ dotychczas otrzymał od Ancelottiego zaledwie minutę w konfrontacji z Almeríą. Cokolwiek sądzić o obsadzie pierwszej linii, nie ulega wątpliwości, że tyczące się jej debaty towarzyszyć będą nam przez cały sezon.

Gdybyście chcieli natomiast wiedzieć, jak to będzie z Mbappé, podamy wam w skrócie, co będziecie mogli przeczytać w najbliższych miesiącach: przedłuży kontrakt z PSG do 2026 roku, na koszulce zaprezentuje się z liczbą 2027, a w kontrakcie będzie istniała domniemana klauzula zgody na transfer za rok. Nie dziękujcie, poróbcie sobie skriny, najwyżej poprosimy was uprzejmie o ich skasowanie.  

Wracając do głównego tematu, dziś – cóż za niespodzianka – liczymy na zwycięstwo. Fajnie by jednak było, gdyby przyszło ono w nieco bardziej malowniczych okolicznościach niż przed tygodniem czy dwoma. Sama sceneria wręcz prosi o to, by pokazać z nowego Realu Madryt nieco więcej niż to, że Jude Bellingham jest fantastycznym transferem i jeszcze lepszym strażakiem. Po powrocie do domu nie róbmy w nim bałaganu, a po prostu rozsądźmy się na naszym fotelu lidera, poczujmy się w nim wygodnie i z niego nie schodźmy.

* * *

Mecz na Santiago Bernabéu rozpocznie się dzisiaj o 16:15, a w Polsce będzie można obejrzeć go na kanale Eleven Sports 1 w serwisie CANAL+ Online.

Spotkanie można wytypować w FORTUNA. Kurs na bramkę Rodrygo wynosi 2,30.
FORTUNA to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!