Amerykański patent Barcelony

Carlo Ancelotti nie bawił się w półśrodki i wystawił bardzo mocne zestawienie. Na ławce pozostali Kroos czy Modrić, jednak wyjściowa jedenastka była zapewne bardzo zbliżona do tej, która rozpocznie zbliżający się sezon. Już na samym początku bardzo blisko trafienia była Barcelona, ale mocny, sytuacyjny strzał Oriola Romeu trafił w poprzeczkę. Królewscy mogli szybko na to odpowiedzieć, ale Bellingham źle przyjął piłkę i ostatecznie po dobrej akcji Real nie oddał nawet strzału.

Pierwszy gol padł w 15. minucie. Wszystko zaczęło się od bezmyślnego faulu Militão na Pedrim w bocznej strefie boiska. Barcelona wycisnęła z tego stałego fragmentu gry absolutne maksimum. Po rozegraniu na krótko Pedri dograł do Dembélé, a ten mocnym strzałem z ostrego kąta pokonał Courtois.

Spotkanie stało na bardzo wysokiej intensywności, zwłaszcza jak na mecz towarzyski. Ostro w pierwszej połowie faulowali Tchouaméni, Camavinga i De Jong, a między obiema stronami było sporo przepychanek. Z urazami schodzili Gündoğan i Mendy, a boisko opuścił także Christensen, choć w jego przypadku nie wiadomo, czy chodzi o jakąś kontuzję.

Królewscy mieli najlepszą sytuację niemal od razu po golu Katalończyków. Araújo zagrał piłkę ręką, sędzia wskazał na wapno, a do jedenastki podszedł Vinícius i… uderzył w poprzeczkę. Dobre okazje mieli też Bellingham czy Rodrygo, ale Ter Stegen albo był bardzo skuteczny, albo pomagał mu szkielet bramki.

Druga część spotkania nie zaczęła się dobrze dla Realu. Mimo braku zmian Królewscy nie gonili wyniku, lecz oddali pole Barcelonie, popełniali dziecinne błędy w wyprowadzeniu piłki i pozwolili się zdominować. W porę zdołał odzyskać kontrolę i tak jak długimi momentami pierwszej połowy wyraźnie przeważał. Z tego niewiele jednak wynikało, a najbliżej zdobycia bramki był Tchouaméni, ale piłka po jego potężnym uderzeniu z dystansu odbiła się od poprzeczki.

Sytuacji w rzeczywistości było więcej, ale skuteczność Realu była dziś katastrofalna. Barcelona idealnie to wykorzystała. W 85. minucie po stracie Kroosa świetnym uderzeniem popisał się Fermín López, a chwilę później Courtois drugi raz wyciągał piłkę z bramki. 20-letni zawodnik popisał się jeszcze asystą w doliczonym czasie gry, a kropkę nad i postawił Ferran Torres.

Wynik może wskazywać na to, że Barcelona była dużo lepsza i wygrała, nie pozostawiając Realowi żadnych szans. To jednak złudne. Królewscy rozgrywali dobre spotkanie, często bez problemu tworzyli sytuacje podbramkowe, ale przy ich finalizacji spisywali się fatalnie lub po prostu pechowo. Aż pięciokrotnie obijali obramowanie bramki Ter Stegena, a łącznie oddali aż 28 strzałów. To jednak dobra nauczka, o której w futbolu lepiej przypominać właśnie po meczach towarzyskich. Ostatecznie sukces przynosi nie „ładna” gra, lecz przede wszystkim wynik. Tego dziś zabrakło, przede wszystkim z powodu impotencji w ataku.

FC Barcelona – Real Madryt 3:0 (1:0)
1:0 Dembélé 15' (asysta: Pedri)
2:0 Fermín 85' (asysta: Roberto)
3:0 Ferran 90'+1' (asysta: Fermín)

Barcelona: Ter Stegen; Araújo (76' Abde), Koundé, Christensen (29' Eric), Balde (76' Dest); Romeu (76' Ferran), De Jong (76' Alonso), Gündoğan (42' Roberto), Pedri (66' Fermín); Dembélé (66' Raphinha), Lewandowski (76' Fati)
Ławka: Peña, Astralaga, Iñigo Martínez Lenglet, Faye, Valle, Kessié, Casadó, Gavi, Aleix i Yamal

Real Madryt: Courtois; Carvajal, Militão, Alaba, Mendy (45' Fran García); Tchouaméni, Camavinga (58' Modrić), Valverde (58' Kroos), Bellingham (73' Joselu); Rodrygo (73' Brahim), Vinícius
Ławka: Łunin, Fran, Piñeiro, Nacho, Odriozola, Lucas, Rüdiger i Paz