Isco: Monchi złapał mnie za szyję i musieli nas rozdzielać
Isco udzielił wywiadu Marce. Dziennik opublikował na razie tylko pierwszą część rozmowy z pomocnikiem, który zdradził między innymi, jak wyglądała jego sytuacja w Sevilli i czemu nie podpisał ostatecznie kontaktu z Unionem Berlin.
Fot. MARCA
Pięć lat bez udzielenia wywiadu… Dlaczego?
Starałem się pozostać trochę niezauważony. Ostatnio nie czuję się zbyt komfortowo przed dziennikarzami, nie podoba mi się to, czym stała się część prasy sportowej, gdzie najpierw wyrzuca się „newsy”, a potem sprawdza fakty. W końcu jesteśmy ludźmi i kiedy wiele z publikowanych rzeczy nie jest prawdą, to cię rani. Ranią twoją rodzinę, twoje dzieci i dlatego trzymam się od tego z daleka.
Czy przez lata musiałeś często gryźć się w język?
Tak, wiele razy. Nie chciałem angażować się we wszystkie plotki i myślę, że też się myliłem. Myślę, że się myliłem, ponieważ ludzie muszą wiedzieć z pierwszej ręki, co się wydarzyło. Wydarzyło się wiele rzeczy, wiele rzeczy, które są moją winą i inne, które nie są tak bardzo moją winą. Dobrze jest od czasu do czasu porozmawiać, by zdjąć z siebie ten ciężar, ten mały cierń, który w sobie noszę i by ludzie wiedzieli, co się stało.
Czy ta izolacja była dobra dla ciebie osobiście, a może gorsza dla ciebie zawodowo?
Być może. W końcu myślę, że po tylu latach w piłce nożnej stworzyłem rodzaj zbroi przed prasą. Miałem kilka starć z dziennikarzami i dlatego priorytetem było dla mnie zachowanie spokoju, nieangażowanie się w kontrowersje i trzymanie się od nich z daleka. Z jednej strony to dobrze, ale z drugiej to prawda, że od czasu do czasu trzeba pokazać swoją twarz i w tym sensie myślę, że popełniłem błąd. Nie odzywałem się przez długi czas i teraz nadszedł na to czas.
Porozmawiajmy więc o wszystkim.
Doskonale.
Właśnie opuściłeś ośrodek treningowy Crys Díaz & Co., gdzie odbywasz swój szczególny okres przygotowawczy. Przez ile dni w tygodniu tu przychodzisz?
Przychodzę od poniedziałku do piątku, a mój osobisty trener zadaje mi pracę domową na wieczory i weekendy. Łączę treningi z życiem rodzinnym, dziećmi… Ale szczerze mówiąc, naprawdę chcę grać. Tęsknię za tym i mam nadzieję, że wkrótce to nastąpi.
Trudno jest przychodzić i trenować samemu?
Jest trudno, ponieważ bardzo tęsknię za piłką. Ale przychodząc tutaj wychodzę z domu, wchodzę w interakcje z innymi ludźmi i dobrze się bawię. Sesje treningowe są zabawne i skupiają się na piłce nożnej. To jest to, co dostaję, żyję nowym doświadczeniem.
Ale w międzyczasie zaczynają się okresy przygotowawcze, nie tęsknisz za byciem tam?
Tak, jak powiedziałem, tęsknię za piłką, rywalizacją, meczami, szatnią… Tęsknię za poczuciem się jak piłkarz. I cóż, to prawda, że mam oferty, ale nie chcę popełnić błędu ani zrobić kolejnego fałszywego kroku w mojej karierze. Ważne jest to, że wciąż mam nienaruszone chęci. Chcę grać, rywalizować, dobrze się bawić i nie mogę się doczekać powrotu.
Na jaką ofertę czekasz?
Projekt, w którym mogę mieć ciągłość, drużyna, która chce grać w piłkę nożną w ofensywnym stylu, zabawa… Jestem w takim momencie mojej kariery, że po wygraniu wszystkiego, czego teraz chcę, to dobrze się bawić. Oczywiście na konkurencyjnym poziomie, a jeśli nadejdzie więcej tytułów, tym lepiej… Jestem młody i mam przed sobą jeszcze wiele lat gry na dobrym poziomie. Teraz muszę to udowodnić.
Co będzie priorytetem?
Drużyna z konkurencyjnym projektem, która stara się grać dobry futbol. Nigdy nie będę traktował pieniędzy priorytetowo, w przeciwnym razie nie przeszedłbym do Sevilli. Mam i miałem wiele ofert z Kataru i Arabii, z dużymi sumami, ale chcę grać, rywalizować i dobrze się bawić.
Dlaczego Isco jest w takiej sytuacji, co się stało?
Wydarzyło się wiele rzeczy. Skończył się mój kontrakt z Realem Madryt, a przed sezonem Lopetegui był w Sevilli. Zadzwonił do mnie i powiedział, że mnie chce… Ostatecznie Lopetegui jest jednym z trenerów, z którymi grało mi się najlepiej i osiągałem najlepsze wyniki. Miałem inne oferty z Włoch, ale pomyślałem, że to dobry krok w mojej karierze, ponieważ to świetny zespół, grali w Lidze Mistrzów, Lopetegui tam był… To była bardzo dobra okazja.
A co się stało, gdy Lopetegui został zwolniony?
Julen zostaje zwolniony, przychodzi Sampaoli i to też jest w porządku. Ale kiedy Lopetegui odchodzi i zbliża się zimowe okienko transferowe, widzę wiele dziwnych rzeczy wewnątrz klubu. Na początek zadzwonili do mojego agenta, aby poszukać wyjścia, bez wcześniejszej rozmowy ze mną, więc jak tylko się dowiedziałem, poszedłem porozmawiać bezpośrednio z Monchim. Powiedziałem mu: „Słuchaj, to przyszło do mnie, nie wiem, co się dzieje, nie wiem, czy mnie chcesz, czy mnie nie chcesz… Bądź ze mną szczery i rozwiążemy to bez żadnych problemów. Jestem do twojej dyspozycji”. Nie wiem, jaki kryzys ekonomiczny może mieć Sevilla, ale po tej rozmowie wszystko poszło nie tak. Chciałem tylko poznać myśli klubu, a on powiedział mi, że jeśli coś znajdę, to powinienem odejść. Po tej rozmowie Monchi nadal twierdził, że chcę odejść, co nie było prawdą, i zaczął codziennie dzwonić do mnie i mojego prawnika, nękając nas, byśmy podpisali wypowiedzenie. Poszedłem więc ponownie z nim porozmawiać i powiedziałem mu: „Słuchaj Monchi, nie jesteś szczery ani ze mną, ani z ludźmi, którym o tym mówisz. Chcę zostać, a ty mówisz, że chcę odejść”. A potem był jakiś konflikt…
Co się stało?
To, co ci powiem, jest bardzo mocne. Powiedziałem mu, że jest największym kłamcą, jakiego kiedykolwiek spotkałem w świecie futbolu, a on mnie zaatakował. Podszedł do mnie, złapał mnie za szyję, odsunęliśmy się od siebie i musieli nas całkowicie rozdzielić. Jak możesz zrozumieć, po tym nie chciałem tam zostać pod żadnym pozorem. I choć było mi żal, bo miałem bardzo dobre relacje z kolegami z drużyny, a kibice traktowali mnie wspaniale, to nie mogłem czuć się swobodnie w klubie, w którym dyrektor sportowy mnie atakuje i nikt się nie odzywa ani nie przeprasza. Ani za agresję, ani za wszystkie kłamstwa, które wypuszczał. Rozwiązałem więc kontrakt i odszedłem.
Czy stało się to w siedzibie klubu?
Stało się to po treningu, w drodze do szatni.
A jak reagujesz, gdy dyrektor sportowy chwyta cię za gardło?
Przede wszystkim odepchnąłem go, a następnie ochroniarze całkowicie nas rozdzielili. Wiem, że zarówno Monchi, jak i klub przechodzili delikatne chwile, ale przekroczenie bariery przemocy nie jest czymś, na co mógłbym pozwolić. Byłem szczęśliwy w Sevilli, zawsze grałem i chociaż przechodziliśmy przez skomplikowany moment sportowy, byłem przekonany, że przez to przejdziemy, co ostatecznie zrobiliśmy. Ale to nie jest tak, jak mówi się w wielu miejscach, zwłaszcza w andaluzyjskiej prasie, gdzie mówi się, że wysiadłem z łodzi. Daleko mi do tego. To nie moja mentalność. Byłem wiele lat w Realu Madryt i nigdy się nie poddałem, zawsze starałem się walczyć o miejsce w składzie, czasem mi się to udawało, a czasem nie… Ale wysiąść z łodzi w tym życiu, nigdy.
Kiedy wróciłeś do domu… Jak wyglądał ten moment?
Wróciłem do domu bardzo zraniony. Poszedłem do klubu, ponieważ zadzwonił do mnie Lopetegui, mówiąc mi, że mnie chce, że mnie kocha, że jest dobra drużyna… I byłem zachwycony. Obniżyłem swoją pensję czterokrotnie w porównaniu do tego, co zarabiałem w Madrycie, a kiedy przybyłem, ludzie w klubie powiedzieli mi, że Monchi nie zgodził się na mój transfer. Jechałem z myślą o grze z trenerem, który zawsze na mnie stawiał i przekonaniu do siebie ludzi, którzy nie byli tak pewni siebie, ale tak się stało… Wyobraźcie sobie, jak potem wróciłem do domu. Byłem w Sewilli przez cztery miesiące, po przeprowadzce z trójką dzieci… I nagle pojawiają się wątpliwości, co się stanie, gdzie pójdziemy, jakie będą szkoły… To skomplikowane, ale trzeba być silnym i patrzeć w przyszłość.
Płakałeś z tego powodu?
Nie płakałem. To sprawia, że jestem bardzo smutny, ale czuję, że mam uprzywilejowaną karierę, bardzo cieszyłem się piłką nożną, zdobyłem wiele tytułów… To sport, który mnie pasjonuje. Że jest mi smutno? Tak. Że byłem rozczarowany? Tak, ja też jestem rozczarowany. Ale jestem świadomy mojej uprzywilejowanej pozycji i tego, że są ludzie z naprawdę poważnymi problemami. Staram się na tym skupić. Mam 31 lat i wciąż mam pragnienie i entuzjazm, by dalej grać i pracuję nad tym.
A potem… Nadchodzi zimowe okienko transferowe, masz podpisać kontrakt z Unionem Berlin, a ostatniego dnia wszystko się rozlatuje, co się stało?
Pfff… W końcu wyjdzie na to, że tylko się usprawiedliwiam.
Nie martw się, porozmawiamy o wszystkim.
Winię się za wiele rzeczy, za to, że dałem się ponieść niektórym okazjom, za to, że opuściłem ręce nawet podczas treningu, ponieważ czułem się obezwładniony, ale co się stało w Berlinie? To było coś niesamowitego. O czwartej po południu, ostatniego dnia okienka transferowego, zadzwonili do mnie i powiedzieli, że mają dla mnie drużynę.
Jorge Mendes, który jest twoim agentem, zadzwonił do ciebie, prawda?
Tak, zadzwonił do mnie i powiedział, że ma Union Berlin z Niemiec z bardzo dobrą ofertą do końca roku z opcją 1+1. Powiedziałem mu, że zadzwonię do niego za pięć minut i zacząłem się rozglądać i konsultować. Bardzo dobrze radzili sobie w Bundeslidze, byli w Lidze Europy, kontrakt był dobry, projekt wyglądał dobrze… Więc się zgodziłem. Wysłali mi kontrakt, a ja przekazałem go mojemu prawnikowi. Wszystko było w porządku. Spakowałem walizkę i pojechałem sam do Berlina, bo nie dało się zorganizować przeprowadzki całej rodziny w cztery godziny, z dwójką małych dzieci… A kiedy dotarłem na miejsce, spotkał mnie ktoś z klubu. Wszystko było załatwione. Robię zdjęcia, macham do kamery… To co zwykle. I umówiliśmy się na badanie lekarskie następnego dnia. Rano, w samochodzie w drodze do szpitala, powiedzieli mi: „Ostatecznie nie możemy cię zarejestrować w Europie”. Odpowiedziałem: „Teraz mi to mówicie?”. Odpowiedzieli, że próbowali do samego końca i że nie było to możliwe, więc cóż… Przeszedłem badania lekarskie, co mi się udało, choć wiele osób to kwestionowało… Dość absurdalne twierdzenie, ponieważ lekarze z Sewilli mogą potwierdzić, że moja kondycja fizyczna w tamtym czasie była jedną z najlepszych w mojej karierze. Faktem jest, że zdałem testy i w drodze do podpisania kontraktu zadzwonili do mnie ponownie. „Hej, w końcu to nie ta kwota… Jest mniej”. A ja po raz drugi zaakceptowałem te zmiany, których nie było w umowie przedwstępnej, po którą poleciałem do Niemiec. Ale dziesięć minut później zadzwonili do mnie po raz trzeci, mówiąc, że kwota na następny sezon nie jest taka sama jak w umowie i że musi zostać zmieniona. I wtedy wstałem. Podróżowałem z wielkimi oczekiwaniami i podekscytowaniem do drużyny, która gra w Lidze Europy, a w ciągu piętnastu minut zmienili połowę mojego kontraktu. Kontraktu, który został zaakceptowany i zweryfikowany zarówno przez nas, jak i przez nich. To był brak szacunku. Nie mam 18 lat i nie jest to pierwszy kontrakt, jaki podpisałem, więc powiedziałem, że nie podpiszę czegoś takiego. Jeśli w ciągu dwunastu godzin w Niemczech wydarzyło się to wszystko, to za rok nie chcę nawet o tym myśleć… Powiedziałem im, że jest mi bardzo przykro i że wracam do Hiszpanii, że to, co się dzieje, nie jest poważne.
I wróciłeś.
Tak, wróciłem. I wtedy poczułem, że po tym wszystkim, co się stało, muszę się odłączyć, oczyścić głowę… Psychicznie nie byłem gotowy na kolejną przeprowadzkę, kolejny projekt… Czułem, że muszę się zatrzymać, odbyć terapię, uporządkować swój umysł, uporządkować swoje życie, swoje myśli…
Rozumiem, że oddałeś się w ręce psychologa.
Tak, to ważne, aby mieć obok profesjonalistów, którzy dadzą ci narzędzia do radzenia sobie z uczuciami, konfliktami z samym sobą i ludźmi wokół ciebie, z twoim zawodem… I właśnie w tym momencie jestem.
Jak się teraz czujesz?
Bardzo dobrze, nie mogę się doczekać rozpoczęcia nowego projektu i nowego doświadczenia. Chcę grać w piłkę nożną, dobrze się bawić, rywalizować, pokazać, że zostały mi jeszcze dobre lata futbolu. Chcę zapomnieć o złych doświadczeniach i skupić się na tych dobrych.
Wiesz, że będziesz zmagał się ze wszystkim, co zostanie o tobie powiedziane, gdy wrócisz do gry.
Wiem o tym i jestem przygotowany. Znam zawód, który wykonuję, rozumiem, że mogą pojawić się wątpliwości co do mojego obecnego stanu i mojego futbolu, ale zawsze wypełniałem swoje obowiązki. W Madrycie miałem bardzo dobre lata, w Maladze też… W Sevilli, pomimo sytuacji zespołu i faktu, że mogłem spisać się lepiej, myślę, że wciąż grałem. Zawsze dawałem z siebie wszystko, grałem kontuzjowany, byłem jednym z tych, którzy biegali najwięcej w każdym meczu. Zawsze pokazywałem swoje zaangażowanie. Pod koniec dnia statystyki i dane z każdego meczu nie są czymś, co można sfałszować. One tam są. Myślę, że ludzie muszą poznać mnie osobiście i nie wierzyć we wszystko, co przeczytają. Dzisiaj wchodzisz na Twittera i każdy może po prostu wyrzucić niezweryfikowaną, wymyśloną informację i nagle ona się rozpowszechnia i generuje jednogłośną opinię o tobie, o czymś, co nie jest prawdą. Trzeba poznać ludzi i wiedzieć, co za sobą niosą. Jestem teraz spokojny, naprawdę, wiem, że myliłem się wiele razy i wiem, że mogę znów grać na wysokim poziomie. Jestem gotowy.
W tych miesiącach wiem, że twoja rodzina zawsze cię wspierała, ale czy ludzie, twoi piłkarscy przyjaciele byli tobą zainteresowani?
Tak, niektórzy byli zainteresowani. Poznałem kilku wspaniałych przyjaciół i otrzymywałem wiadomości i telefony od osób zainteresowanych moją osobą. Szczerze mówiąc, otrzymałem sympatię z tej strony.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze