„Ludzie Florentino dowiadują się, kim interesuje się Barça i idą po niego”

Barça od dekad dysponuje departamentem piłkarskim, który dzięki swoim trafnym decyzjom i pomyłkom bardzo dobrze wie, co się dzieje na rynku. Międzynarodowa siatka skautów jest dobra w odkrywaniu przyszłych wartości. 

Mówią, że w Realu Madryt Florentino ma mniejszą strukturę, ale większą wyobraźnię. Chodzi o to, że jego ludzie dowiadują się, którymi zawodnikami interesuję się Barça, by później zarzucić na nich swoje sieci. Ta praktyka nabrała na sile, kiedy Neymar wybrał przyjście do Barçy w 2013 roku, kiedy Real próbował wszystkiego do samego końca. Jedną z konsekwencji tego, że nie umie się przegrywać, było to, że najpierw Vinícius, a później Rodrygo skończyli w Realu, kiedy w obu przypadkach byli już dogadani z Barçą.

Sam Rodrygo to potwierdził. Jak to się dzieje, że Real potrafi dopiąć te transfery w ekstremalnie trudnych sytuacjach? Płacąc więcej klubowi macierzystemu i dając większą prowizję agentowi zawodnika. Operacja Viníciusa kosztowała ponad 60 milionów euro. W Barçy nawet w czasach największej rozrzutności nie można było sobie pozwolić na zapłacenie takiej kwoty za 16-latka.

Wyłącznie lewonożny zawodnik, ze świetnym krótkim dryblingiem, dobrym przyspieszeniem i jeszcze lepszym uderzeniem. Porównania do Messiego są irytujące, ale ktoś je robi. Barça śledzi go od dłuższego czasu, Deco namówił zawodnika, zapłaciłoby się Fenerbahçe 17 milionów euro, które kosztuje wschodząca gwiazda… Ale, nie potrzebując go w kadrze, idzie wyczuć, że przyjdzie Real z książeczką czekową i zaoferuję lepsze warunki finansowe wszystkim trzem stronom. Jeśli decyzję podejmie Güler, to Barça może go sprowadzić. Jeśli podejmą ją za niego, to krzyż na drogę.