Diarra: Piłka to moje życie
Wywiad z Mahamadou Diarrą udzielony hiszpańskiej agencji prasowej EFE
Jesteś idealnym przykładem piłkarza "z sąsiedztwa", trafiłeś do wielkiej piłki wprost z ulicy. Jakie było życie na ulicach Bamako w Mali?
Bardzo wiele nauczyłem się na ulicy, to właśnie tam tak naprawdę nauczyłem się grać w piłkę. Wtedy trafiłem do futbolowej szkółki Salifa Keity. Kiedy tam przybyłem umiałem już grać. Jednak piłka na podwórku jest prawdziwa. Kiedy jako dziecko grałem na ulicy samochody nie przyspieszały ponad 30 km/h, piłka krążyła po całej nawierzchni między samochodami. Najlepszą szkołą ustawienia jest ulica. Lecz kiedy grasz na podwórku nigdy nie trafisz do reprezentacji, a ze szkoły Keity trafiłem do kadry.
Zawsze podkreślałeś to jak bardzo dumny jesteś ze swojej ojczyzny. Co więcej, nosisz na ręku opaskę w barwach Mali...
Dla mnie jest to bardzo ważne, że noszę flagę mojego kraju na nadgarstku, jestem bardzo dumny ze swojego narodu. Noszę moją opaskę na każdym meczu.
W Mali będą za Realem...
Wszyscy są kibicami Realu, 90 procent, zapewniam. Wcześniej byli za Lyonem, teraz te 90 procent jest za Realem. Popularność Realu wzrosła w całym kraju odkąd tu gram. Wszyscy mu kibicują.
W Lyonie grałeś razem z Juninho i Essienem. Tutaj grasz u boku Emersona i Gutiego. Czy obecny styl gry Realu w środku pola jest porównywalny z tamtym z Lyonu?
Nie, to nie jest ten sam styl. Diarra – Essien – Juninho bardzo się różni od Diarra – Emerson – Guti. To inna forma futbolu. Nie jest możliwe porównanie. Między innymi dlatego, że w Lyonie graliśmy razem przez kilka lat. Tutaj dopiero co przyszliśmy. Piłka nożna jest tutaj inna, inna jest gra i kibice. Wszystko jest inne. To zupełnie nowy projekt.
Twój przyjaciel Essien pierwszego roku w Chelsea nie mógł zaliczyć do udanych. Teraz jest idolem na Stamford Bridge. Czy widzisz jakieś podobieństwo do Twojej sytuacji?
Często rozmawiam z Essienem, nie było mu łatwo opuścić Francję. Teraz czuje się o wiele lepiej zaadaptowany. Nie jest łatwo przybyć do tak wielkich klubów jak Chelsea czy Real Madryt. Staram się aklimatyzować krok po kroku i dawać z siebie wszystko. W Lyonie też miałem swój czas, w którym się aklimatyzowałem, podobnie jak wcześniej w Holandii i Grecji, kiedy przybyłem z Mali.
Czym jest dla Ciebie piłka nożna?
Przyjemnością, czymś co daje szczęście, co pozwoliło mi poznać kilka języków, kultur, cudownych ludzi. Piłka to moje życie.
Wybierz: wygrywać czy ładnie grać?
Wygrywać. Zawsze wygrywać. Kiedy moja drużyna zwycięża czuje się dobrze.
Jaką rolę w Twoim życiu odegrał Ronald Koeman?
Jest osobą, która bardzo mi pomogła i znacząco wpłynęła na moją karierę sportową. Przybyłem do Holandii, do Vitesse, w wieku 17 lat. Nauczył mnie jak być profesjonalistą. Poznałem przy nim, co to są kary za spóźnienie, nauczył mnie wszystkiego. W tamtym czasie nie miałem jeszcze tej dyscypliny, którą posiadam teraz. Wystarczała minuta spóźnienia na trening i siadałem na ławce. Wymagał ode mnie maksymalnej koncentracji.
Czy to prawda, że pewnego razu usunął Cię z kadry na mecz z powodu tego, że zadzwonił Ci telefon komórkowy?
Tak, to prawda. W dniu meczu, kiedy miałem być podstawowym piłkarzem, skład był już ogłoszony, przed meczem zadzwonił mój telefon. Wziął mnie wtedy na bok i odesłał na trybuny. Wtedy nie rozumiałem zbyt wielu rzeczy. Lecz z upływem czasu zrozumiałem wszystko. Zrozumiałem zasady rządzące piłką nożną. Dzisiaj Koeman jest moim wielkim przyjacielem. Nie tylko przyjacielem, ale i moim ojcem w Europie. Dziękuje mu za wszystko czego mnie nauczył, zawsze będę mu za to wdzięczny. Jako piłkarzowi brakowało mi wielu elementów. Nauczył mnie jak podnosić swoje umiejętności, w bliższej i w dalszej perspektywie. Nakreślił dla mnie indywidualny plan treningów. To dzięki niemu gram dzisiaj dla Realu Madryt.
Z Mali trafiłeś do Grecji. Mając 16 wylądowałeś razem ze swoim bratem Aruną na Krecie. Czy nie miałeś momentów, kiedy myślałeś, żeby wrócić do ojczyzny?
Było bardzo ciężko. Bardzo cierpiałem, dzwoniłem nawet do mamy płacząc, że chce wrócić do domu. Przebiłem się do pierwszej drużyny, zagrałem kilka spotkań, które sprawiły, że zostałem zawodowcem. Ten krok w Grecji pozwolił mi potem trafić do Holandii.
Kanoute. Twój rodak jest bardzo popularny w Sevilli. Co o nim sądzisz?
Kanoute to dobry kompan, dobry piłkarz, snajper. Nieprzypadkowo jest najskuteczniejszym strzelcem ligi. To wspaniały człowiek o wielkim sercu. Szanuje swoją pracę. Od trzech lat jest kapitanem reprezentacji Mali.
Powiedz nam jakie były te słynne spotkania na ulicach Bamako, kiedy zbierałeś się ze swoimi najlepszymi przyjaciółmi?
Nazywaliśmy te spotkania "grin". Spotykaliśmy się w mojej dzielnicy, na ulicy, żeby rozmawiać tylko o piłce nożnej. Przesiadywaliśmy razem gdzieś od 14 do 17. Każdy z nas miał jakiś pseudonim. Mieliśmy "Raula", "Rio Ferdinanda", "Beckhama"...
Nie mów...
Jeden z moich najlepszych kumpli ma przydomek "Raul". Jest jego wielkim wielbicielem. Jest kapitanem drużyny z mojego sąsiedztwa, jest szefem. Mieliśmy również Rio Ferdinanda i Beckhama. Nasz "Beckham" również cudownie podaje. Bardzo mi brakuje tych wszystkich chłopaków. Przeżyłem z nimi niezapomniane chwile.
Jakie wrażenie zrobił na Tobie Raul, ten prawdziwy, z Realu Madryt.
To wspaniały lider. Jest kimś, kogo zawsze podziwialiśmy, rozumiem dlaczego cały stadion wstaje kiedy strzeli gola. Chylę przed nim czoło. Jest wielki.
Fabio Capello w kółko powtarza, że trzeba mieć cierpliwość do nowych transferów. Do Emersona, do Ciebie. Powołuje się na przykład Platiniego kiedy dołączył do Juventusu, Zidane’a kiedy przyjechał do Madrytu. Trafia do Ciebie ta argumentacja?
Zawsze mówiłem, że piłkarzom o francuskim stylu gry trudno się zaaklimatyzować w innych krajach. W przypadku Zidane’a trochę to trwało, ale potem pokazał na co go stać. W przypadku Platiniego niewiele wiem.
Ci, którzy Cie znają mówią, że jesteś tak ambitny, że wściekasz się, kiedy przegrasz na treningu, że płaczesz kiedy przegrasz oficjalny mecz...
Tak, to prawda, że płaczę ze złości kiedy przegrywam. Tak było w Lyonie, w Realu jeszcze nie uroniłem łez publicznie, ale już w domu płakałem po porażce. Przegrana z Getafe nie była przyjemna.
Jesteś urodzonym zwycięzcą?
Przywykłem do zwycięstw, do wznoszenia w górę trofeów, jestem zwycięzcą, mamy bardzo dobrą drużynę i ciężko pracując zajdziemy bardzo daleko. Uważam, że znajduję się w grupie piłkarzy, która może walczyć i zwyciężać. Przybyłem tutaj jako mistrz Francji. I przybyłem, żeby zdobywać tytuły. Musimy pracować i walczyć.
Jakich rad udzielił Ci Twój ojciec?
Zawsze mi powtarzał, że trzeba przezwyciężać trudności, że muszę być skromnym i pokazywać na co mnie stać. To kilka słów, które powiedział mi przed moim wyjazdem z Mali, są one dla mnie ogromnie ważne.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze