„Najpierw zadzwonił król Jan Karol, później Julio Iglesias”
Mariluz Durán, wdowa po byłym prezesie Realu Madryt, Lorenzo Sanzie, udzieliła ciekawego wywiadu dziennikowi AS. W nim wspominała przede wszystkim największy sukces jej męża, czyli La Séptimę z 1998 roku. Poniżej przedstawiamy zapis tej rozmowy.
Fot. twitter.com
Co pani pamięta z tamtych dni z finału o La Séptimę?
Pamiętam samą podróż, wszyscy byli podekscytowani, ale jednocześnie z pohamowanym entuzjazmem, gdyż to nie my byliśmy faworytami. Polecieliśmy całą rodziną oprócz syna, ponieważ miał mecz koszykówki i został w Madrycie. Pamiętam moich rodziców, którzy byli madridistas od urodzenia. To była wielka radość. A sam dzień zwycięstwa – to już brak słów. To był jeden z najszczęśliwszych dni w życiu mojego męża… I również w moim. Myślę, że nas wszystkich. Na jego twarzy widać było czystą radość. Miał przemoczony cały garnitur, więc na kolację poszedł w dresie. Moja mama szukała na miejscu katolickiego kościoła, aby w dniu meczu się pomodlić i zapalić świecę. Zadziałało.
Po wygraniu La Séptimy na wspólnym świętowaniu pojawili się wszyscy wasi przyjaciele i znajomi.
Mieliśmy dobre relacje z socios, którzy zawsze z nami podróżowali. Organizowaliśmy wspólne wyjazdy. Ja zawsze z nimi jeździłam. W dniu zwycięstwa… Wszyscy byliśmy rozemocjonowani, zorganizowaliśmy na szybko niezaplanowaną kolację… Nawet szampan był od Juventusu. Były rodziny zawodników, dyrektorów… Dołączyli również ci, którzy podróżowali z nami samolotem i znaliśmy ich całe życie. Każdej kolejnej osobie mówiłam, żeby wchodziła. Wpuściłabym wszystkich. Real Madryt był i wciąż jest wielką rodziną najlepszego klubu na świecie. To samo w sobie jest już dumą. Bycie prezesem najlepszej drużyny jest czymś najcudowniejszym. Tu zawsze jest więcej chwil radości niż smutku.
Dużo mówiło się o tym, że to właśnie on chce być tym prezesem, z którym Real Madryt ponownie wygra Puchar Europy.
Tego nigdy nie możesz powiedzieć na głos. Możliwe, że sam sobie myślał: „Muszę to osiągnąć”. Dawał z siebie wszystko, aby wszystko wyszło w jak najlepszy możliwy sposób. Musiał zmienić pewne rzeczy, potrzebował tego czy innego zawodnika i zawsze wszystko doglądał. W Realu Madryt trzeba wygrywać wszystko, nawet mecze towarzyskie.
Lorenzo San był przesądny?
Ja byłam bardziej przesądna niż on. Nałożyłam ten sam strój, jaki miałam przy okazji naszego zwycięstwa w Niemczech, a on również ten sam krawat, ten sam garnitur, te same majtki. Tego garnituru nie oddawaliśmy do pralni. Poza tym on zawsze miał też przy sobie cygaro, ponieważ jeszcze wtedy można było palić.
Pani miała tego dnia podwójne zmartwienie – prezes i syn.
Mam piękne wspomnienie z momentu jak jechaliśmy samochodem na stadion. Mąż siedział z przodu obok kierowcy, a ja z tyłu razem z rodzicami. Myślałam sobie: „Boże, mój ojciec całe życie jest madridistą. A teraz jego zięć jako prezes Realu Madryt jedzie na finał Pucharu Europy, a jego wnuk jest w kadrze tego Realu Madryt”. Patrzyłam na twarz mojego ojca, to był niesamowity widok.
Jak wyglądał moment bramki Mijatovicia?
Nigdy tego nie zapomnę. Nie potrafię nawet tego opowiedzieć. Wiem, że pod koniec Lorenzo już nie wytrzymywał, nagle wstał i wszedł do środka. Podniosłam się i pobiegłam za nim. Przytuliłam go, a on mi powiedział: „Nie mogę, nie mogę, nie wytrzymam”. Zostały trzy minuty do końca. Miał częstoskurcz serca i w objęciu czekaliśmy do końcowego gwizdka. Najpierw zadzwonił król Jan Karol, później Julio Iglesias, który do zakończenia meczu odłożył start swojego występu w Argentynie. To było cudowne. Wszyscy płakali… Teraz, gdy to opowiadam, wciąż mam gęsią skórkę. Dla mnie We are the Champions w wykonaniu Queen to La Séptima.
To właśnie Lorenzo mimo trudności postawił na transfer Mijatovicia.
Jeśli chodzi o negocjacje w sprawie Mijatovicia, to mam z tym związaną ciekawą anegdotę. Moja córka Diana zrobiła żart swojemu ojcu. Zadzwoniła do niego i udając zagraniczny akcent podała się za żonę Mijatovicia – powiedziała mu, że jednak nie może przejść do Realu Madryt, ponieważ jest mu bardzo dobrze w Valencii. Był przerażony, ledwo przełknął ślinę. Bardzo poważnie odpowiedział: „Ale w Realu Madryt również będzie wam bardzo dobrze”. A ona dalej się upierała, że nie, nie.
Wracając do finału. Czy tamtej nocy mogliście zasnąć?
Spaliśmy i na drugi dzień zjedliśmy razem z zespołem i dyrekcją. Później wyszliśmy jeszcze na obiad. Wszyscy się zrelaksowaliśmy i wróciliśmy o siódmej. Nie wierzyłam w to, ile było ludzi na ulicach. Później powtórzyło się to tylko przy okazji mundialu.
Miała pani jakiegoś ulubieńca wśród zawodników?
Wszystkich. Uwielbiałam wszystkich. Ale muszę przyznać, że Karembeu jest naprawdę ujmujący. Razem z innymi zawodnikami z tamtych czasów spotkałam się z nim na 25. rocznicy ślubu mojego syna Fernando. Rozpłakałam się jak go przytuliłam. Ich obecność bardzo mnie wzruszyła.
La Séptima naznaczyła przyszłość Realu Madryt w kolejnych latach.
Myślę, że tak. Później przyszła La Octava, a teraz mamy ich już czternaście. Tamtego dnia zaczęliśmy w to wierzyć. Wtedy powiedzieliśmy sobie: „Potrafimy wygrywać Puchary Europy również w kolorze”. Uznali nas najlepszą drużyną XX wieku. Uwierzyliśmy w to, że stać nas na wszystko i wciąż tak jest.
W sezonie 2021/22 w trakcie tych wszystkich remontad jak często pomyślała sobie pani: „Ależ Lorenzo musi się dobrze bawić oglądając to wszystko z góry”?
Bardzo płakałam przy tych remontadach. Mówiłam: „To Lorenzo nam pomaga”. Mam dobre relacje z Florentino i zawsze przy okazji gratulacji on mi powtarza: „Pomagają nam z nieba”. Myślę, że Lorenzo tam z góry podaje nam pomocną dłoń. Jest teraz w innym wymiarze, ale tak, uważam, że dobrze się przy tym wszystkim bawił. Jest po naszej stronie, niech nas dalej wspiera i nigdy nie opuszcza.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze