Czy można spodziewać się więcej transferowych cudów?
Dwóch w ciągu pół roku. W grudniu Real Madryt kupił Endricka, teraz zaś dopięty został transfer Jude'a Bellinghama. Obaj mimo bardzo młodego wieku kosztowali Królewskich fortunę – Brazylijczyk 60 milionów, a Anglik 103 miliony euro.
Fot. Getty Images
Problem dzisiejszych czasów polega na tym, że wydawanie olbrzymich kwot na tak młodych zawodników staje się tendencją. Przy wybuchu chińskiej zarazy można było pomyśleć, że ten niebezpieczny trend zostanie powstrzymany, ale umiar w szastaniu pieniędzmi potrwał w świecie piłki rok.
Real dopiął transfer wyjątkowo pożądanego piłkarza dzięki dobrze zrealizowanej pracy u podstaw oraz konsekwencji w polityce przeświecającej klubowi w poprzednich latach. Bellingham w momencie podejmowania ostatecznej decyzji był w stanie dzięki temu zepchnąć pieniądze na dalszy plan. Pytanie brzmi jednak, do kiedy taka taktyka będzie działać. W Valdebebas są zdania, że pomocnik może być ostatnim tego typu cudem. Transfery o podobnym charakterze już wkrótce mogą okazać się poza zasięgiem. A przecież wciąż mówimy o klubie, który rokrocznie generuje olbrzymie zyski.
Włodarze wiedzą, że pilnie sprowadzić trzeba jeszcze środkowego napastnika. Mbappé i Haaland kroczą za Realem niczym duchy, które nie znikają ani na chwilę, ale które też jednocześnie wydają się nierealne. Kibicowi jest wszystko jedno, czy klub znów wyda co najmniej 100 milionów, czy też kupi kogoś, kto i tak przyjdzie dopiero w 2024 roku. Z każdym dniem wartość graczy rośnie, a wraz z tym wysokość ofert. To jednak nie aż tak istotne. Na rynku trzeba rywalizować. Kibice kupowaliby bez względu na konsekwencje, działacze już niekoniecznie. Czy tego lata można zatem spodziewać się jeszcze jednego cudu pokroju Bellinghama?
Florentino i José Ángel Sánchez wiedzą, że Realowi potrzeba czegoś więcej. Stąd też nacisk na szkółkę (łącznie 12 trofeów w tym sezonie) i ściąganie jeszcze młodszych talentów. Nie ma innego wyjścia, choć wymagania są maksymalne. W międzyczasie trzeba jednak dokarmiać bestię transferami za 100 milionów i pensjami przekraczającymi 30 milionów. Taki stan rzeczy nie ma jednak racji bytu na dłuższą metę.
Futbolowy krajobraz się zmienił. La Liga straciła na sile względem Premier League. Ratuje ją jedynie tradycja i praca części zespołów. Mało tego, na rynku pojawił się czynnik arabski, który na razie skupuje weteranów, ale już wkrótce można spodziewać się lukratywnych ofert dla młodszych zawodników. Książę Mohamed Bin Salman zapowiada, że chce mieć u siebie 300 najlepszych piłkarzy, a Europa może powoli zacząć się trząść.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze