„Manchester City nie jest od nas lepszy”
Pierwsza z potyczek służyła pokazaniu, że zespół Ancelottiego wie, jak rywalizować, stanąć na wysokości zadania, a nawet wykazać wyższość nad angielskim zespołem, który spuścił z tonu po golu Viníciusa.
Fot. Getty Images
Real Madryt i Manchester City czekają już na drugą odsłonę półfinałów. Kiedy sędzia zagwiżdże po raz pierwszy na Etihad, żadna ze stron nie będzie miała przewagi w wyścigu o bilet do Stambułu. To, co pokazał pierwszy z pojedynków, to fakt, że przewaga zespołu Pepa Guardioli, o której mówiono na papierze, wcale nie jest widoczna. Co więcej, w madryckiej szatni panuje przekonanie, że angielski zespół nie jest lepszy od Królewskich. Ani w grze, ani w strategii, ani w intensywności, ani tym bardziej w sile fizycznej. „Oni nie są lepsi od nas”, można usłyszeć wśród piłkarzy.
Nad Valdebebas optymizm unosi się w powietrzu, co było widać już na Santiago Bernabéu. Polecenia Carlo Ancelottiego były jasne. Sztab trenerski wiedział, że prędzej czy później nadejdzie moment dominacji Manchesteru City. Punkt wyjścia był jasny i chodziło o to, by nie popadać w desperację, zarówno w obronie, jak i przy wychodzeniu z piłką.
W pierwszej z dwóch misji madrycka jedenastka spisała się perfekcyjnie. Zespół ustawił się w niskim bloku i był w stanie zatrzymać angielski atak z coraz większą liczbą podań, które drużyna Pepa Guardioli wykonywała w środku pola, nie stwarzając praktycznie żadnego zagrożenia, a bohaterami byli Stones i Walker. Drużyna Carlo Ancelottiego była winna nadmiernej pochopności w wychodzeniu do przodu przez pierwsze pół godziny meczu. Zbyt szybko szukali długich piłek do wbiegających Benzemy czy Viníciusa.
Byli aktywni z lewej flanki
Camavinga był jednym z tych, którzy otrzymali ostrzeżenie od Ancelottiego, a następnie przepędził piłkę przez pięćdziesiąt metrów, co zakończyło się piękną bramką Brazylijczyka. Od tego momentu historia się zmieniła i piłka należała do Realu Madryt, choć ostatecznie posiadanie było na korzyść City.
Uczucie, z jakim mecz kończyli piłkarze Realu Madryt, sprawia, że na rewanż zapatrują się z optymizmem. Utrzymują, że kontrolowali sytuację i że wiedzą, jak radzić sobie w tego typu sytuacjach lepiej niż ekipa Guardioli, która w różnych momentach miała w głowie to, co stało się w zeszłym sezonie. Ancelotti zamierza postawić na boisku w równym stopniu młodość, energię, futbol i siłę.
Historia na Etihad będzie w dużej mierze taka sama jak na Santiago Bernabéu. Przynajmniej w podejściu. Real Madryt nie będzie szalał w obronie w żadnym momencie. Chodzi o to, by utrzymać porządek i pozwolić, by futbol i fizyczność stopniowo przechylały szalę na stronę Los Blancos, co stało się w pierwszym meczu, który pokazał, że zespół Ancelottiego nie jest gorszy od drużyny Guardioli, niezależnie od tego, ile trąbili o tym w Anglii i innych części świata.
Najpierw Manchester City zamierzał podporządkować sobie Los Blancos na Bernabéu, a następnie na Etihad. Podobnie było z Liverpoolem i Chelsea, a Real Madryt wygrał na Anfield i na Stamford Bridge. Będą spokojnie czekać na swój moment, który w końcu nadejdzie.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze