Capello: Autorytet albo się ma, albo nie
Dziennikarze Relevo przeprowadzili wywiad z byłym trenerem Realu Madryt, Fabio Capello. Włoch w rozmowie poruszył wiele kwestii związanych z Królewskimi i nie tylko. Zapraszamy do zapoznania się ze wszystkimi wypowiedziami emerytowanego szkoleniowca.
Fot. Getty Images
– Jak wszystko w życiu, ławki trenerskie były dla mnie łaskawe. Zwłaszcza w Milanie, Romie i pierwszym roku w Realu miałem olbrzymią przyjemność z pracy. Przy drugim podejściu do Realu wygraliśmy mistrzostwo, ale koniec był nieprzyjemny, ponieważ zostałem wyrzucony.
– Kiedy po raz pierwszy przybyłem do Madrytu w 1996 roku, Real miał za sobą kilka lat posuchy. Najtrudniej było zmienić mentalność zespołu. Trzeba było wszystko przebudować, zwłaszcza w głowach. Potrzeba było znaleźć graczy, którzy faktycznie mogą grać w Realu Madryt, co akurat nie było trudne. Najlepsi w tamtych czasach występowali we Włoszech. Udało się zatrudnić kilku bardzo dobrych zawodników, którzy na dodatek byli w stanie grać na wysokim poziomie jeszcze przez lata. Drużyna też bardzo szybko zrozumiała, czego od niej wymagam. Poszli za mną od razu. Zaufali mi, a ja zaufałem im.
– Nigdy nie miałem wrogich relacji z piłkarzami. Mam swój charakter i jasny pomysł na grę, zgadza się. Jedni go rozumieją, a ci, którzy nie rozumieją, są odstawiani, proste. Najważniejsze są wyniki. Mieliśmy w zespole Mijatovicia, Šukera, Hierro, Illgnera, Redondo, Raúla… każdy chciał, by Real Madryt znów był Realem Madryt. Nie pamiętam konkretnego momentu, kiedy wszystko się zmieniło. Pamiętam tylko, że piłkarze bardzo sobie pomagali, byli zgraną paczką.
– Krytykowano mnie za defensywny styl. Kiedy masz zorganizowany zespół, który nie pozwala grać rywalowi, mówi się, że jesteś defensywnym trenerem. Jeśli jednak masz Mijatovicia, Šukera czy Raúla, nie można przecież powiedzieć, że nie stawiasz na atak.
– Po podpisaniu umowy w 1996 roku powiedziałem Lorenzo Sanzowi, że potrzebuję kogoś innego niż Redondo. Prezes poprosił mnie, bym najpierw zobaczył go na żywo. Miał rację. Był dla nas niebywale ważny.
– Czy mam z kimś niewyrównane rachunki? Byłbym zachwycony, gdybym mógł potrenować z Ronaldo (brazylijskim – przyp.red.). Za mało trenował (śmiech).
– Nie mnie pytać, czy Real ma dziś kogoś, kto pełniłby funkcję któregoś z liderów za mojej kadencji. To pytanie do mojego przyjaciela, Carlo. Czasami niektórzy wydają się liderami, ale w rzeczywistości później nimi nie są. Niektórzy są też cichymi przywódcami, niezwykle ważnymi dla drużyny. Taki był właśnie wspomniany Redondo. Kiedy natomiast trzeba było podnieść głos, brał się za to Fernando Hierro.
– W Realu miałem bardzo dobre chwile z Raúlem czy Hierro. W Milanie świetnie rozumiałem się ze wszystkimi, w tym z Ancelottim. Carlo był liderem. Zawodnicy bardzo mi pomogli. W rozumieniu liderów bardzo dużo zależy od osoby trenera. Zawsze powtarzam, że trzeba działać tak, by piłkarze pomagali szkoleniowcowi. Jeśli zostajesz sam, nie wygrasz nic. Możesz być też dobrym liderem, ale inni nie chcą za tobą podążać. Trochę, jak w wojsku.
– Dziś mamy inne czasy. Są telefony komórkowe i portale społecznościowe. Wszystko jest bardzo eksponowane w mediach, w parę chwil w wątek wtrąca się narzeczona czy matka. Każdy coś mówi. Jeśli trener nie do końca to rozumie, to jest już problem Carlo. On jednak z pewnością pomaga Viníciusowi i dużo z nim rozmawia. Miałem już takiego jednego w Romie, Antonio Cassano. Możesz im wszystko wytłumaczyć, ale kiedy przychodzi mecz, przechodzą metamorfozę i zapominają o wszystkich obietnicach.
– Autorytet albo się ma, albo nie. Cech przywódczych nie da się kupić, tak samo, jak szacunku. Zdobywa się go tym, co robisz każdego dnia na treningach i co mówisz. Zaufanie zdobywa się wynikami, pracą i poważnym podejściem. Dla mnie zawsze najważniejszy był wzajemny szacunek.
– Nie dałbym się zaprosić na kolację piłkarzowi. Jeśli chce porozmawiać, niech stawi się w moim gabinecie. Po co miałbym z kimś siadać do tego przy stole? Ja pracuję, on także. Wolę jadać z moją żoną lub dziećmi. Przyjaźń to zbyt duże słowo, by określić relacje z zawodnikiem. Można utrzymywać jedynie dobre stosunki. Mam 77 lat i przez całe życie miałem czterech przyjaciół, którzy są ze mną w najtrudniejszych chwilach. Znajomych, owszem, mam więcej. Łatwo mówić dziś o przyjaciołach i braciach.
– Ancelotti nigdy mnie nie prosił o rady, ponieważ miał już doświadczenie zebrane w wielu krajach. Najtrudniej jest wyjechać z Hiszpanii i udać się do Anglii czy Niemiec. Nie możesz robić tego samego, co we Włoszech, gdzie mentalność i styl są inne. Carlo umie się dostosować do każdych warunków, ma do tego naturalny dar. Nie wychodzi z założenia, że jego prawda jest jedyną słuszną, potrafi wszystko wypośrodkować.
– Ancelotti i Brazylia? Bycie selekcjonerem i trenerem klubowym się różni. Nie pracujesz codziennie i nie możesz wejść w głowę piłkarzy, nie znasz ich aż tak dobrze. Najważniejsze przy selekcji jest znalezienie lidera.
– City z Haalandem postawiło ogromny krok do przodu, trudniej z nimi wygrać. Trzeba na nich uważać przez cały czas. Sądziłem, że Real zmierzy się z City w finale. Tak naprawdę Królewskich zawsze trzeba jednak brać za faworytów w Lidze Mistrzów.
– Urodziłem się w miasteczku liczącym tysiąc mieszkańców. Dorastałem na boisku, które tam było. Moje życie to futbol.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze