Blanco: W Realu czułem, że stać mnie na pozostanie w pierwszym zespole
Wypożyczony z Realu Madryt do Deportivo Alavés Antonio Blanco udzielił obszernego wywiadu dziennikowi AS. Poniżej prezentujemy pełną treść rozmowy, w której poruszonych zostało wiele wątków związanych z dotychczasową karierą młodego pomocnika.
Fot. Getty Images
Przechodzisz przez dobry moment. Wróciłeś do reprezentacji U-21, świetnie spisujesz się w Alavés. Jak się czujesz?
Bardzo dobrze, to były dwa wyjątkowo udane mecze w kadrze. W klubie natomiast sezon układa się świetnie, pięć zespołów walczy o bezpośredni awans. Zostało nam siedem finałów, damy z siebie sto procent. Liczymy, że wszystko ułoży się po naszej myśli.
Spodziewałeś się powrotu do młodzieżówki?
Mając na uwadze, że latem są mistrzostwa Europy do lat 21, powrót do reprezentacji był dla mnie ważny. Poznałem obecnego selekcjonera w niższych kategoriach i zdawałem sobie sprawę, że jeśli będę spisywać się dobrze, dostanę szansę. Każdy piłkarz w moim wieku chce być w tej drużynie.
Kluczem było odejście do Alavés. Dlaczego zdecydowałeś się na ten krok? Czy można to postrzegać jako krok wstecz, który docelowo prowadzi do dwóch kroków naprzód?
Nie widzę tego jako kroku do tyłu. Alavés to klub zasługujący na grę w La Lidze. Chciałem otrzymywać minuty, na jakie nie mogłem liczyć w Kadyksie. Ważny był dla mnie rozwój, a do tego potrzebna jest regularna gra. Po rozmowie z trenerami sprawa była dla mnie oczywista. Wiedziałem, jak jest w Deportivo, a koledzy ułatwili mi proces aklimatyzacji. Wszystko układało się należycie już od momentu przybycia.
Pochodzisz z południa Hiszpanii. Na północy pewnie trochę brakuje ci słońca.
Tak (śmiech). Tak czy inaczej, gdy czujesz się komfortowo w zespole, a kibice cię doceniają, sprawy stają się automatycznie prostsze. I klub, i miasto bardzo mi się podobają.
Szkoliłeś się w Realu Madryt, jesteś pomocnikiem i masz blond włosy. Zapewne porównywano cię często z Marcosem Llorente.
Tak, czasami faktycznie temat schodził na te tory. To dobrze, gdy jesteś porównywany z jakościowymi zawodnikami, którzy daleko zaszli.
Marcos to reprezentant Hiszpanii. Ty także zostałeś powołany do pierwszej reprezentacji.
(śmiech). Wszystko było spowodowane przez pozytywny wynik testu Busquetsa. Tak naprawdę pod szyldem pierwszej reprezentacji wystąpił zespół U-21. W papierach mecz z Litwą widnieje jednak jako potyczka między pierwszymi zespołami.
Mimo wysokiego zwycięstwa musisz jednak pewnie mieć jakiś niedosyt.
Nie pojawiłem się wtedy na boisku. Gra dla reprezentacji to największe wyróżnienie. W moim rozumieniu jeszcze nie dostąpiłem tego zaszczytu.
Cofnijmy się do 18 kwietnia 2021 roku. Co przychodzi ci na myśl w pierwszej kolejności?
To dzień mojego debiutu w Realu Madryt, mam to wytatuowane. Moment wielkiego szczęścia, ponieważ stanowiło to kulminację mojej ciężkiej, wieloletniej pracy oraz poświęcenia mojej rodziny.
Byłeś bardzo młody, kiedy opuściłeś rodzinny dom.
Miałem 13 lat. Początki były trudne, ponieważ pochodzę z niewielkiego miasteczka, gdzie spędzałem całe dnie, grając w piłkę na ulicy z kolegami. Przyjazd do Madrytu i zamieszkanie w internacie z obcymi ludźmi to coś trudnego zwłaszcza w ciągu kilku pierwszych miesięcy. Klub dba jednak o to, by młodzi gracze jak najszybciej poczuli się komfortowo. Na początku nie jest łatwo, ale za to później, gdy przychodzą efekty twojego poświęcenia, sukces smakuje lepiej.
Czy nagły przypływ sławy ma na młodego piłkarza jakiś wpływ, czy podchodzi się do tego naturalnie?
Ja zawsze staram się być jak najbardziej normalny. Kiedy ludzie zatrzymują mnie na ulicach, albo gdy wracam w rodzinne strony, dzieciaki bardzo się cieszą ze wspólnych zdjęć. Wiesz, że możesz ich uszczęśliwić, a ciebie nic to nie kosztuje.
Wróćmy do twojego debiutu w Realu Madryt. Jak wspominasz dzień meczu? Przeczuwałeś, że dostaniesz szansę?
Trenowałem z pierwszym zespołem i byłem powoływany, ale niedane mi było pojawiać się na boisku. Nie spodziewałem się, że zadebiutuję, ponieważ dzień wcześniej zagrałem dla Castilli. Raúl później zadzwonił do mnie i powiedział, że Zidane mnie powołał i muszę udać się z pierwszym zespołem. Pomyślałem, że jedynie zatykam lukę na liście. Poprzedniego dnia zaliczyłem przecież 90 minut w rezerwach. Ale Zidane wpuścił mnie na murawę i spisałem się dobrze. Później trafiały się kolejne okazje.
Zidane powiedział ci coś szczególnego, zanim wybiegłeś na boisko?
Dodał mi dużo spokoju. On sam jest bardzo spokojny. Wiedział, jak zarządzać szatnią i piłkarzami. Zdjął ze mnie presję, powiedział, bym grał, jak najlepiej umiem i bym pokazał prostą piłkę, bez udowadniania czegoś komukolwiek na siłę. Przekonywał, że klub wie, na co mnie stać.
Kilka dni później zagrałeś od początku. Co ciekawe, przeciwnikiem był Cádiz.
Tak, tego również się nie spodziewałem. Zagrałem obok Casemiro, to był bardzo dobry mecz. Zidane od tego momentu w pełni mi ufał i dał jeszcze kilka szans. Jestem mu niezwykle wdzięczny, ponieważ graczowi ze szkółki nie jest łatwo debiutować i występować w podstawowej jedenastce, gdy poprzedniego dnia grało się w innym meczu.
Pomyślałeś, że możesz na stałe zawitać w pierwszej drużynie?
Trenowałem z nimi i kiedy grałem, myślałem, że mam wystarczającą jakość, by pozostać. Czułem feeling z resztą, byłem dobrze traktowany. Na boisku szło mi dobrze, ale każdy rok jest inny. Sądziłem, że mogę się tam rozwinąć. Okoliczności się jednak zmieniły, musiałem odejść. Mam jednak nadzieję, że jeszcze wrócę i dalej będę się rozwijał w Realu Madryt.
Twój kontrakt z Realem obowiązuje do 2024 roku. Latem ponownie masz stawić się w stolicy. Sądzisz, że jak na razie pociąg odjechał?
Nigdy nie wiadomo. Są takie przypadki, jak Frana, który dwa lata spędził w Rayo i latem wróci, by pozostać w pierwszym zespole. Czasami, gdy pokazujesz w innym miejscu, że jesteś dobrym zawodnikiem, możesz okazać się znów potrzebny w Realu Madryt. Gdziekolwiek występujesz, musisz jednak dawać z siebie absolutnie wszystko.
Jak wygląda to przejście między obiecującym graczem szkółki i zawodnikiem pierwszego zespołu?
Bardzo normalnie. Opinie na twój temat mogą być dobre lub złe, ale przecież każdy przechodzi przez różne chwile. To także pomaga w rozwoju. To nie tak, że po awansie do pierwszego zespołu wszystko będzie już tylko zawsze lepiej. Miałem złe pół roku, nikt o mnie nie mówił i wręcz mogło się wydawać, że nie istnieję. Podstawową trudnością jest utrzymanie się i pozostanie silnym psychicznie. Ciężka praca nie jest gwarancją sukcesu, ale na pewno cię do niego przybliża.
Czujesz, że to stracone półrocze w Kadyksie ma jakieś plusy?
Tak, stałem się lepszym piłkarzem, zwłaszcza pod względem psychicznym. Żaden piłkarz nie przenosi się gdzieś w poszukiwaniu minut, by ostatecznie ich nie dostawać. Takie doświadczenie potrafi jednak wzmocnić. Segunda jest natomiast trudnymi rozgrywkami. Spędzam jednak na murawie tyle czasu, ile chciałem. Moim zdaniem od zakończenia poprzedniego sezonu rozwinąłem się zarówno piłkarsko, jak i mentalnie. Taki był cel.
Zakładam, że wiele nauczyłeś się także podczas treningów z pierwszym zespołem Realu Madryt.
Kiedy przychodziłem na zajęcia, chciałem pokazywać się z jak najlepszej strony, nikt mnie nie znał. Dążysz do debiutu, pracujesz, nie wychylasz się, unikasz kłopotów. Gdy patrzyłem na innych piłkarzy, to czułem się jak podczas spektaklu. Robili na mnie nieprawdopodobne wrażenie z bliska. Sam także bardzo się rozwinąłem, jak każdy gracz szkółki w analogicznej sytuacji. W końcu trenujesz z najlepszymi zawodnikami świata o niebywałym doświadczeniu. Jeśli jesteś bystry, wyciągniesz z tego bardzo dużo. Kiedy weźmiesz sobie do serca rady innych, możesz wiele się nauczyć.
Jakaś szczególna rada zapadła ci w pamięci?
Dwie. Pierwszą otrzymałem, gdy pierwszy raz miałem zagrać od początku. Casemiro powiedział mi, bym grał tak, jak umiem, prosto, nikomu nic nie udowadniał i zagrywał do tych w białych koszulkach (śmiech). Mówił, bym nie komplikował sobie niepotrzebnie życia. Spisałem się bardzo dobrze. Na drugi dzień wszyscy o mnie mówili, ale w klubie uczulano mnie na to, bym dalej pracował, dbał o siebie i sumiennie trenował.
Czy to Casemiro wziął cię pod swoje skrzydła jako pierwszy?
Tak, bardzo mi pomógł, dawał wskazówki dotyczące ustawienia, pressingu. Również Nacho, Lucas, Carvajal. Hiszpanie są bliżsi graczom ze szkółki, sami to przeżyli i pamiętają, przez co przechodzili.
Czy będąc na swój sposób weteranem w Castilli również działa się w ten sposób wobec graczy przychodzących z niższych kategorii?
Tam wygląda to nieco inaczej, ale w ogólnym rozrachunku – tak. W rezerwach także starasz się pomagać nowym i służyć im dobrą radą. Tak czy inaczej, ktoś, kto trafia do Castilli w zamyśle chce potem awansować także jeszcze do pierwszej drużyny. Gdy tylko ktoś chce się uczyć i ma jakość, zawsze będę starał się mu pomóc.
Czy pamiętasz kogoś, kto chłonął wiedzę, jak gąbka?
Pamiętam Mario Martína i Álvaro. Bardzo dobrze trenowali, przyjmowali krytykę i rady. Obaj pokazują, że stać ich na wiele.
Raúl jest trenerem, który daje popalić?
Tak, jest bardzo konkurencyjny, nigdy nie chce przegrywać. Można się od niego wiele nauczyć i zawsze reprezentuje klubowe wartości. Wpaja ci, że jesteś piłkarzem Realu Madryt 24 godziny na dobę przez siedem dni w tygodniu.
Pracowałeś z Raúlem, Zidane'em i Ancelottim. Jak to jest mieć Zidane'a za trenera?
To legenda klubu. Gdy pierwszy raz go widzisz, jesteś pod wrażeniem aż do momentu, gdy nie przesiąkniesz dynamiką zespołu. Daje rady, stara się pomagać. Bardzo dobrze wspominam czas spędzony w tej szatni, reszta świetnie mnie traktowała.
A Ancelotti?
On także. Bardzo dobrze zarządzał szatnią i stwarzał świetną atmosferę. Grupie wychodziło to na dobre. W Realu po każdym widać radość i chęć gry.
Prawie zawsze znajdowałeś się u Carlo na liście powołanych w pierwszej części sezonu. Później jednak się to zmieniło i wróciłeś na dobre do Castilli. Odbyłeś z Ancelottim jakąś rozmowę na ten temat?
Był ze mnie zadowolony. Bardzo mi pomagał już od momentu przedsezonowych przygotowań. Zawsze był obok mnie i wiedziałem, że jestem w jego typie. Potem jednak trener musi podjąć decyzję. Musiałem ciężko pracować, dążyć cierpliwie do celu. Chciałem grać. Później widziałem, że nie mam zbyt dużych szans na występy, więc wolałem pomóc Castilli.
Przypuszczam, że wciąż śledzisz losy Castilli. Jak ocenisz postawę zespołu?
Bardzo dobrze, wciąż walczą o pierwsze miejsce. To młoda grupa z dużą jakością. Będzie ciężko, ale mam nadzieję, że uda się osiągnąć cel i awansować do Segundy.
Czy opuszczenie Realu Madryt budzi w piłkarzu lęk, nawet jeśli chodzi tylko o wypożyczenie? Trudno podjąć taką decyzję?
Nie, dla mnie sprawa była dość jasna. Wiedziałem, że w pierwszym zespole na mnie nie liczą. Musiałem odejść, by grać. Decyzja była oczywista, chciałem grać i się rozwijać. Nie miałem problemów z opuszczeniem Madrytu.
Jakiego gola wspominasz najmilej?
Z Barceloną w Pucharze Króla z połowy boiska. Każdy gol przeciwko Barcelonie jest tak naprawdę szczególny (śmiech).
Najbardziej wyjątkowy stadion?
Bernabéu. Miałem to szczęście, że mogłem tam zagrać. To wielka sprawa. Pamiętam jednak także atmosferę na Villamarín.
Najbardziej żywiołowi kibice rywala?
Bardzo mnie zadziwiło to, co przeżyłem na Villamarín z Betisem.
Najwięksi żartownisie w szatni?
Jason, Arroyo. To była młoda grupa pełna dowcipnisiów. Mieliśmy dobrą atmosferę.
A w Castilli?
Mario Gila to był gość.
W pierwszej drużynie Realu?
Marcelo.
Gdzie widzisz siebie za rok?
Nie wiem, sądzę, że najlepiej jest żyć z dnia na dzień. Jeśli zacznę myśleć o przyszłości, zawiodę sam siebie i klub, w którym obecnie występuję. Lepiej skupiać się na teraźniejszości.
Kibice Alavés mocno nastawiają się na awans?
Tak, wszyscy widzą klub z powrotem w La Lidze. Możemy tego dokonać, jestem o tym przekonany. W mieście czuć tę atmosferę, ludzie otwarcie o tym mówią.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze