Ancelotti kontra plotki
Carlos Carpio, zastępca redaktora naczelnego dziennika MARCA, w najnowszym tekście dzieli się swoimi przemyśleniami na temat sytuacji Carlo Ancelottiego oraz atmosfery w szatni Realu Madryt. Przedstawiamy spostrzeżenia dziennikarza.
Fot. Getty Images
Każdemu innemu trenerowi na świecie taki sezon jak ten poprzedni zapewniłby roczny kredyt zaufania, gwarancję bezpieczeństwa na wypadek, gdyby w kolejnym roku nie udało się powtórzyć sukcesów. Ale nie Ancelottiemu. Dublet w postaci mistrzostwa Hiszpanii i Ligi Mistrzów i te trzy epickie remontady, żeby obalić trzy kolejne piłkarskie i ekonomiczne supermocarstwa, takie jak PSG, Chelsea i Manchester City. To było bardzo dobre i piękne, póki trwało. Ale w Realu Madryt radość trwa krótko. Nawet za krótko.
Prawdopodobnie to właśnie w tym narzuconym przez klub samozobowiązaniu, którym Florentino Pérez chwali się w swoich przemówieniach witających nowych piłkarzy, tkwi godna uwagi różnica między salą z trofeami Los Blancos, w której znajduje się 14 Pucharów Europy, a tymi, które posiada reszta klubów. Ale ustanowienie niepisanej zasady obowiązku wygrania La Ligi lub Ligi Mistrzów, żeby urzędujący trener mógł kontynuować pracę, niezależnie od tego, czy ma obowiązujący kontrakt, wydaje się przesadą. Faktem jest, że w ostatnich 30 latach tylko Floro (1993) i Mourinho (2011) zachowali miejsce na ławce po sezonie, w którym Real sięgnął „tylko” po Copa del Rey.
I właśnie tutaj pojawia się nam poczciwy Carletto. Trener czterech tytułów Ligi Mistrzów podnosi brew wyżej niż zwykle, mając zaledwie trzy miesiące do zakończenia sezonu, który rozstrzygnie się w ciągu dwóch najbliższych tygodni z rewanżowym starciem pod górę w Pucharze Króla z Barçą i europejskim ćwierćfinałem z Chelsea. Nie podoba mu się to, co słyszy, tak jak nie podobało się to jego poprzednikowi Zidane’owi. Nazwiska potencjalnych następców (Tuchel, Pochettino, wspomniany Zidane, Xabi Alonso, Raúl…) wirują na wietrze jako plotki podsycane przez sam klub ze względu na zmęczenie, na które w oczach prezesa prędzej czy później cierpią wszyscy trenerzy. Ancelottiemu wytyka się jego nazbyt polityczny profil, bardzo zważający na hierarchię w szatni.
Żeby jeszcze bardziej skomplikować sprawę, w ostatnich miesiącach atmosfera w szatni stała się bardziej napięta. To było nieuniknione. Tygodnie mijają, siedmiu zawodników o dużym znaczeniu wciąż czeka na przedłużenie wygasających kontraktów, kilku z nich wciąż nie ma żadnych wieści od klubu, a nerwy, niezadowolone miny oraz okazjonalnie niewygodne słowo o braku minut zaczyna być słyszalne wewnątrz szatni. Nie jest to najlepszy klimat, żeby zmierzyć się z decydującym odcinkiem sezonu, ze swoją przyszłością i przyszłością wielu graczy zawieszoną w powietrzu. Ancelotti jednak się uśmiecha, podnosi brew i udaje, że to nic takiego. Z tego powodu, a także ze względu na swoje osiągnięcia, jest idealnym człowiekiem do pozostania na ławce. Choć wie, że będzie mu o to bardzo trudno.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze