Baskonia znów górą
Koszykarze zakończyli długi maraton meczów co dwa-trzy dni porażką z Baskonią. Królewscy dobrze zaczęli, ale wyraźnie z czasem tracili siły i dali dojść do głosu rywalom. Mimo porażki Real Madryt utrzymał się na pozycji lidera.
Fot. Getty Images
Czwarty mecz i czwarta porażka. Chus Mateo znów nie znalazł sposobu na pokonanie Baskonii. Królewscy znakomicie rozpoczęli mecz i mogło się wydawać, że uda się przełamać złą passę. Jednak Baskowie krok po kroku odzyskiwali rytm i wracali do rywalizacji. Ostatnia kwarta dosyć długo była wyrównana, ale w decydujących momentach skuteczniejsi byli goście. Wyraźnie zmęczenie dawało się we znaki madrytczykom, którzy wreszcie będą mieli kilka dni przerwy od meczów.
Pierwsza kwarta była bardzo dobra w wykonaniu Realu Madryt, który wypracował sobie dwucyfrową przewagę po serii 16:3 w początkowej fazie spotkanie. Królewscy byli skuteczni i mieli przewagę przy zbiórkach. Zawodnicy z pierwszej piątki spisali się znakomicie. Baskonia bardziej rotowała składem, starając się trochę wybić gospodarzy z rytmu, ale niewiele to zmieniało (27:15).
W drugiej części spotkania w Realu Madryt do boju ruszyli głównie zawodnicy z ławki. Baskonia zaczęła grać agresywniej i zdołała się podciągnąć w aspektach, które u niej kulały w pierwszej kwarcie, czyli na przykład w zbieraniu piłek. Baskowie starali się gonić, zbliżyli się nawet na pięć oczek, ale zawodziła ich skuteczność w rzutach za trzy punkty, co zazwyczaj jest ich atutem. Tak czy inaczej, zmniejszyli różnicę o połowę w porównaniu do pierwszej części (45:39).
Po zmianie stron przewaga Realu Madryt dosyć szybko się ulotniła. Baskonia wyprzedziła Królewskich po serii 10:0. Goście odzyskali skuteczność rzutów z dystansu i obrona gospodarzy zaczęła mieć spore problemy. Ofensywa też nie funkcjonowała najlepiej. Wyróżniał się Deck, swoje dołożył też Hanga, ale od pozostałych można oczekiwać więcej. Trzecia kwarta była zdecydowanie na korzyść Baskonii (69:70).
Ostatnia kwarta zaczęła się fatalnie dla madrytczyków. Kolejna seria 10:0 dała Baskom osiem oczek przewagi. Królewscy jednak zdołali się odbudować i mecz bardzo się wyrównał. Pojawiło się sporo nerwowości po obu stronach, sędziowie trochę stracili kontrolę nad spotkaniem i ważną rolę odgrywały rzuty osobiste. Niestety, więcej spokoju w ostatnich minutach zachowała Baskonia, a szczególnie Giedraitis. W Realu Madryt natomiast odpowiedzialność za kluczowe akcje wziął na siebie Hezonja i był nieskuteczny. W ten sposób po raz czwarty w tym sezonie Królewscy ulegli Baskonii.
88 – Real Madryt (27+18+24+19): Hanga (11), Deck (21), Tavares (12), Yabusele (2), Musa (15), Causeur (7), Rudy (11), Abalde (0), Hezonja (4), Rodríguez (1), Poirier (4).
95 – Baskonia (15+24+31+25): Howard (19), Heidegger (16), Raieste (2), Kotsar (7), Enoch (10), Marinković (15), Thompson (3), Costello (6), Giedraitis (12), Kurucs (5).
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze