Drużyna B znów w akcji
Nacho, Asensio, Ceballos i Camavinga pojawili się w najtrudniejszych dla zespołu momentach. Cała czwórka pokazała, ze nawet kiedy nie idzie, jest w stanie dać z siebie coś ekstra i pomóc w przezwyciężeniu skomplikowanych sytuacji.
Fot. Getty Images
Gdy Real Madryt miał za sobą najgorsze 135 minut w ostatnich latach, Carlo Ancelotti postawił na nieoczywiste rozwiązania, które jednak celująco zdały egzamin. Włoch poprzestawiał kilka elementów układanki, postawił na nieoczywistych zawodników, a następnie powtórzył ten manewr w kolejnym spotkaniu. Znów z powodzeniem. Na San Mamés od początku ujrzeliśmy środek pola złożony z Camavingi, Ceballosa i Valverde, a przed nimi ustawiony został jeszcze Asensio. Do tego szansę od pierwszej minuty na boku obrony otrzymał Nacho. Tym samym Królewscy udowodnili, że mają swoją drużynę B, zdolną stawiać czoła nawet skomplikowanym wyzwaniom. Marco, Dani, Ignacio i Eduardo pozwolili złapać drużynie tak potrzebny oddech po porażce w finale Superpucharu Hiszpanii. Cała czwórka dała dowód na to, że kontuzje Tchouaméniego, Alaby, Carvajala i Lucasa wcale nie muszą oznaczać rychłej katastrofy.
Najbardziej poszkodowany w stosunku do poprzedniego sezonu był niewątpliwie Nacho. Drugi kapitan (z racji na staż) w poprzedniej kampanii był jednym z filarów, jednak w tej trener korzystał z niego już o wiele rzadziej, ponieważ do stolicy Hiszpanii latem zawitał Antonio Rüdiger. Wychowanek do tej pory wystąpił w zaledwie 16 spotkaniach. Kiedy jednak w końcu doczekał się swojej chwili, znowu nie zawiódł. Niezależnie od tego, czy wystawiany był jako stoper, czy też na obojętnie której stronie bloku defensywnego, prezentował po raz kolejny ponadprzeciętny poziom i pewność w poczynaniach.
Największym objawieniem minionych dni jest jednak rzecz jasna Dani Ceballos. Pomocnik zameldował się na boisku w starciu z Villarrealem, kiedy wszystko wydawało się już stracone. Hiszpan wziął jednak sprawy w swoje ręce i poprowadził zespół do zwycięstwa, w tym dzięki zdobytej bramce. Wreszcie mogliśmy ujrzeć piłkarza, który zachwycał w Betisie czy młodzieżowych reprezentacjach. Ofensywny, szukający współpracy, prący do przodu i niezwykle inteligentny w rozegraniu. Jego codzienna praca wreszcie przyniosła efekty w postaci większej ciągłości i to w bardzo ważnych konfrontacjach.
Pierwszy plac w Bilbao wyszarpał sobie także Asensio. Balearczyk bardzo dobrze wykorzystuje otrzymywane w tym sezonie minuty. Marco pokazuje charakter i ambicję niezależnie od tego, czy biega na skrzydle, czy też wspiera środkowych pomocników. Jedynym zarzutem pod jego adresem może być tylko niewielka liczba zdobytych jak dotąd bramek – ma ich na koncie trzy. W zeszłym sezonie Asensio był przecież trzecim najlepszym strzelcem zespołu.
Real wrócił do życia w dużym stopniu także dzięki Camavindze, który świetnie odnalazł się w roli defensywnego pomocnika. Francuz wykorzystuje swoje warunki fizyczne i przyspieszenie nawet pomimo faktu, że sędziowie zdają się mieć nieraz na niego szczególne baczenie. Tak czy inaczej, trudno nie odnieść wrażenia, że kadra Królewskich wcale nie jest aż tak wąska, jak niektórym się wydawało. Drużyna B ponownie wchodzi na scenę.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze