Advertisement
Menu
/ marca.com

„Widząc tę obronę trudno zrozumieć, że Ancelotti nie sięgnął po Nacho”

Carlos Carpio, zastępca redaktora naczelnego dziennika MARCA, w najnowszym tekście dzieli się swoimi przemyśleniami na temat przegranego przez Real Madryt finału Superpucharu Hiszpanii. Przedstawiamy spostrzeżenia dziennikarza.

Foto: „Widząc tę obronę trudno zrozumieć, że Ancelotti nie sięgnął po Nacho”
Fot. Getty Images

Porażka 0:4 na Bernabéu była czymś w rodzaju anegdoty. Nieoczekiwane potknięcie, które praktycznie pozostało bez konsekwencji, ponieważ w 29. kolejce Real Madryt miał 12 punktów przewagi nad Barceloną. To było w końcówce marca, kiedy Los Blancos mieli już ułożoną ligę i koncentrowali się na rewanżowym starciu z Chelsea w Lidze Mistrzów. 

To, co wydarzyło się w niedzielę, to już zupełnie inna bajka. W grze był tytuł, finał był transmitowany w całej Azji i Ameryce, a Barça osiągnęła swój pierwszy sukces w erze Xaviego po półtora roku. Jednak przede wszystkim zrobiła to, spuszczając łomot swojemu odwiecznemu rywalowi, który momentami był po prostu żenujący. Jeśli wokół trenera z Terrassy pojawiały się jakieś wątpliwości, mimo że jego drużyna lideruje La Lidze, wykręcając przy tym świetne wyniki, to ten Superpuchar jest ogromnym zastrzykiem pewności i niezwykle umacnia jego projekt, mimo że uważany jest za turniej drugiego sortu. Czasami jednak ważniejsze jest „jak” niż „co”. A Barça wygrała w wielkim stylu. 

Do tego niezbędne było, by wielu jej zawodników zaprezentowało swoją najlepszą wersję, jak w przypadku imponującego Gaviego, który strzelił gola i zanotował dwie asysty, De Jonga, Pedriego, Balde, Araújo… Wszyscy intensywni, pressujący, z jasnym planem na grę i głodem, wiedzący, o co grają. Ponadto mogli liczyć na nieocenioną współpracę wszystkich piłkarzy Realu Madryt, zaczynając od jego trenera. Jakiekolwiek podobieństwa między niedawnym grabieżcą tytułów a drużyną bez charakteru, sił i duszy, która zagrała w finale w Rijadzie, to zwykły przypadek. I niech nikt nie szuka wymówek zmęczeniem po mundialu, bo jedenastu zawodników, których wystawił od pierwszej minuty Xavi, było w Katarze. 

Ancelotti też dołożył swoje, aby niedzielny blamaż był totalny. Widząc mizerny poziom defensywy, z której broni się tylko Militão, trudno zrozumieć, że nie sięgnął po Nacho. Bramki Barcelony przyszły po katastrofalnych błędach w wyprowadzeniu piłki, najpierw Rüdigera, a później słabnącego Carvajala. W przerwie Ancelotti ściągnął Camavingę, mimo że spośród wszystkich czterech pomocników mylił się najmniej. Zabrakło mu odwagi, by posadzić Modricia czy Kroosa, którzy wręcz o to błagali, podobnie jak Valverde. To było ogromne, zbiorowe tonięcie, na które zanosiło się od dłuższego czasu (tylko 4 zwycięstwa w ostatnich 10 spotkaniach). A w czwartek gra o puchar w Villarrealu. Alarmy odpalone.      

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!