Wszystkie alarmy odpalone
Bolesna porażka z Barceloną w finale Superpucharu Hiszpanii pogłębia kryzys, przez jaki przechodzi w ostatnich tygodniach Realu Madryt. Czwartkowy mecz z Villarrealem w Pucharze Króla zapowiada się niczym dramatyczny finał.
Fot. Getty Images
Pierwsza od 2010 roku porażka Carlo Ancelottiego w finale przyszła w parze ze smutnym obrazem gry aktualnego mistrza Hiszpanii i Ligi Mistrzów. Dodatkowo towarzyszyło jej odrodzenie Barcelony z Xavim Hernándezem, który zdobył swój pierwszy tytuł w karierze trenera, wbijając Realowi trzy gole. Z pewnością nie tak madridismo wyobrażało sobie początek tego roku.
Superpuchar w Arabii Saudyjskiej obnażył wszystkie braki Królewskich. Już samo wywalczenie awansu do finału okazało się dla Los Blancos zadaniem niezwykle trudnym, a w starciu z Barceloną Real nie zaproponował absolutnie niczego od pierwszej do ostatniej minuty. Dziecinne błędy (pierwszy gol powinien być pokazywany zawodnikom non stop), zero pomysłu w ofensywie (pierwszy strzał na bramkę oddany w 69. minucie), ogromna opieszałość w pierwszej połowie, wymachiwanie rękoma z pretensjami do kolegi. Tak wyglądali Królewscy w Rijadzie.
Może Superpuchar Hiszpanii nie jest najważniejszym trofeum w sezonie, jednak porażka w finale zawsze boli. Tym bardziej, kiedy dochodzi do niej w konfrontacji z odwiecznym rywalem, który odzyskuje morale i wraca zwycięską ścieżkę. Jeszcze przed wylotem do Arabii Saudyjskiej wokół drużyny było wiele wątpliwości po porażce ligowej z Villarrealem i tej sprzed paru tygodni z Rayo w Vallecas. W półfinale te wątpliwości się pogłębiły, a szereg błędów w finale sprawił, że w klubie odpaliły się wszystkie alarmy.
Kolejny „finał” na horyzoncie
Choć Ancelotti ostrzegał przed głupimi błędami w obronie popełnianymi przez zespół w ostatnich meczach, to jego zawodnicy nie potrafili tego naprawić. Trzy gole Barcelony były wynikiem nieuwagi, nieprecyzyjnych podań oraz totalnie rozerwanej, źle ustawiającej się i chaotycznej defensywy.
Niewielka reakcja w końcówce z golem Karima Benzemy jedynie zatuszowała wynik, a twarze zawodników na murawie i działaczy w loży mówiły wszystko – statek zaczyna tonąć. Ancelotti zwykł mawiać, że futbol to wyniki, a te obecne ani trochę nie napawają optymizmem.
W konsekwencji presja wzrasta i czwartkowy mecz Pucharu Króla z Villarrealem jest dla drużyny kolejnym „finałem”. Na tę chwilę jest jeszcze niewielki margines zaufania, ale błędy bolą tym bardziej, jeśli demoluje cię Barcelona, a ty nie jesteś w stanie zrobić niczego. W takich okolicznościach spokój w każdym momencie może zamienić się burzę.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze