Można zapomnieć

Bogata historia wpadek Realu Madryt w pierwszych meczach Pucharu Króla nie ma swojej kontynuacji. Los Blancos męczyli się z czwartoligowcem, ale ostatecznie wygrali po indywidualnej akcji Rodrygo – prawdopodobnie jedynej, którą można w jakikolwiek sposób wyróżnić.

Jeszcze przed pierwszym kopnięciem piłki było widać na pierwszy rzut oka, że murawa może sprawić problemy każdemu, kto akurat będzie próbował podać piłkę po ziemi. Niestety płynnej gry było jak na lekarstwo. Nie obserwowaliśmy zbyt często prób wyprowadzania piłki od stoperów czy podań bez przyjęcia.

Wielka przewaga w budżecie, indywidualnościach czy organizacji nie była widoczna na murawie. Cacereño zagrało dobry mecz, było uważne w defensywie, a trybuny utrzymywali ich motywację na bardzo wysokim poziomie. 

O wyniku spotkania przesądziła jedna akcja. Rodrygo Goes otrzymał piłkę od Daniego Ceballosa, wbiegł w pole karne, gdzie minął dwóch rywali i bardzo ładnym uderzeniem w długi róg pokonał bramkarza gospodarzy. To była jedyna sytuacja warta uwagi.

To był mecz, który – miejmy nadzieję – będziemy mogli rozpatrywać jako ten najnudniejszy w 2023 roku. Koniec końców Real zrobił swoje i po prostu się nie skompromitował. Daleko idące wnioski po tym spotkaniu są po prostu nie na miejscu.

CP Cacereño – Real Madryt 0:1 (0:0)
0:1 Rodrygo 69' (asysta: Ceballos)

Cacereño: Moreno; Aguado (81' Pedro), Martínez, Molina, Gomis; Iván Fernández (72' Garci), Clausí, Telles (75' Bermu); Carmelo (46' Karim); Manchón; Grande (72' Solano).
Real Madryt: Łunin; Lucas, Militão (46' Rüdiger), Nacho, Odriozola (51' Vallejo); Tchouaméni (46' Valverde), Camavinga, Ceballos; Hazard (68' Álvaro), Asensio (81' Arribas), Rodrygo.