Puchar kompleksów
Odpadnięcie z Ligi Mistrzów naruszyło pozycję Xaviego i utrzymało tendencję, co odświeżyło stare frustracje Katalończyków, stwierdza madryckie El Mundo.
Fot. Getty Images
„W erze Messiego z najlepszą Barceloną w historii Real Madryt wygrał tyle Lig Mistrzów, ile wygraliśmy my”. W słowach byłego działacza Barcelony czuć rezygnację. Blaugrana ponownie nagle odpadła z rozgrywek, które znowu stały się jej kompleksem.
Stary Puchar Europy, który pokazywano jeszcze w czarno-białej telewizji, powodował ubytki w samoocenie Barcelony, dopóki nie przyszedł do niej Johan Cruyff pozbawiony jakichkolwiek kompleksów. Holender był wizjonerem i zwycięzcą oraz był tak śmiały, że chciał wszystko robić w wielkim stylu. Zrobił to i w ogromnej porażce 0:4 w Atenach, i w wielkim zwycięstwie na Wembley. Do Hiszpanii przychodził jako zdobywca trzech Pucharów Europy z Ajaxem. Nie powtórzył aż takich sukcesów na Camp Nou, ale wywierał poprzez nie nacisk na szatnię. W sali prasowej potrafił głośno powiedzieć: „Ile Pucharów Europy wygrali ci stąd?”.
Xavi Hernández wygrywał jako zawodnik nową Ligę Mistrzów czterokrotnie w 2006, 2009, 2011 i 2015 roku. Podobnie jak Messi, który ze szczytu futbolu, który dzielił z Cristiano, oglądał triumfy Realu Madryt z Barcelony w latach 2014, 2016, 2017 i 2018 oraz z Paryża w 2022 roku. Xavi nie może motywować swoich piłkarzy jak Cruyff, bo Busquets, Piqué, Alba czy Ter Stegen wygrywali Ligę Mistrzów razem z nim, a Lewandowski zrobił to bez niego. Jednak to doświadczenie i know how w Barcelonie stało się nagle dodatkowym problemem, bo zawsze jest tym zarządzanie powolnym opadaniem swoich kolegów, których klub dodatkowo naciska w kwestii obniżenia pensji. Z tego powodu Carlos Puyol po odejściu na emeryturę odrzucił ofertę zostania łącznikiem dyrekcji z szatnią. Nie chciał dyskutować właśnie z Xavim.
Joan Laporta początkowo też szukał innego kierunku, ale ostatecznie sięgnął po Xaviego, bo ten reprezentował dla kibiców i twórców opinii powrót do utraconego raju. Prezes stwierdził: macie, czego chcieliście. Jeśli jednak w trakcie kariery piłkarza Xaviego męczyło porównywanie go do Pepa Guardioli, dopóki tak naprawdę nie uratował go Luis Aragonés, to teraz może być jeszcze gorzej, bo najnowsza europejska klęska odnawia nieustający kompleks wobec Realu Madryt, który dodatkowo jest ostatnim mistrzem rozgrywek. Jeśli w erze czarno-białej różnica w Pucharach Europy wynosiła 6:0, to w kolorze i erze cyfrowej wynosi już 14:5, czyli powiększyła się o trzy trofea.
„Gra Xaviego jest zdezaktualizowana. W poprzednim sezonie Barcelona nie dała rady Benfice czy Eintrachtowi, a w tym nie wygrała z Interem. Pomijając Bayern, to rywale z drugiego europejskiego szeregu. Wygląda to tak, jakby zespół nie miał homologacji na rywalizację na tym poziomie”, rozpacza były działacz Barcelony. Ta opinia krąży też wśród barcelonismo, które zaczynało zwiększać ekscytację nowym projektem. Xavi naciska na wiarę w jego model i faktycznie wydaje się, że patrząc na występy w kraju i w Europie, poza poziomem rywali problemem jest też swego rodzaju mentalna blokada.
Już jako piłkarz Xavi publicznie mówił, że zazdrości Realowi zdolności do rywalizacji: „Mentalność w Barcelonie jest pesymistyczna. Aj, nie wygramy. W Realu jest na odwrót: wygramy! Ta dobrze rozumiana wyniosłość jest czymś pozytywnym. Kiedy my wierzyliśmy w taki sam sposób, też wygrywaliśmy”. Po czasie już jako trener podważył jednak triumfy Królewskich w Lidze Mistrzów: „Barcelona wygrywała, gdy była lepsza od rywali. Barcelona nie może grać na to historyczne szczęście, jakie mieli inni. Ja nazywam szczęściem skończenie ligi na 6. miejscu i wygranie Ligi Mistrzów”. Kiedyś była to zdolność do rywalizacji, dzisiaj to szczęście. Najlepiej podsumował to ostatnio Guardiola: „Liga Mistrzów jest bardzo trudna, bo gra w niej Real”.
Pep wygrywał z dużą przewagą mistrzostwa w Hiszpanii, Niemczech czy Anglii, ale brak triumfu w Lidze Mistrzów po odejściu z Barcelony zaczyna być jego klątwą, której w Premier League nie odczuwają jednak w ten sam sposób. Wywodzi się ona być może z samej Katalonii, a najlepszy przykład to Van Gaal, który nie potrafił zrozumieć krytyki po dublecie (liga+puchar) w 1998 roku. Brała się ona jednak z tego, że w tamtym sezonie Real Madryt wygrał swoją La Séptimę. Takie samo zagrożenie wisi nad Xavi, który musi to pogodzić ze swoją samokrytyką.
Nikt nie doświadczył słów Guardioli lepiej od Diego Simeone. Dwa przegrane finały Ligi Mistrzów z Realem Madryt: jeden po golu w 93. minucie, drugi po karnych. „Niemożliwe jest bycie bliżej”, podsumował Argentyńczyk. Rzeczywistość jest taka, że pierwszy mecz powinien przegrać dużo wcześniej, a w drugim mógł wygrać dużo wcześniej. Jeśli Barcelona musiała zaczekać do trzeciej okazji na swój pierwszy Puchar Europy, to Atleti nie zrobi tego wcześniej niż w czwartej próbie, niezależnie od przyszłości swojego argentyńskiego Cruyffa. Nie dokona jednak tego w tym sezonie, bo Atlético odpadło w grupie, pozostawiając Real Madryt jako jedynego przedstawiciela La Ligi na drodze do Stambułu. Sytuacja Rojiblancos jest taka sama jak ta Barcelony, ale sytuacje ich trenerów są nieporównywalne, patrząc na dokonaniu obu z nich.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze