Dźwignie? A komu to potrzebne?
Dźwignia była podczas minionego okienka transferowego jednym z kluczowych słów. To właśnie tym terminem posługiwał się Joan Laporta w kontekście sprzedaży majątku Barcelony w celu możliwości pozyskiwania nowych graczy. O dźwigniach nie zająknął się jednak ani razu Real Madryt.
Fot. Getty Images
Królewscy najzwyczajniej nie mają potrzeby aktywowania podobnych mechanizmów. Włodarze Królewskich w ostatnich latach wykazywali się nieskazitelnym zarządzaniem. Klub perfekcyjnie poradził sobie w czasie pandemii i jako jedna z niewielu spółek sportowych nie zanotował strat. Taki stan rzeczy zawdzięczamy kilku czynnikom, a jednym z głównych jest spieniężanie wychowanków. Szkółce Los Blancos daleko do famy, jaka rozciąga się nad La Masíą, ale prawda jest taka, że funkcjonuje ona równie dobrze, a może nawet i lepiej. Miarą sukcesu piłkarskiego kształcenia jest nie tylko to, ilu graczy przebija się do pierwszego zespołu, lecz również to, ilu osiąga sukces w ogólnym ujęciu. I tutaj docieramy do sedna: Real Madryt zarobił bardzo dużo pieniędzy właśnie na sprzedaży wychowanków.
W ciągu ostatnich 10 lat Królewscy zarobili w ten sposób 330,5 miliona euro. To imponująca kwota, która dowodzi dwóch wielkich triumfów Realu: jakości szkolenia i wyjątkowo skutecznego modelu biznesowego. Wielu zapomina bowiem, że oprócz umiejętności kupowania w piłce liczy się także sprzedaż. W ostatnim okienku na klubowe konta spłynęły przelewy za trzech wychowanków. Borja Mayoral kosztował Getafe 10 milionów, Miguel przeszedł do Girony za 4 kolejne, a Chust został wykupiony przez Kadyks za milion euro. 15 milionów zarobione w wakacje to jednak ledwie niewielka część ogólnych zysków ze sprzedaży canteranos na przestrzeni dekady.
W 2020 roku Królewscy odstąpili praw do Achrafa za 43 miliony. Niechciany przez Zidane'a Reguilón to kolejne 30 milionów. Za 13,5 miliona do Sevilli trafił Óscar. Zyski z tamtego okresu uzupełniają Javi Sánchez (do Realu Valladolid za 3 miliony) oraz Dani Gómez i Jorge de Frutos (transfery do Levante za łączną sumę 4 milionów euro). Roma zapłaciła także 2,5 miliona za wypożyczenie Mayorala. Rok wcześniej działacze ubili interes na Marcosie Llorente (30 milionów) i Raúlu de Tomásie (20 milionów). Podobnie jak rok później dwa miliony dostarczyło też wypożyczenie Mayorala. W 2018 Real dostał 15,5 miliona: 10 za Mascarella, 3,5 za Torró i, jakżeby inaczej, dwa za Mayorala.
Rok 2017 stał natomiast pod znakiem najdroższej sprzedaży wychowanka w historii klubu. Chelsea zapłaciła za Moratę 66 milionów euro. Napastnik stał się też tym samym czwartym najdroższym Hiszpanem w historii. Nie do pogardzenia była również kwota 11 milionów euro zarobionych na Diego Llorente. W tamtym czasie ze stolicy Hiszpanii odszedł jeszcze Mariano (8 milionów) i Burgui (3). Latem 2016 PSG ściągnęło za 25 milionów Jesé, a Villarreal wyłożył kolejnych 7 za Czeryszewa. Pomniejszy interes ubito na Medránie (1,5) o Mascarellu (1). Dziesięcioletni bilans wieńczą sprzedaż Moraty do Juventusu (20 milionów) w 2014 roku i Callejóna za 9,5 milona do Napoli rok wcześniej.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze