Advertisement
Menu
/ marca.com

Fabryka pieniędzy

Po transferach Sergio Reguilóna do Atlético i Marcosa Alonso do Barcelony wręcz wypada zadać sobie pytanie, dlaczego wychowankowie Królewskich liczą się dla innych, ale dla samego Realu już nie.

Foto: Fabryka pieniędzy
Fot. Getty Images

W kadrze Carlo Ancelottiego poza trzecim bramkarzem, Luisem Lópezem, znajduje się na ten moment czterech graczy, których możemy określić mianem wychowanków. Mowa o Nacho, Carvajalu, Lucasie i Mariano. Trzech ostatnich z tego grona przed przebiciem się do pierwszego zespołu Los Blancos musiało jednak najpierw zebrać szlify gdzie indziej. W Atlético dla porównania mamy dziś pięciu piłkarzy z przeszłością w białych barwach – Hermoso, Llorente, Moratę, Reguilóna i Saúla.

Sytuacja ta coraz częściej zaczyna zwracać uwagę w Valdebebas a, w pewien sposób nawet niepokoić. Z drugiej strony jednak trudno nie przyznać, że Real potrafił się na swoich wychowankach obłowić. Na sentymenty i przywiązanie nie ma jednak miejsca. By zakotwiczyć w pierwszej drużynie, gracz musi po prostu prezentować wystarczającą jakość. Wszyscy w klubie rzecz jasna chcieliby wysypu utalentowanych graczy ze szkółki, ale prawda jest taka, że w dzisiejszym futbolu panuje niebywały pośpiech. Canteranos, nie tylko Realu, płacą za to nieraz dużą cenę. Perspektywicznemu zawodnikowi łatwiej odnaleźć się w klubie innym niż ten, w którym się wychował. Tak niestety wygląda ogólny trend.

W miasteczku sportowym Realu Madryt jest jakość, nie ulega to żadnej wątpliwości. Cantera wypuszcza więcej niż wartościowych piłkarzy, niektórzy później regularnie grywają w reprezentacji, ale już w innych barwach. Najbardziej jaskrawe przypadki w ostatnich latach to Marcos Llorente, Diego Llorente, Rodrigo, Raúl de Tomás czy Morata. Każdy z nich pukał do drzwi pierwszego zespołu, ale ostatecznie po krótszej lub dłuższej walce o regularną grę nie zdołał się przebić. Następnie zaś Królewscy zarabiali na nich nieraz wielkie pieniądze.

W ostatnich siedmiu latach Real Madryt zyskał ze sprzedaży wychowanków 340 milionów euro. Tego lata działacze pozbyli się Mayorala, Miguela, Gili czy Chusta. Na wypożyczenie udali się z kolei Latasa i Antonio Blanco. Łącznie do klubowej kasy trafiło w ten sposób 20 milionów euro. Ostatnim piłkarzem, który przebył nieprzerwaną drogę od najmłodszej kategorii wiekowej do pierwszej drużyny, jest Nacho. Carvajal po drodze udał się do Bayeru, Lucas spędził sezon w Espanyolu, Mariano natomiast odkupiono z Lyonu. W Valdebebas cały czas czekają na kogoś, kto na nowo zdoła przebić szklany sufit, ale nie jest to łatwe. Tym bardziej w sytuacji, w której już nawet do Castilli (Iker Vravo, Tobías, Leiva, Noel) czy nawet Juvenilu (Enrique Herrero, Quetglas) sprowadza się graczy innych ekip. Być może jednak gdzieś w Valdebebas znajduje się już jakiś talent na skalę światową, ale po prostu jeszcze o tym nie wiemy.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!