Ni Kaká, ni Reyes?
...czyli sprawy w Madrycie z katalońskiego punktu widzenia
W katalońskim dzienniku Sport ukazał się artykuł traktujący w dość ostrych słowach o obecnej sytuacji w madryckim klubie. Głos rozsądku czy tradycyjnie wroga Realowi katalońska propaganda? Bez wątpienia wszystko rozstrzygnie się w ciągu kilkunastu najbliższych dni. Treść artykułu prezentuje się następująco:
Powiadają, że kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą. Nie zawsze jednak tak się dzieje. W zasadzie, w futbolowym światku jest dokładnie odwrotnie - kłamstwa stają się coraz bardziej widoczne wraz kolejnymi ich powtórzeniami. Real Madryt znajduje się obecnie o włos od takiej właśnie sytuacji. Powód? Sprawa Kaki.
Brazylijczyk nigdy nie był blisko podpisania kontraktu z Królewskimi. Dziś jednak można powiedzieć, że znajduje się on od Madrytu dalej niż kiedykolwiek. Niektórzy być może chcieliby zinterpretować milczenie piłkarza jako pewien znak dla Milanu, ignorując nawet wcześniejsze oświadczenie Kaki na oficjalnej stronie rossonerich, w którym zapewniał, że pozostanie na San Siro. Ciężar kłamstw robi jednak swoje i wczoraj cała ta misterna konstrukcja zaczęła się walić. I to przez słowa, które padły z ust samego dyrektora sportowego Realu, Peđi Mijatovicia.
Po zauważeniu, że nigdy nawet "nie rozpoczęliśmy negocjacji z Milanem", zaznaczył on też, że "możliwości zawsze istnieją, ale teraz nie jest odpowiednim mówienie o Kace. Istniała możliwość, że problemy włoskiej piłki pomogą nam w osiągnięciu naszych celów, jednak ostatecznie Milan został w Serie A, a nawet zagra w Lidze Mistrzów. To bardzo skomplikowało nasze plany. Zobaczymy jednak, co uda się uzyskać" - zakończył z pokerową miną Czarnogórzec. Dobry dyplomata nie potrzebuje wielu słów. A rzeczywistość jest taka, że atmosfera wokół Kaki nie tylko nie jest już tak gorąca jak kiedyś - jest wręcz niemal zamarznięta.
Dla obserwatorów z zewnątrz, sytuacja w Madrycie przypomina utopię. Wszyscy będący "wewnątrz" wiedzą jednak, że wielka wyborcza obietnica Calderona zakończy się fiaskiem. W dodatku Mijatović już teraz przygotował grunt pod ew. porażkę, mówiąc, że jeśli Kaká w Lidze Mistrzów w barwach Milanu, przestaje być ich [naszym - dop. red.] celem.
- Chcielibyśmy, żeby wszyscy nasi piłkarze mogli grać we wszystkich rozgrywkach. Liga Mistrzów jest dla klubu bardzo ważna. Gdyby gracz tego pokroju miał być sprowadzony, życzylibyśmy sobie, by mógł grać w owych rozgrywkach - mówił Mijatović, jak gdyby chcąc zapewnić sobie alibi. Można to oczywiście zinterpretować jako wyznaczenie sobie ostatniego terminu, w którym Kakę można sprowadzić, ale także jako idealną wymówkę co do niedokonania transferu, który w rzeczywistości nigdy nie był tej realizacji nawet blisko.
Nie koniec na tym jednak.
Sprawa Reyesa może przybrać podobny kształt. Mijatović powiedział wczoraj, że "koncentrują się przede wszystkim na wzmocnieniu środka pola", co pozostawia transfer andaluzyjskiego skrzydłowego w tle.
O samym piłkarzu, Czarnogórzec wypowiedział się tak:
- On ma wielki talent, ale w chwili obecnej mamy inne priorytety. W dodatku na transfery pozostał nam miesiąc.
Czego nie powiedział wprost, ale można było sobie dopowiedzieć, to jeśli na zakontraktowanie Kaki pozostał tydzień, ze względu na występ Milanu w eliminacjach do Ligi Mistrzów, to z Reyesem sytuacja wygląda podobnie, gdyż Arsenal także bierze udział w eliminacjach.
Z biegiem czasu kolejne wyborcze kłamstwa znikają z eteru. O Cescu i Robbenie już teraz nawet nie odważą się mówić. Z Kaką wkrótce będzie to samo...
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze