Roberto Carlos: Marcelo marzył o wygraniu tytułu, a na koniec ma ich 25

– Dlaczego nie pojawiłem się na pożegnaniu Marcelo? Wiedziałem, że będzie mówił o mnie i innych kolegach. Uściskałem go, kiedy przyjechał do Hiszpanii. Dziś był jego moment, na sali było wiele emocji i stwierdziłem, że to był jego moment, choć to był dziwny dzień. 

– Byłem „ojcem chrzestnym” Marcelo, kiedy przychodził do Realu Madryt? Kiedy zaczynałem grać w piłkę w wieku 13 lat, to byłem dobrze wychowany, co ułatwiło mi życie. W piłce jest wiele ego, a szczególnie wśród kolegów na twojej pozycji. Pierwszego dnia, kiedy Marcelo przyleciał do Hiszpanii, dałem mu swój numer, ponieważ wiedziałem, że będzie go potrzebował. Byłem dla niego dostępny 24 godziny. Chcieli go wypożyczyć, ale powiedziałem ówczesnemu prezesowi, żeby go zostawił z nami, aby uczył się więcej z nami. No i spójrz, gdzie zaszedł. 

– Nasza przyjaźń rozpoczęła się, kiedy zaprosiłem go i jego rodzinę na święta do domu. Marcelo jest bardzo pogodny, co jest niewiarygodne. Po treningach zostawał z nami, aby się adaptować, chciał się uczyć i marzył o wygraniu tytułu, a na koniec ma ich 25. Myślałem, że co najwyżej zrówna się ze mną, ale wyprzedził mnie z ogromną łatwością. 

– Kto jest lepszy? Widziałem dziś wiele ankiet, wiele mówi się o statystykach. Ja o tym nie myślałem. Nigdy nie chciałem być lepszy niż ktoś inny, tylko lepszy od siebie. Brazylijczycy powinni być dumni, że lewa strona obrony najlepszego klubu na świecie była przez 20 lat pokryta przez Brazylijczyków. Nie podoba mi się debata. Między nami nie ma takich porównań. 

– Gdzie może jeszcze pograć? W Turcji słyszałem coś o Marcelo. Wciąż jest młody, ma jeszcze przed sobą trzy czy cztery lata gry. Nie wiem, czy Turcja. Niech on zadecyduje, co jest dla niego najlepsze. Z uwagi na historię Marcelo zasługuje na grę w Lidze Mistrzów.