Czwarty do brydża
W zeszłym sezonie momentami wydawało się, że Ancelotti wreszcie znalazł podstawowego gracza na prawe skrzydło. Sytuacja wróciła jednak nie tyle do punktu wyjścia, ile stała się jeszcze bardziej niejasna.
Fot. Getty Images
Długimi miesiącami trwała dyskusja, czy prawą stronę przedniej formacji zająć powinien na stałe Rodrygo, czy Asensio. W zależności od momentu sezonu Hiszpan i Brazylijczyk zdawali się dokumentować przewagę nad rywalem. Ostatecznie jednak żaden z nich nie zdołał na dobre posadzić konkurenta na ławce. Gdyby tego było mało, Ancelotti w pewnym momencie coraz bardziej ochoczo zaczął korzystać w tym sektorze boiska również z Fede Valverde.
Teraz do kompletu dochodzi także Eden Hazard. Belg po usunięciu płytki z kostki wydaje się innym piłkarzem. Po 45-dniowej rehabilitacji 31-latek budzi w Valdebebas pełen zachwyt. Jest o wiele szybszy oraz prezentuje przykładne nastawienie. Nie odstawia nogi, tryska z niego energia. Ancelotti zdaje sobie sprawę, że to piłkarz o niebywałym talencie, którego wciąż na wiele stać. Włoch nawet w momencie, gdy transfer Mbappé wydawał się możliwy, jasno komunikował pozostanie Edena w kadrze na kolejny sezon.
Hazard jest świadomy, że do tej pory mocno rozczarowywał i że kompletnie zawiódł oczekiwania. Daleko mu jednak do tego, by się poddać. Zdecydował zakasać rękawy i od nowa wziąć się do pracy. Belg chce zacząć wszystko od zera. – Nie odejdzie, zanim nie udowodni, że należy do najlepszych – wyznał niedawno najmłodszy z braci Hazard, Kylian. Kontrakt Edena jest ważny jeszcze przez dwa lata. Choć atakujący musi zaczynać wyścig od nowa, ma jeszcze trochę czasu, by się odpowiednio do niego przygotować.
Problem polega jednak na tym, że jeśli były gracz Chelsea faktycznie ma zamiar na poważnie powalczyć o pierwszy skład, będzie musiał się nieco przebranżowić. Panem i władcą lewego skrzydła jest bowiem Vinícius. Brazylijczyk z jedenastki wypaść może jedynie przez kontuzję lub w ramach odpoczynku. Tak więc Hazard w tej sytuacji na regularne występy od początku może liczyć jedynie na prawym skrzydle. Tam jednak konkurencja również nie będzie łatwa. Już przedtem walka toczyła się przecież między aż trzema kandydatami.
Najlepszy punkt wyjścia zdaje się mieć na tę chwilę Rodrygo, jeden z bohaterów kluczowej fazy sezonu. Jego gole z Sevillą i Chelsea okazały się fundamentalne w zakończonych sukcesem zmaganiach o dublet. Z drugiej strony, wcale nie był on najczęściej występującym graczem z tercetu dopełnionego przez Asensio i Valverde. Brazylijczyk na boisku spędził 2435 minut, Valverde zaś 2860. Marco zatrzymał się na 2110 minutach. Fede tak naprawdę najczęściej grywał jednak w środku pola lub jako skrzydłowy ustawiony w schemacie taktycznym bliżej środkowej linii.
Najsłabsza wydaje się pozycja Asensio. Przyszłość Hiszpana w gruncie rzeczy wciąż nie jest jasna. Jego kontrakt kończy się za rok i jak na razie trudno określić, jak potoczą się losy Balearczyka. W pewnym momencie sezonu można było pomyśleć, że na dobre wywalczył on sobie miejsce w składzie, ale jego zapał szybko gasł. Z czasem stracił nie tylko pierwszy skład, lecz także jakikolwiek wpływ na wyniki. Sam Marco bardzo chciałby kontynuować przygodę w Realu Madryt, ponieważ cały czas czuje, że ma wiele do zaoferowania.
Rodrygo, Valverde, Hazarda i Asensio czeka długa i wyczerpująca walka o pierwszy plac. Sezon jest bardzo długi, a wykrystalizowanie podstawowego tercetu atakujących zapewne chwilę potrwa. Każdy dysponuje swoimi argumentami i na pewno będzie ich zaciekle bronił. Zadaniem Carlo Ancelottiego będzie zaś znalezienie optymalnego rozwiązania.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze