Advertisement
Menu
/ as.com

Niewyczerpani Królewscy

Real Madryt dotarł do finału Ligi Mistrzów, mimo że na prowadzeniu był tylko przez 113 minut fazy pucharowej, a aż osiem bramek zdobył po 75. minucie meczu.

Foto: Niewyczerpani Królewscy
Fot. Getty Images

Real Madryt dotarł do finału Ligi Mistrzów w Paryżu dzięki wierze i zwycięstwom; nie mieli łatwej fazy pucharowej, we wszystkich meczach musieli walczyć z żywiołem, aby przejść dalej. W starciu z PSG, dzięki trzem bramkom Benzemy w drugiej połowie, udało im się odrobić 1-0 straty z pierwszego spotkania i chwilowe prowadzenie paryżan w Madrycie. W meczu z Chelsea drużyna roztrwoniła dwubramkową przewagę z pierwszego meczu i w drugim przegrywała 0:3, ale Modrić i Rodrygo doprowadzili do dogrywki, a Benzema znów okazał się najlepszy. W meczu z City wszystko się powtórzyło: w Manchesterze przegrali 3:4 i w 89. minucie przegrywali 0:1, a ledwie półtorej minuty później prowadzili już 2:1. A w dogrywce znów Benzema. Zawsze Benzema, zdobywca 15 bramek w Lidze Mistrzów, z czego 10 w fazie pucharowej.

Tylko 113 minut na prowadzeniu
Gdyby przegrana na tablicy wyników była dla Realu obciążeniem psychologicznym, nigdy nie doszłoby do finału na Stade de France. W rzeczywistości, z 600 minut gry w fazie pucharowej (540 w sześciu pełnych meczach i dwóch dogrywkach), prowadzili tylko przez 113 minut. Cnotą Realu Madryt jest umiejętność skupiania swoich bramek w potężnych seriach, które pozostawiają przeciwników w osłupieniu: przeciwko PSG strzelili trzy gole w ciągu 17 minut; przeciwko Chelsea dwie w ciągu zaledwie czterech minut, a kolejną tuż po przerwie; natomiast przeciwko City dwie w ciągu nieco ponad minuty, a kolejną pięć minut po starcie dogrywki.

W ciągu tych 600 minut Real miał awans przez 181, remisował przez 159 i był za burtą przez 260. Najgłośniejszym przypadkiem jest półfinał z City, które już w drugiej minucie pierwszego meczu wyszło na prowadzenie i aż do 91. minuty drugiego meczu było w finale: Real kroczył spokojnie przez 179 minut, grożąc zejściem z klifu, ale nigdy nie spadł.

Królewscy wyspecjalizowali się również w rozpętywaniu szturmu w ostatniej części drugiej połowy, a także w dogrywce. W ten sposób utorowali sobie drogę do Paryża: 8 z 14 bramek, które zdobyli w fazach pucharowych, padło po 75. minucie, sześć z nich między 75. a 90. minutą, a dwie w dogrywce. W pierwszych połowach z trudem radzą sobie z przeciwnikami i ciekawe jest to, że w pierwszym kwadransie swoich meczów nie zdobyli ani jednej bramki.

14 bramek
Niezależnie od tego, co zdobywa i kiedy zdobywa, jasne jest, że Real znalazł sposób na zranienie najsilniejszych drużyn na Starym Kontynencie. Najpotężniejszych, a co więcej, tych, którzy reprezentują nowy model piłki nożnej, oparty na zastrzykach wielkich pieniędzy, czy to z krajów wschodnich (Katar w PSG, Abu Zabi w City), czy też od magnatów energetycznych (Abramowicz w Chelsea). 

PSG, które w Ligue 1 traci mniej niż jedną bramkę na mecz, na Bernabéu straciło trzy; Chelsea, przykład defensywnej solidności, pięć, z czego trzy u siebie; a City, które ma monopol na piłkę i w 34 meczach Premier League w tym sezonie dało sobie wbić tylko 21 bramek, przeciwko Królewskim straciło aż sześć, po trzy w każdym spotkaniu. 

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!